Notowania palladu spadły do najniższego poziomu od 5 lat.
Na początku bieżącego tygodnia prawdziwym antybohaterem na rynkach surowcowych jest pallad. Notowania tego metalu szlachetnego w poniedziałek spadły o 4,8%, a wczoraj tąpnęły aż o 6,4%. Tym samym, cena palladu dotarła do najniższego poziomu od 2010 roku.
Tym samym, pallad radzi sobie ostatnio najgorzej spośród wszystkich metali szlachetnych. Jest to spora zmiana w porównaniu z tym, co obserwowaliśmy na tym rynku jeszcze kilka miesięcy temu. W ciągu ostatnich kilku lat strona popytowa właśnie na rynku palladu była silna w porównaniu z pozostałymi metalami szlachetnymi – surowiec ten jako jedyny z tej grupy zakończył miniony rok na plusie.
Dlaczego więc popadł w niełaskę inwestorów? Pierwszą przyczyną są mniejsze obawy o podaż palladu na globalnym rynku. Po fatalnym ubiegłym roku, pełnym strajków w kopalniach palladu i platyny w Republice Południowej Afryki, w tym roku podaż platynowców istotnie rośnie (w czerwcu produkcja platynowców wzrosła w RPA o 84% rdr). RPA to drugi, po Rosji, największy producent palladu na świecie.
Drugą, nie mniej ważną, przyczyną ostatnich spadków cen palladu są obawy o popyt na ten kruszec, związane z niespokojną sytuacją w Chinach. Państwo Środka generuje 22% globalnego popytu na pallad, wykorzystywany głównie w produkcji katalizatorów samochodowych. Prężnie rozwijająca się w Chinach branża samochodowa wcześniej była więc czynnikiem sprzyjającym stronie popytowej – teraz zaś obawy o przyszłość chińskiej gospodarki spychają notowania palladu w dół. Mają one zresztą potwierdzenie w liczbach – w lipcu import palladu do Chin wyniósł 1,27 ton, co oznacza spadek o 42% w porównaniu do analogicznego okresu poprzedniego roku. Również liczby dotyczące sprzedaży samochodów w Państwie Środka rozczarowują – w lipcu Chińczycy kupili najmniej samochodów od 17 miesięcy.
Po tak silnych spadkach cen palladu w ostatnich dniach, nie brakuje głosów, że są one przesadzone. Faktycznie, odreagowanie wzrostowe jest teraz prawdopodobnym scenariuszem – ale raczej krótkoterminowym. Dopóki utrzymają się obawy o stan chińskiej gospodarki, nie ma co liczyć na wyraźną zwyżkę notowań palladu.
Ceny soi pod presją podaży ze względu na obawy dotyczące Chin.
W tym tygodniu pod wyraźną presją sprzedających pozostają notowania soi. Jest to rezultat obaw o kondycję gospodarki Chin – kraju będącego kluczowym importerem i konsumentem tego towaru. Ponadto cenom soi ciążą informacje o sporej podaży – żniwa w Ameryce Południowej (Brazylia, Argentyna) były w tym roku obfite, a sytuacja pogodowa w Stanach Zjednoczonych w ostatnich tygodniach sprzyja farmerom.
Obecnie cena soi znajduje się na najniższym poziomie od 2009 r. Możliwe, że w krótkim terminie nastąpi odreagowanie ostatniego wzrostu i test poziomu 900 USD za 100 buszli jako technicznego oporu (wcześniej zresztą służącego jako ważne techniczne wsparcie). Z kolei strona podażowa obecnie nie ma w zasięgu istotnych barier – są nimi dopiero okolice 800 USD za 100 buszli.