Trzy tygodnie na rynkach globalnych były karuzelą emocji, od strachu po euforię. Tymczasem na rynku złotego po reakcji na wyniki wyborów nie działo się już praktycznie nic. Taki letarg złotego jest bardzo nietypowy.
Złoty zdecydowanie wzmocnił się przez dwa dni po wyborach parlamentarnych. Jego kurs znalazł się na poziomach 4,45 zł za euro.
- I później kurs złotego zamarł na trzy tygodnie w okolicach tego poziomu, a niesamowite jest, że w tym samym czasie na rynkach globalnych, które zazwyczaj mają bardzo duży wpływ na złotego, działo się bardzo dużo – mówi w rozmowie z MarketNews24 dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB (WA:XTB). – Taki letarg złotego jest bardzo nietypowy.
Po dwóch mocno spadkowych tygodniach Wall Street odnotowała najlepszy tydzień w całym roku, a dolar wyraźnie tracił. Złożyły się na to dwa czynniki – spadek rentowności amerykańskich obligacji i patowa sytuacja na Bliskim Wschodzie. Jeszcze niedawno rentowność amerykańskich 10-latek ocierała się o 5%, a rynki postrzegały to jako potencjalne zagrożenie dla stabilności. W krótkim czasie odnotowaliśmy jednak spadek w okolice 4,5%. Sama decyzja Fed (brak podwyżki stóp), jak i konferencja prezesa nie były specjalnie zaskakujące, ale też nie przeszkodziły wzrostom cen obligacji i akcji. Rynki akcji z ulgą zareagowały na słabsze dane o gospodarce USA. Inwestorom podoba się spadek rentowności długu, choć historycznie był to często sygnał ostrzegawczy. Wall Street żyło jednak nadzieją, że uda się ograniczyć inflację i obniżyć stopy przy jedynie niewielkim i krótkotrwałym spowolnieniu.
Taka sinusoida na globalnych rynkach zwykle miałaby wpływ na notowania złotego, ponieważ polska waluta jest na sentyment bardzo podatna (ten „sentyment”, to nastroje inwestorów na globalnych rynkach). Jednak po reakcji na wybory 15 października kurs EURPLN praktycznie zamarł na poziomie 4,45. Nie wpływały na niego ani wahania na indeksach, ani zmiany na EURUSD, ani publikowane dane. Po kursie złotego nie widać także reakcji na wojnę na Bliskim Wschodzie.
- To sugeruje, że globalny kapitał zareagował na rozdanie polityczne z 15 października i poprzez wzmocnienie złotego wycenił zmianę układu sił w Parlamencie, a teraz czeka na kolejny impuls – komentuje ekspert XTB.
Wydaje się, że najczytelniejszym impulsem będzie rozdanie w ramach nowej koalicji rządowej i zarys polityki gospodarczej nowego rządu premiera Donalda Tuska. W powietrzu wisi wiele obietnic przedwyborczych, spełnienie wszystkich nie jest możliwe, ze względu na obciążenie dla budżetu państwa i potrzeby pożyczkowe na zagranicznych rynkach. Istotne będą także kolejne decyzje RPP, warto jednak pamiętać, iż pomimo zmian w składzie parlamentu skład Rady nie zmieni się szybko – większość członków została powołana na swoje 6-letnie kadencje zaledwie w ubiegłym roku. Pozostaje zatem jedynie pytanie, na ile zmieni się samo podejście Rady, co teoretycznie nie powinno mieć miejsca.
Na swym listopadowym posiedzeniu RPP jednak znowu zaskoczyła, tym razem w drugą stroną i pozostawiła stopy procentowe na niezmienionym poziomie (stopa referencyjna pozostała na poziomie 5,75%, stopa lombardowa 6,25% a stopa depozytowa 5,25%). Jak czytamy w oświadczeniu, decyzja ta została podjęta w otoczeniu słabszej koniunktury gospodarczej na świecie, ale także spadającej inflacji w wielu krajach, choć presja cenowa pozostaje wysoka. Przed decyzją Rady inwestorzy spodziewali się, że w tym roku dojdzie do jednej obniżki (o 25 pkt. bazowych), pozostał jeszcze grudzień na spełnienie tych wyobrażeń.
- Inwestorzy czekają na kolejne decyzje RPP, także te przyszłoroczne, bo wiadomo, że co do zasady niższe stopy procentowe są dla waluty niekorzystne – wyjaśnia P.Kwiecień z XTB. – Powinniśmy uwzględniać, że inflacja w Polsce jest nadal znacznie wyższa niż w USA i w strefie euro. Zagrożenie utratą konkurencyjności polskiej gospodarki jest nadal duże.
Nadal bardzo wysoka inflacja, 2,5-krotnie przewyższająca cel inflacyjny, powoduje, że złoty powinien tracić. Inwestorzy czekają, co stanie się z KPO i co wydarzy się po stronie polityki pieniężnej.