W ekonomii w przeciwieństwie do nauk ścisłych „nie mamy możności utrzymywania stałych warunków zewnętrznych. (…) Możemy tylko obserwować układ cen i zakupów w środowisku, w którym wielu w różnych okolicznościach podejmuje podobne decyzje. (…) Przykładem dziedziny, w której występują podobne problemy jest meteorologia” - napisał ponad pół wieku temu, we Wstępie do ekonometrii, Lawrence R. Klein - późniejszy noblista (z 1980 r.), zwany także „ojcem makromodeli gospodarki amerykańskiej”. Rynki towarowe cechuje to, że ogniskują obie te obiektywne ograniczone dziedziny, czyli i gospodarkę i pogodę.
Stąd też choćby już spoglądając na relatywnie wysokie ceny ropy naftowej warto pamiętać, że USA, czyli największy konsument paliw płynnych, wchodzi właśnie w pełnię sezonu grzewczego. Tym jednak co przynajmniej petryfikuje notowania ropy jest przede wszystkim niezmiennie geopolityka. Szczególnie niepokojące obecnie - inicjatywy prezydenta Egiptu, dążącego do teokratycznej dyktatury. Tego rodzaju zapędy spotykają się z coraz większym sprzeciwem społecznym, a to stabilizacji w regionie zwanym „globalnymi Bałkanami” na przełomie starego i nowego roku zdecydowanie nie sprzyja. W jednym z bodajże wrześniowych komentarzy na antenie stacji TVN CNBC, niżej podpisany stwierdził, że na koniec 2012 r. baryłka ropa wydobywanej z dna Morza Północnego może kosztować ok. 118 dolarów i prognozę tę jak najbardziej w dalszym ciągu podtrzymuje.
Sporo optymizmu, szczególnie średnioterminowego można zapewne zadedykować uczestnikom rynku złota. Obrazowi jaki utrwalił się u progu grudnia, przy cenach wyjściowych na końcówkę 2012 r. (w sieci 1714 - 1717 USD/oz, przy tygodniowym spadku o 2,0%, a na fixingu 1726 USD/oz, spadek o 0,4%) towarzyszą z jednej strony - wskazania niemal żelbetonowego wsparcia, wykreślonego przez chartystów z City Group na poziomie 1700 – 1710 USD/oz wraz z pierwszym oporem na linii 1738 USD/oz. Z drugiej strony sukcesywnie przybywa też kruszcowych byków. Ostatnio do tego grona dołączyli specjaliści z TD Securities - widzący kruszec - od dziś za rok - w okolicach przynajmmniej 2 tys. „zielonych” za uncję (jakby nie było jest to jakieś kilkanaście procent wyżej). Ekspercie tej z kanadyjskiej firmy maklerskiej prognozują też, że mniejszy kuzyn „żółtego metalu”, czyli srebro, ma w tym samym czasie oscylować wokół 44 USD/oz wobec 33 – 34 USD/oz obecnie (w ubiegłym tygodniu w sieci –1,8%, zaś w ramach fixingu +2,6%).
Wielu analityków coraz przychylniej wypowiada się o rynku metali nieszlachetnych. Przy czym trzeba pamiętać, że osądy te w znacznym stopniu kształtowały się pod wpływem listopadowego ocieplenia rynku. W minionym tygodniu w wymiarze spotowym: aluminium (+7,7%), cyna (+5,8%), cynk (+5,9%), miedź (+3,5%), nikiel (+3,4%), ołów (+4,0%). Pisaliśmy o tym na tych stronach jeszcze pod koniec października, zakładając, że taki wzrostowy scenariusz jest jak najbardziej realny, ale ze względów bezpieczeństwa powinno się go postrzegać jedynie w kategoriach przejściowych, bo wskaźniki ogólnogospodarcze dla świata są, i póki co będą, jeszcze dość kiepskie.
W dłuższej perspektywie na ceny metali przemysłowych coraz większy wpływ powinna wywierać przybierająca na sile reindustrializacja gospodarki amerykańskiej. Z czasem po rozum do głowy, tzn. w tym samym kierunku - powinien wreszcie pójść również Stary Kontynent.
Ostatni tydzień listopada schłodził ceny większości towarów rolno - spożywczych. Ochroniły się przed tym głównie bawełna i zboża. Te drugie - przede wszystkim ze względu na swój strategiczny charakter, stanowiący podstawę wyżywienia. Dlatego też pszenica (zwykła +1,8%, a Kansas +2,2%), kukurydza (+1,1%), soja (+1,7%, a śruta +2,7%) i szorstki ryż (+1,5%) dość wyraźnie zyskały na wartości. Tygodniową przecenę, która jednak powinna tylko dobrze zrobić dla kontynuacji tendencji wzrostowej, odnotowało „czerwone mięso”. Ceny kontraktów na chudą wieprzowinę spadły w tym czasie o 1,6%, a na wołowinę o 1,3% (buhaje) i 1,7% (krowi żywiec).
Po dwóch wcześniejszych tygodniach silnych wzrostów, wynoszących w sumie ok. 17%, przyszedł czas korekty dla notowań koncentratu soku pomarańczowego (–3,0%). Wprawdzie kierunek kursu dla tej kategorii towarowej słynnie z nieprzewidywalności, ale tym, co będzie nim targać o tej porze roku jest głównie zimowa aura, a ściślej skala jej łagodności.
Z kolei spadek o 1,2% zeszłotygodniowego kursu kakao, to rezultat miesięcznego (październikowego) biuletynu ICCO, z którego inwestorzy dowiedzieli się m.in., iż w III kwartale br. popyt na ten surowiec z Europy i Ameryki Północnej, był niższy niż przed rokiem, odpowiednio o 16,2% i 2,2%. Tym niemniej uwzględniając o ok. 8% gorsze od poprzednich - globalne plony w sezonie 2011/2012, informacją o spadku popytu może mieć wartość głównie historyczną. W każdym razie wzrost cen kakao wydaje się znacznie bardziej przekonywujący niż progresja cen cukru, mimo, że zeszłym tygodniu zdołał on wyjść tuż nad kreskę (biały londyński +0,9%, trzcinowy +0,6%).
Ostatnim dniom towarzyszyły silna artykulacja dwuletniego dołka na kawie. Pewną kawową osobliwością tych dni było to, że mówiono o tym w kontekście Arabiki (–0,4%), a wzrosły akurat ceny Robusty (+3,0%). Cóż, słowo kawa, nie tylko po polsku, jest rodzaju żeńskiego, a to oznacza, że zmienność i przekorę już w swej naturze. Taki jej urok.
Wojciech Szymon Kowalski
EFIX Dom Maklerski SA