Być może jest to zbyt epicka paralela, zwłaszcza jak na to miejsce, lecz obserwując uroczystość otwarcia Letnich Igrzysk trudno było oprzeć się wrażeniu, że w ten sposób „Europa wróciła”. A właściwie cały Zachód, bo odnosi się to przecież i do obu Ameryk, i do Australii, które - historycznie rzecz ujmując – są „aneksami” do Starego Kontynentu, opartego na chrześcijańskiej tradycji, śródziemnomorskiej kulturze oraz rzymskiej koncepcji prawa. Jako swoiste preludium do niezapomnianej inauguracji Olimpiady w Londynie, można traktować czwartkowe wystąpienie Mario Draghi`ego, do którego nomen omen doszło nie gdzie indziej, ale właśnie w stolicy Wielkiej Brytanii. Szef centralnej instytucji monetarnej strefy euro zapowiedział, że Europejski Bank Centralny będzie bronił wspólnej waluty tak, jak to się dzieje, gdy kwestie ocierają się o sprawy życia lub śmierci. Nic więc dziwnego, że jego głos okazał się prawdziwym balsamem na rany poharatanych w ostatnim czasie inwestorów. Bardzo szybko przełożyło się to na dynamiczny powiew optymizmu.
Jednak na towarowych parkietach, w porównaniu z tym, co zaobserwowano na rynku akcji, nastroje były znacznie bardziej stonowane. Ceny ropy naftowej wreszcie zafundowały sobie odpoczynek. O ile wartość baryłki Brent pozostała praktycznie na niezmienionym poziomie 106,55 dolarów (tj. –0,1%), to jej zamorski odpowiednik WTI zakończył piątkowy obrót z kursem 90,13 USD/bbl, czyli o 1,2% niższym niż przed tygodniem. Nieco większy regres odnotowały ceny 12-gatunkowej, „koszykowej” ropy naftowego kartelu (OPEC Basket), które skurczyły się w tym czasie z 102,07 USD/bbl do 100,57 USD/bbl. Wraz z nadejściem sierpnia po obu stronach Atlantyku nastaje okres urlopowy, a tym samym wzmożonego popytu na stacjach paliwowych. W pierwszych dniach tego tygodnia dowiemy się jak radzili sobie w II kw. br. tacy potentaci naftowego biznesu jak np. British Petroleum. W tym samym miesiącu, a ściślej jego 18-tego dnia kończy się ramadan. Cezury tej nie należy wiązać jedynie ze zwiększonymi utargami jubilerów, ale niestety także z prawdopodobnym wzrostem napięcia geopolitycznego w Zatoce. Poza tym, rynek ropy będzie w najbliższym czasie coraz silniej skorelowany z sondażami wyborczymi, dotyczącymi wyścigu do Białego Domu. Kandydat Republikanów Mitt Romney odwiedza właśnie Izrael. Znajomość z premierem Beniaminem Netanjahu uwiarygodnia jego twarde stanowisko w sprawach bliskowschodnich. Nie brakuje opinii, że ewentualna wygrana Romneya oznaczałaby prawdopodobnie jeszcze większe zacieśnienie kontaktów amerykańsko – izraelskich.
Przytoczona determinacja prezesa EBC wygenerowała wzrostowe impulsy na rynku złota. Wprawdzie stratedzy UBS budują nieco inne story, oparte przede wszystkim na sceptycyzmie agencji Moody`s, w sprawie perspektyw utrzymania ratingu AAA przez Niemcy, Holandię i Luksemburg, to jednak - co niejednokrotnie na tych stronach artykułowano - gdy bezpieczeństwo się poprawia, to i kruszcowy „bezpieczny port” odnotowuje zwiększony ruch. W zależności od miejsca notowań ceny złota wzrosły w trakcie zeszłego tygodnia od 2,4% (w handlu elektronicznym) do 2,6% (w ramach fixingu). „Żółty metal” wyceniany był w piątek na 1622,5 USD/oz (w obrocie sieciowym) i 1618,2 USD/oz (na fixingu). W opinii „chartystów” pierwszy opór to okolice 1620 USD/oz, drugi to 1640 USD/oz. Jeśli dolar umocni się w tych dniach, bo tempo wzrostu amerykańskiej gospodarki w II kw. br. (+1,5%), oddala szybką perspektywę QE3 (zdaniem niżej podpisanego do września br.), to rynek w najbliższych dniach może raczej szukać dolnych ograniczeń, a te wykreślane są wokół 1562 USD/oz.
Wzrost cen złota przyczynił się do wsparcia notowań srebra (+1,6% w handlu elektronicznym oraz +2,4% na fixingu). Od dłuższego czasu srebro oscyluje wokół 27 dolarów za uncję, gdy jednak przyjdzie kolejna, szeroka fala wyprzedaży, to problemem będzie utrzymanie się kursu powyżej 25 USD/oz. Jest to tym bardziej prawdopodobne, iż rodzina metali przemysłowych, do której w ok. 60% należy też srebro, przeżywa dość trudny okres.
Ceny miedzi wykazywały w poprzednim tygodniu sporą zmienność, by ostatecznie zamknąć bilans 5-cio sesyjnego handlu na małym minusie (tj. –0,2%). Niemniej 7555 „zielonych” za tonę to jak na obecne realia ciągle bardzo drogo. Istotna informacja dla fundamentów popłynęła w tych dniach
z Peru. Okazuje się, że w okresie pięciu pierwszych miesięcy 2012 r. produkcja miedzi w tym kraju (ok. 8% globalnej podaży) zwiększyła się o 8%.
Ubiegły tydzień przyniósł oczekiwaną (na tych stronach od dwóch tygodni) korektę na rynku zbożowym. Liczący więc na niezłomną progresją, a zarazem niepomni ostrzeżeń, że każdy rynek ma sufit, mogą czuć się zawiedzeni. Jeśli ceny zbóż jeszcze gwałtowniej, a zwłaszcza głębiej spadną, tym przedpole dla średniookresowych zakupów (tzn. co najmniej do końca jesieni) stanie się bardziej bezpieczne. W innym razie od segmentu zbożowego może lepiej trzymać się już z daleka. Zwłaszcza, że podobne opinie przebijają się coraz wyraźniej do świadomości inwestorów. Przykładem niech będzie rynek soi, której ceny spadły w trakcie zeszłego tygodnia o 4,2% (ziarno) i 3,1% (śruta). Nie mniej emocji dostarczają rekordowe poziomy cen kukurydzy (–2,2%). Oczywiście jeśli wsłuchać się w ton weekendowej narracji, dotyczącej odczytów prognoz klimatycznych, tj. braku deszczy w różnych regionach uprawnych Ameryki, to tylko zamknąć oczy i kupować. Rzecz w tym, iż rynek roślin uprawnych cechuje się szczególnie dużą zmiennością, czyli nieprzewidywalnością. Nasłuchując płynące prawie zewsząd doniesienia o druzgocącej klęsce pogodowej, łatwo zostać podpuszczonym. W miniony tydzień, w którym ceny pszenicy na parkietach zbożowych USA spadły o 4,7%, a odmiany Kansas o 3,7%, rynki wchodziły z newsem, iż tegoroczne plony w Kazachstanie mogą spaść w stosunku do tych sprzed roku o ok. 40%. Informacja ta interpretowana była dość szeroko, z silnym akcentem na geografię upraw regionu Morza Czarnego (Rosja, Ukraina, Rumunia). Niemniej zapomniano dodać, iż uprawy pszenicy są w skali globu dość istotnie zdywersyfikowane, a Kazachstan to średniorocznie rzecz biorąc ok. 2% światowej produkcji. Poza tym, warto nadmienić, że ubiegłoroczne plony były w tym kraju doprawdy wyjątkowe i jest więc z czego spadać. Ponadto ceny zbóż mają już zapewne w cenach zdyskontowany efekt embarga dla eksportu z Rosji lub/i Ukrainy, ale póki co kraje te takiego stanowiska formalnie jeszcze nie zabrały.
Pragnącym grać na zwyżkę można poddać uwadze rynek „mięsa czerwonego”. Horrendalnie wysokie ceny zbożowych składników paszowych w krótszym okresie istotnie redukują rentowność cen hodowli zwierząt, w dłuższym zaś - zwiastują ich nieuchronny zazwyczaj wzrost. W zeszłym tygodniu wartość kontraktów na chudą wieprzowinę podskoczyła o 1,8%, na wołowinę o 1,4% (tuczniki) i o 1,2% (żywiec). Oznaczać to może, że chętnych do ustawiania się pod rezonans aprecjacyjnych kursów zbóż powoli zaczyna przybywać.
Wśród towarów, które w przekroju minionego tygodnia straciły na wartości najwięcej - znajduje się cukier. Handlowany nad Tamizą słodzik odnotował spadek rzędu –5,5%, a ten będący głownie przedmiotem obrotu za Atlantykiem, czyli trzcinowy - obniżył swój kurs o 5,9%. Z cukrem jest tak, że z jednej strony prognozy jego zbiorów wydawane np. przez legendarnego, londyńskiego tradera Czernikowa cały czas są podtrzymywane (nadwyżka ok. 8,4 mln ton w sezonie 2012/2013). Z drugiej, ten sam podmiot dostrzega ujemny (jakościowy) wpływ nadmiernych deszczy w Brazylii, do jakich doszło w centralnej i południowej części kraju na przełomie maja i czerwca. W tle tli się przynajmniej jeszcze jeden czynnik aprecjacyjny, o charakterze administracyjnym. Otóż nie brakuje głosów, że władze Indii, wykonają wkrótce podobny ruch, jak miał miejsce w przypadku bawełny (w tygodniu +2,3%). Oznaczałoby to, że zdecydują się na pewne ograniczenia wywozowe. Indie dostarczają światu ok. 10 – 11 proc. cukru.
Wspomniany nadmiar wiosennych deszczy w Brazylii, spowodował zbyt wczesne kwitnienie drzewek kawowych (zazwyczaj dochodzi do niego w okresie sierpień – wrzesień). Może to sygnalizować gorsze zbiory w „Kraju Kawy”. W ubiegłym tygodniu nie było jeszcze tego widać w notowaniach kontraktów na Arabikę, które odnotowały spadek o 6,7%. Podczas, gdy kurs notowanej w Londynie Robusty wzrósł o 2,7%. Bardzo dobry tydzień miało kakao (+4,4%). Fakt ten wiąże się z ukazanym się w tych dniach raportem KPMG (The chocolate of tomorrow), w którym przypomniano, że globalny rynek czekolady charakteryzuje się stabilnością i w ciągu najbliższych pięciu lat będzie wzrastać w tempie 2% rocznie.
Wojciech Szymon Kowalski
EFIX Dom Maklerski SA