Jeśli prawdą jest, że na giełdach w krótko- i średnioterminowym wymiarze 90% stanowi psychologia, to w takich dniach jakie były w minionym tygodniu – już nie tyle chyba psychologia, co raczej ze względu na gwałtowność reakcji - psychoza. Z tych też względów, warto (przynajmniej selektywnie) interesować się teraz rynkami towarowymi, tym bardziej im większa będzie narracja wokół oczekiwanego trendu spadkowego. W przypadku ropy naftowej (w minionym tygodniu: Brent –4,6%, WTI –4,0%, OPEC Basket –1,8%) nie można zapominać, że ci, którzy decydują o lwiej części podaży trzymają rękę na kurku i w każdej chwili mogą go nieco przykręcić, choćby ze względu na „pilną potrzebę” konserwacji. Poza tym, owi dystrybutorzy funkcjonują w określonej przestrzeni geopolitycznej, która oazą spokoju nie jest i w przewidywalnej przyszłości nie będzie. Owszem ewentualny akcent koncyliacyjny ze strony nowo wybranego prezydenta Iranu zmniejszyć może ryzyko konfrontacji z Izraelem, ale w przypadku Syrii jest już coraz gorzej. Rok temu mówiło się o 10 tys. ofiar tego konfliktu, dziś ich liczbę szacuje się niestety na 100 tys. osób. Tragedia tym większa, że końca jej nie widać.
Obserwując obsuwające się w dawno niewidzianym tempie ceny złota (w zeszłym tygodniu –6,9%), warto jednocześnie przybliżyć sobie definicje i reakcje rynków w warunkach, gdy uaktywniają się (zapomniane w ostatnich dekadach) zjawiska: stag- i slumpflacji. Kurs na co najmniej jedną z tych kategorii makroekonomicznych został już najwyraźniej obrany. Przy czym, w popularnej „cegle” Samuelsona i Nordhausa, za dużo akurat na ten temat nie ma.
Na piątkowym zamknięciu uncja „żółtego metalu” kosztowała w zależności od miejsca odczytu: 1294,01 – 1295,55 (w obrocie elektronicznym) oraz 1295,25 USD na fixingu. Eklektyczne spojrzenie na rynek, tj. przez pryzmat fundamentów i techniki, pozwala analitykom bulionowego banku Scotia Moccata przyjąć, że po przełamaniu kluczowych oporów na 1322 USD/oz, następnego wsparcia upatrywać powinno się na poziomie 1180 dolarów za uncję. Jednocześnie przypomina się, że kruszec kosztujący poniżej 1250 dolarów byłby też sygnałem do ograniczenia produkcji, wiązałoby to się z przekroczeniem przeciętnego progu rentowności kopalń.
Stoickość warto chyba również zachować względem wszystkich tych projekcji, z których przebija założenie o trwałej zwyżce kursu amerykańskiego dolara. I to nie tylko, ze względu na powracające na jesieni, w zależności od założeń - we wrześniu lub na przełomie października – listopada, problemy z limitami zadłużenia Stanów Zjednoczonych. To, że się pojawią jest wiadome, natomiast klimat „debaty w duchu wzajemnego zrozumienia” im raczej nie grozi. Dla niżej podpisanego kluczową sprawą jest sprawa następcy Bena Bernanke. Jeśli faktycznie okazałoby się, że schedę przejmie Janet Yellen, obecna wiceprezes Fed i szefowa kalifornijskiego oddziału Rezerwy Federalnej, to może być to sygnał dla rynków, aby kto żyw ruszył „na północ”. Scenariusz Go Nord przy tej „opcji personalnej” wydaje się zasadnym choćby z tego względu, iż pani profesor jest wręcz ortodoksyjną zwolenniczką polityki rekordowego obniżania stóp procentowych i pompowania ogromnych kwot do gospodarki USA, w celu jest ożywienia i generowania tą drogą nowych miejsc pracy. Wykładowczyni makroekonomii na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, przez wiele lat zajmowała się analizami rynku pracy. Warto dodać, że badania te prowadziła wraz ze swym mężem George`em Akerlofem. Dla przypomnienia tym, który wraz z Michaelem Spence`em i Josephem Stiglitzem otrzymał w 2001 r. ekonomicznego Nobla za teorię asymetrii informacji. Tak na marginesie, od niemalże wieków jednym z najbardziej skutecznych sposobów radzenia sobie z dyskomfortem asymetrii - są metale szlachetne, a zwłaszcza złoto...
W przypadku srebra przecena tygodniowych notowań była nieco większa, bo wyniosła od –8,3% (fixing) do –8,9% (handel sieciowy), zatrzymując się na koniec piątkowego obrotu na poziomach, odpowiednio: 20,06 USD/oz i 19,87 USD/oz. Dla srebra linię wsparcia postrzega się teraz w przedziale: 19,00 USD/oz – 19,66 USD/oz.
Spadały także ceny metali przemysłowych, w ujęciu spotowym skala zeszłotygodniowych minusów dla: aluminium (–3,7%), cyna (–3,6%), cynk (–0,5%), miedź (–3,8%), nikiel (–3,1%), ołów (–3,9%). „Czerwony metal” kolejny raz już w tym roku przełamał granicę 7 tys. dolarów, dotykając przez moment poziomu 6768,19 USD/t. Za każdym poprzednim razem niczym kosodrzewina szybko się podnosił powyżej 7000 dolarów. Kreśląc na ten rok przewidywania cenowe dla Red One, notabene w warunkach osobliwego deficytu tego typu prognoz, założyliśmy wówczas (tj. koniec grudnia 2012 r.), silne wahania kursów miedzi z docelowym zasięgiem spadku do 6,5 tys. USD/t. Jeśli taki scenariusz miałby się punktowo zrealizować, to najprawdopodobniej chyba podczas rozpoczętego właśnie lata.
W kontekście obecnych zawirowań na chińskim rynku międzybankowym trzeba uwzględnić też fakt, że sporo kredytów dla tamtejszych deweloperów udzielanych było pod zastaw miedzi, jeśli banki zaczną je w poszukiwaniu gotówki realizować - to reszty nie trudno sobie dopowiedzieć.
Niemniej w całej tej kakofonii spadkowych komentarzy, na uwagę zasługuje cyna. W przekroju 12–miesięcznym metal ten ciągle pozostaje na plusie (ok. 6%). Analitycy BNP Paribas zwracają uwagę na rosnący corocznie o kilka procent popyt i ograniczone możliwości podażowe. Producenci komputerów zapowiadają globalny kontratak na część utraconego przez nich w ostatnim okresie rynku - na rzecz iphonów/smartfonów oraz ipadów/tabletów. Innymi słowy popyt na cynę gasł raczej nie będzie. Z tego m.in. powodu aktualne prognozy ekspertów francuskiego banku zakładają kształtowanie się średnich cen cyny na poziomie 22400 USD/t - w tym oraz 25000 USD/t - w 2014 r., wobec obecnych: 19 515 USD/t (spot) i 19595 USD/t z dostawą za 3 miesiące.
Spadkowej fali nie zdołało się oprzeć wiele towarów rolno – spożywczych, do tych które jednak zdołały zakończyć miniony tydzień nad kreską należały głównie zboża, tj.: pszenica („zwykła” +2,4%, Kansas +3,5%), kukurydza (+1,0%) oraz „czerwone mięso”: chuda wieprzowina (+0,7%), wołowina (buhaje +2,2%, krowi żywiec +2,8%). O ile zboża znajdują się pod presją tegorocznego urodzaju, ewentualnie przejściowo zakłócanego – przez różne manipulacje podażowe (np. ograniczenia eksportu itp.), to w przypadku mięsa - wreszcie zaczynają uaktywniać się tzw. fundamenty. Trudności z odbudową stada w Stanach Zjednoczonych, znajdującego się na najniższym poziomie od 72 lat, zagrażają długoterminowym dostawom wołowiny, oświadczył w niedawnym komunikacie Departament Rolnictwa USA. Z kolei dokonane właśnie przez Chińczyków przejęcie Smithfielda, skutkować ma zwiększonym eksportem wieprzowiny do Państwa Środka.
Nadzieję na ten kierunek zbytu niezmiennie żywią również posiadacze zmagazynowanej w nadmiarze bawełny. Jej kurs spadł w poprzednim tygodniu do 85,37 centów za funt, czyli aż o –6,2%. Swoje stracili też w tym czasie (–3,2%) posiadacze kontraktów na koncentrat mrożonego soku pomarańczowego, niemniej w dalszym ciągu jest to zdecydowany pretendent do liderowania stopom zwrotu na rynkach towarowym, w kończącym się pierwszym półroczu.
Na przeciwległym niejako biegunie tkwi stale kawa (Arabica –2,2%, Robusta –1,1%). Z kolei poprawa warunków pogodowych w Ghanie (nr 2 w światowej produkcji z 20% w niej udziałem) w połączeniu z klimatem powszechnego strachu na rynkach, przełożyły się na tygodniowy spadek cen kakao o –4,4%. Oparł się temu natomiast cukier, tak jakby w myśl sławnego przedwojennego sloganu, że krzepi (w tygodniu biały +2,4%, trzcinowy +0,2%). Progresja londyńskich notowań słodzika to w głównej mierze echo wiosennych problemów z zasadzaniem buraków cukrowych w Rosji i na Ukrainie. Z basenu Morza Czarnego pochodzi co najmniej ¼ pozyskiwanego z tych warzyw cukru.
Spory potencjał zmian w zakresie tendencji mogą wnieść na rynki towarowe (kawy, soi, cukru) ostatnie wydarzenia w Brazylii. Ów naprawdę spory konflikt społeczny w tym kraju, to niemal klasyczny „mechanizm buntu” skonstruowany swego czasu przez wicehrabiego de Tocqueville (1805 – 1859). Do zasadniczych przesileń do chodzi wówczas, gdy zmiany w dobrym kierunku przebiegają po prostu zbyt wolno.
Wojciech Szymon Kowalski
EFIX Dom Maklerski SA