Za nami seria danych dotyczących dynamiki wzrostu cen zarówno w Europie, jak i w USA. Jako pierwsze poznaliśmy odczyty zza oceanu, które pokazały kontynuację tendencji spadkowej, jednak odczyty były wyższe niż konsensus rynkowy. To sprawia, że presja na Rezerwę Federalną na utrzymanie restrykcyjnej polityki monetarnej i dalszych podwyżek stóp procentowych pozostaje wysoka.
Wczoraj wstępne szacunki opublikował GUS odnośnie do poziomu inflacji w Polsce. Tak jak oczekiwano w wyniku m.in. wycofania się z części elementów tarczy antyinflacyjnej byliśmy świadkami wzrostu cen r/r na poziomie 17,2% przy prognozie 17,6%. Wszystko jednak wskazuje na to, że od marca dynamika cen w Polsce powinna znacząco maleć, a pod koniec roku może osiągnąć wartości jednocyfrowe. Najprawdopodobniej przestrzeń do pierwszych obniżek stóp procentowych przez RPP pojawi się dopiero w 2024 roku, jeżeli ścieżka spadku inflacji będzie spójna z prognozami NBP.
Niezdecydowanie na rynku po publikacji danych CPI w USA
Wtorkowe dane z amerykańskiej gospodarki prezentowały się następująco:
Rysunek 1. Dane CPI z USA
Głównymi czynnikami, które wpływają na utrzymującą się wysoką dynamikę cen rok do roku były: diesel +27,7%, gaz +26,7%, energia elektryczna +15,6% oraz żywność +11,3%. Na drugim biegunie znajdują się ceny samochodów używanych, które tanieją w skali roku 11,6%, co jest efektem przede wszystkim zwiększonej podaży nowych pojazdów.
Z pewnością nie takie odczyty chcieli widzieć włodarze Rezerwy Federalnej, którzy obecnie nie mają argumentów, aby odchodzić od jastrzębiej polityki monetarnej. Innego zdania są w dalszym ciągu rynki akcji, które, pomimo iż wskaźniki CPI były wyższe od prognoz, to główne indeksy zakończyły czwartkową sesję na niewielkich plusach względem środowych poziomów.
Rysunek 2. Notowania SP500 oraz NASDAQ100 w ciągu ostatnich tygodni
Starcie rynku z FED trwa więc w najlepsze i w dalszym ciągu nie wiadomo kto wyjdzie z tej potyczki zwycięsko.
Prognozy Komisji Europejskiej pesymistyczne dla polskiej gospodarki
W ramach prognoz opublikowanych przez Komisję Europejską średnia inflacja w 2023 roku w Polsce ma wynieść 11,7%, co daje przedostatnie miejsce w UE przed Węgrami. Pesymistyczne zapowiedzi prezentowane są również, jeżeli chodzi o wzrost gospodarczy, którego dynamika w obecnych roku może spaść z 0,7% do 0,4% czyli blisko granicy recesji. Jeżeli chodzi o rok 2024 to średnia inflacja przewidywana jest na 4,4%, gdzie jedynie Słowacja i Rumunia będą nas wyprzedzać. Te predykcje zbiegają się z przewidywaniami prof. Tyrowicz, która zakłada, że stabilizacja inflacji może nastąpić dopiero w 2025 roku.
Istotnym czynnikiem, który może zmienić obraz sytuacji są zbliżające się wybory parlamentarne. Okres kampanii wyborczej sprzyja składaniu kolejnych obietnic socjalnych, których realizacja nie sprzyja walce z inflacją. Niestety wśród głównych obozów politycznych, które najprawdopodobniej będą sprawować władzę próżno szukać obietnic cięcia wydatków, a w zamian mamy postępującą licytację kto zafunduje nam więcej rozdawnictwa i tak finansowanego długiem lub z naszych kieszeni.
USDPLN – 4.50 w dalszym ciągu na celowniku
Po okresie dosyć silnych wzrostów notowanych od początku lutego na parze walutowej USD/PLN, dynamika ruchów wyraźnie wyhamowała. Aktualnie jesteśmy świadkami lokalnej konsolidacji, która zlokalizowana jest tuż pod ważnym obszarem oporu w rejonie cenowym 4,50 zł za jednego dolara.
Rysunek 4. Analiza techniczna USDPLN
Jeżeli kupujący zdołaliby przełamać ten poziom, wówczas możemy być świadkami kontynuacji ruchu w kierunku północnym z maksymalnym zasięgiem w okolicach 4,65 zł. Ten scenariusz w obliczu utrzymania restrykcyjnej polityki przez FED wydaje się obecnie najbardziej prawdopodobny.
------------------------------------------------
Potrzebujesz więcej danych o akcjach?
- Warren Buffett, Ray Dalio: zobacz w co inwestują najskuteczniejsi inwestorzy dzięki InvestingPro
- Czym jest wskaźnik Piotroskiego? 3 wybrane spółki strategii InvestingPro
Wypróbuj za darmo InvestingPro!
------------------------------------------------