Podwyższona temperatura wokół Synaju, ciążący raczej ku dołowi dolar, a także pełnia automobilowych, wakacyjnych wojaży, przyczyniły się do tego, że ceny ropy naftowej zakończyły miniony tydzień nad kreską. Wartość lekkiej, słodkiej ropy amerykańskiej WTI wzrosła w tym czasie z 91,36 do 93,35 dolarów (tj. o 2,2%), a jej brytyjski odpowiednik Brent zyskał 4,0% (ze 109,01 do 113,38 USD/bbl). Jeszcze większą dynamikę, bo o 4,3%, choć na nieco niższym pułapie (tzn. z 103,05 do 107,50 dolarów) odnotowała 12-gatunkowa baryłka kartelu (OPEC Basket). Jeśli rynki w tym tygodniu odłożą na bok sympozjalne konotacje o Jackson Hole, gdzie na ostatni dzień sierpnia zaplonowano wystąpienie Bena Bernanke, to także ropa może udać się na (niedługi) urlop, chyba, że kanikułę przerwie geopolityka.
W podobny scenariusz wpisuje się złoto, które np. wg analityków BNP Paribas znajdować się ma ponoć „w blokach startowych”, z tym, że dużo większe znaczenie przypisują oni oczekiwanej wspólnej akcji najważniejszych banków centralnych, niż samej w sobie prelekcji szefa Fed. Jednocześnie podzielają pogląd, iż wielu graczy pozostaje ciągle do złota zniechęconych, preferując papiery skarbowe: USA, Japonii, Niemiec czy państw skandynawskich. W trakcie minionego tygodnia ceny złota wzrosły o 1%, zarówno w handlu sieciowym, jak i na fixingu, zatrzymując się na poziomie 1620 USD/oz. Zdaniem sporej rzeszy chartystów pierwsza linia oporu przechodzi przez punkt 1625 USD/oz.
Od „żółtego metalu” lepiej w tym czasie radziło sobie srebro. Na fixingu zyskało bowiem 2,3%, zaś w handlu elektronicznym wzrost był wprawdzie o połowę mniejszy (tj. +1,1%), lecz właśnie w ramach tego systemu notowań srebro zdołało zakończyć tydzień powyżej 28 dolarów za uncję. Fixingowe srebro poziom ten odnotowało we wtorek, po raz pierwszy zresztą po prawie pięciu tygodniach przerwy.
Logika tzw. „gospodarki wspak”, cechującej się entuzjazmem rynków na wieść o słabych danych makroekonomicznych, które interpretowane są jako osobliwe akceleratory kolejnej rundy monetarnych interwencji - spowodowały, że ożywienie dotarło również do metali przemysłowych. Oprócz niklu (–1,1%) wzrosły ceny (spotowe) wszystkich pozostałych metali, tj.: aluminium (+1,6%), cyny (+0, 7%), cynku (+0,8%), miedzi (+1,4%) i ołowiu (+1,4%).
Poważny zgryz mają na pewno uczestnicy rynków rolno – spożywczych. Przede wszystkim odnosi się do tych, które w ostatnim czasie na fali amerykańskiej (i nie tylko) suszy urosły do niebotycznych wręcz rozmiarów. W minionym tygodniu krótkoterminowi gracze w większości kontynuowali zamykanie pozycji. Dotyczyło to w pierwszej kolejności kukurydzy: (–1,1%), pszenicy (–0,4%) wraz z jej „jankeską” odmianą Kansas (–0,1%) oraz połowicznie także soi (ziarno +2,3%, śruta zaś –2,1%). Spadki na parkietach zbożowych byłyby najprawdopodobniej głębsze, ale ich regres amortyzowały zlecenia funduszy inwestycyjnych, dokonujących alokacji na skutek zapływających do nich oszczędności. Gdyby nie popyt instytucjonalny, to skala obniżek na zbożach mogłaby być podobna do tej, którą obserwowaliśmy na rynku cukru (biały londyński –5,1%, trzcinowy amerykański –5%).
Drogie zboża kierują wreszcie baczniejszą uwagę na rynek mięsa czerwonego. W minionym tygodniu ceny kontraktów na chudą wieprzowinę wzrosły o 2,4%, a na wołowinę o 0,9% (tuczniki) i 0,8% (żywiec). Tak dla przypomnienia – do produkcji 1 kg mięsa potrzeba ok. 7 kg pasz, a dla ich wytworzenia podstawowym składnikiem (w ok. 80%) są zboża. Ich horrendalnie ceny przekładają się z kolei na rynek ryżu. W poprzednim tygodniu gatunek „szorstkiego” ryżu podrożał zaledwie o 0,1%, ale atmosferę wokół nieco podgrzewają przypuszczenia, iż władze Indii mogą wkrótce wprowadzić na jego eksport embargo. Doświadczenia jednak wskazują, że rezonans restrykcji dotyczących sprzedaży za granicę, jakie ostatnimi czasy mają w zwyczaju „fundować” rynkom Hindusi, poza pierwszymi impulsami, bywają odwrotnie proporcjonalne od oczekiwań. Spektakularnym tego przykładem jest bawełna (w tygodniu –0,1%), która zapewne jest ciągle dobrą inwestycją, bo jej funt kosztuje sporo poniżej dolara, ale w znacznie dłuższym terminie, tj. co najmniej pół roku. Tyle mnie więcej czasu może również potrwać odbudowanie się tendencji wzrostowej na soku pomarańczowym (–0,8%). Chyba, że po wyjątkowo gorącym lecie, Stany Zjednoczone (np. Florydę) nawiedzi plaga dotkliwych mrozów.
Na razie brak niekorzystnych sygnałów o pogodzie spycha notowania kawy. W zeszłym tygodniu kurs Arabiki obniżył się o 3,6%, a Robusty o 2,2%. Rynek używki znajduje się pod znaczą presją podażową Wietnamu, będącego globalnym zagłębiem Robusty. Niemniej sygnały o wielkości i jakości zbiorów kawy w Brazylii czy w Afryce, nie są już tak jednoznaczne. Ponadto zbliża się okres zwiększonego uruchomienia mocy przetwórczych, a to niemal zawsze odkłada się na cenach. Grę pod niesprzyjającą aurę kontynuują byki na rynku kakao (w ubiegłym tygodniu +2,1%), tym co może pokrzyżować ich plany jest trwała aprecjacja amerykańskiej waluty, ale to nie dotyczy przecież tylko kursów kakao…
Wojciech Szymon Kowalski
EFIX Dom Maklerski SA