Oczekiwany wariant „schodzącego powietrza” z dość pokaźnej bańki jaka wykształciła się w lipcu na lekkiej, słodkiej ropie amerykańskiej WTI (+9,2%, Brent +5,7%), przesunął się nieco w czasie. Stało się to - z jednej strony, za sprawą tzw. przedwstępnych danych o dynamice PKB Stanów Zjednoczonych w II kwartale (+1,7%), a opublikowana dwa dni potem czerwcowa stopa bezrobocia (7,4%, tj. o 0,2% mniej niż w maju) niewiele już w tym względzie zmieniła. Z drugiej strony, świat obiegły osobliwe niepokoje związane z podwyższonym stanem terrorystycznego zagrożenia, łączonego z przedostaniem się na wolność sporej grupy ekstremistów. Stąd też w minionym tygodniu kurs kontraktów na ropę WTI wzrósł o +2,1%, a na Brent o +1,7%.
Oceniając kluczowe dla lipcowych wzrostów - czynniki geopolityczne, powinno się zwrócić uwagę na: rozpoczęcie inspirowanego przez Stany Zjednoczone dialogu izraelsko – palestyńskiego; kierowanie inspektorów ONZ zamiast interwencji zbrojnej, jako odpowiedź w sprawie sygnałów o użyciu broni chemicznej przez reżim w Damaszku; obupólną koncyliacyjność nowej głowy państwa Iranu i USA, czy wreszcie „scedowanie” konfliktów w Egipcie na tamtejszą armię. Wszystko to tworzy obraz względnego spokoju na najbliższe tygodnie. Potencjalnych newralgicznych obszarów jest oczywiście więcej, ale cześć z nich uległa swoistej ambiwalencji, jak choćby niekończąca się fala zamachów w Iraku.
W środę kończy się ramadan, a w kolejnym tygodniu rynki złota będą już pod wpływem raportu World Gold Council za II kw. br. Powinien on wykazać niesłabnące zainteresowanie fizycznym nabywaniem kruszcu. Tendencję tę należałoby więc zestawić z obserwowanymi symptomami poprawy koniunktury w Europie Zachodniej. Kiedy gospodarki ożywiają się, to towarzyszy temu zazwyczaj uaktywnianie się impulsów inflacyjnych. „Żółty metal” w poprzednim tygodniu (w sieci i w ramach fixingu na –1,6%), lecz „miał do tego prawo”, bowiem w ciągu lipca podrożał o +10,2%. Z drugiej strony, nie słabną niedźwiedzie narracje dla kruszcu. Przed weekendem do cyklu pro-zniżkowych prognoz włączył się szwajcarski UBS, snując przewidywania co do średniej ceny złota w latach 2014 – 2015 na poziomach, odpowiednio: 1325 USD/oz oraz 1200 USD/oz. Swoją drogą to co się w tym roku wydarzyło po opiniotwórczych działaniach globalnych banków, jako żywo wpisuje się w tezy w keynesowskiej Ogólnej teorii zatrudnienia, procentu i pieniądza. Skądinąd poglądy te w nie mniej przystępnej formie „restauruje” np. Jan Toporowski na kartach Dlaczego gospodarka światowa potrzebuje krachu finansowego.
Srebro tak jak w minionym tygodniu, tak i w trakcie lipca zachowywało się znacznie gorzej od złota. W sieci podrożało w ubiegłym miesiącu o +0,6%, zaś w ramach fixingu, gdzie baza była niższa - odbicie stało się bardziej okazałe, bo wyniosło +5,7%, ale w ostatnim dniu handlowym tego miesiąca - dyferencje były już rzecz jasna nieznaczne. Srebro w obrocie elektronicznym zakończyło lipiec z ceną 19,76 USD/oz, a odczyt fixingowy to 19,94 USD/oz.
W poprzednim komentarzu pozwolono sobie na dygresję, że rynek metali przemysłowych cechuje się teraz korzystnym dla nabywców - mniejszym tłokiem „przy ladzie", a największą aktywność na tym polu wykazują dotąd kupcy reprezentujący popyt przemysłowy. Po ubiegłotygodniowych notowaniach widać, że gra pod zwiększenie globalnych mocy może wkrótce inspirować coraz szersze kręgi. Poza niklem (–0,07%), którego jest pod dostatkiem (pełne też składy LME), wzrosły kursy: aluminium (+0,4%), cyny (+8,0%), cynku (+0,2%), miedzi (+1,6%), ołowiu (+2,4%).
Na rynku towarów rolno – spożywczych głównym wydarzeniem była kontynuacja cenowej „masakry” soi. W minionym tygodniu fasolka (–10,2%) i śruta (–4,6%) znów zanurkowały. W sumie w trakcie dwóch minionych tygodni, pod wpływem oczekiwań amerykańskiej „klęski urodzaju” (USA to ok. 35% światowej podaży i połowa globalnego eksportu), sojowe kontrakty terminowe straciły łącznie na wartości: –19,5% (fasolka) oraz –20,8% (śruta). Oznacza to, że od początku roku stopa zwrotu na soi wynosi –14,0% (dla fasolki) i –8,1% (dla śruty), pojawia się jakby nie było potencjalna szansa na gwałtowne odreagowania, za sprawą ewentualnych czynników pogodowych lub/i doniesień o istotniejszych ruchach popytowych. Impulsy tego typu poprawiają nieco sytuację notowań pszenicy (w tygodniu zwykła +1,7%, Kansas +2,2%, w lipcu stosownie: +1,0%, +4,4%). Od początku roku ceny obu tych pszenicznych aktywów spadły jednak o –15,1% oraz –14,9%. W przypadku trzeciego podstawowego zboża, tj. kukurydzy - zeszły tydzień (–3,1%) i lipiec (–8,7%) zakończył się wyraźnie pod kreską. W ujęciu od początku roku, jest to już prawdziwa głębia wynosząca aż (–28,6%). Pokusa do gry pod odbicie i tutaj robi się spora, ale ryzyko podażowe jakie się z tym wiąże jest doprawdy spore. Aby je jakoś ograniczyć – warto wyraźnie wsłuchiwać się w ton komunikatów z Rosji czy Ukrainy, bo jakiś sygnałów związanych z potencjalnym ograniczeniem podaży eksportowej pochodzącej z tych krajów, można chyba się spodziewać.
W tej sytuacji - rachitycznym, ale jednak liderem wzrostów na rynku zbóż pozostaje szorstki ryż. W poprzednim tygodniu stracił (–0,5%), w lipcu z kolei zyskał (+0,5%), zaś od początku roku jego cena zmieniła się o +2,8%.
W obliczu zbożowych turbulencji mogłoby się wydawać, że zdezorientowany co do kierunku marszu pozostaje rynek „czerwonego mięsa”: chuda wieprzowina (w tygodniu –1,0%, w lipcu –14,7%, od początku roku –2,1%), wołowina (buhaje: tydzień +2,8%, lipiec +2,4%, od początku roku +4,9%; krowi żywiec: tydzień –0,9%, lipiec –0,4%, od początku roku –8,7%). Z przekroju przytoczonych stóp zwrotu wynika, że inwestorzy wyraźnie kierują się azymutem tzw. „fundamentów”, opierając się na „wytycznych” najniższego stanu pogłowia w USA od lat 50. zeszłego stulecia.
Rezonu nie traci kakao. Jego zeszłotygodniowy spadek cen (–1,8%) to chyba efekt realizacji zysków za lipiec (+6,2%), od początku roku kurs kakao wzrósł o +2,5%, co stawia je w blasku lidera „segmentu mokka”.
Ceny Arabiki niezmiennie (niczym piechota w pieśni Okudżawy o tym tytule) znajdują się w odwrocie, w skali tygodnia (–3,5%), lipca (–1,6%) i od początku roku (–17,9%). Ciągle na tym tle korzystniej kształtują się notowania pośledniejszej, lecz lepiej sprzedającej się w czasach kryzysowej posuchy Robusty (tydzień –2,0%, lipiec +6,4%, od początku roku –2,2%). Zeszło-miesięczny wzrost kursu zawdzięcza - Robusta w dużej mierze nadmiarowi deszczów w Wietnamie, globalnym zagłębiu tej odmiany używki.
W minionym tygodniu dodatnio zamknęły się rynki kontraktów cukrowych (biały +2,0%, trzcinowy +1,7%). Stało się to pod wpływem obaw związanych z brazylijskimi mrozami, w dłuższej perspektywie trudno jednak nie ulec argumentom kolejnego z rzędu sezonu nadpodaży, chyba że do akcji znów wkroczy niesprzyjająca aura w głównych regionach uprawnych świata. W lipcu ceny białego słodzika spadły o–2,3%, a od początku roku o –6,5%, brązowego, czyli trzcinowego wzrosły w lipcu o +0,1%, ale od początku roku straciły już –14,3%.
Podobną wartością rocznej zmiany kursu (tj. +13,1%), lecz ze znakiem przeciwnym legitymuje się bawełna. W minionym tygodniu jej notowania pozostały praktycznie na niezmienionym poziomie, a w lipcu dołożyły do tegorocznej progresji kursu +1,0%.
Królem rynków towarowych jest w tym roku koncentrat mrożonego soku pomarańczowego, dający od stycznia zarobić jak dotąd 21,5%, z czego w samym tylko lipcu +11,5%. W minionym tygodniu przyszedł czas na odpoczynek (–0,8%). Zasadniczych stymulatorów notowań doszukiwać się należy w czynnikach ograniczających podaż, tj. pladze chorobowej jaka nawiedziła w tym roku plantacje na Florydzie oraz w realnych i oczekiwanych rezultatach huraganów. Z drugiej strony, pokusa realizacji zysków jest już spora, a o tym jak szybko można przeprowadzić „detronizację” przekonali się, jak powyżej wspomniano - właściciele kontraktów na soję.
Wojciech Szymon Kowalski