Zeszłotygodniowy flash crash związany z jenem japońskim zaskoczył inwestorów na całym świecie. Jen umocnił się w stosunku do dolara w nocy z środy na czwartek o ok. 400 pipsów w zaledwie kilka minut. Wiele wskazuje na to, iż mogło mieć to związek z… turecką lirą.
Zamieszanie na rynku walutowym wykorzystał dolar
Jak wynika z najnowszego raportu kontraktów terminowych, który został opublikowany przez tokijską giełdę, inwestorzy indywidualni zredukowali swoje długie pozycje na lirze w czwartek o 42 743 kontraktów i była to największa redukcja od sierpnia. Kontrakty te miały łączną wartość 427 milionów lir (80,1 milionów USD) i zaczęto podejrzewać, iż mogły mieć ogromny wpływ na nagły spadek egzotycznej pary walutowej TRY/JPY o 9,2%.
Do tej pory eksperci na całym świecie jako przyczynę ostatniego flash crasha wskazywali m.in. na niską płynność (nowy rok i zamknięta giełda w Tokio) czy też wzrost awersji do ryzyka w związku z bardzo słabymi prognozami sprzedaży dla amerykańskiego giganta Apple Inc (NASDAQ:AAPL). Dziś podejrzewa się, iż japońscy inwestorzy indywidualni w obawie przed dalszym umacnianiem jena zamknęli na stratach dużą część swoich pozycji długich na lirze tureckiej, co wywołało silną przecenę.
Warto zauważyć, iż od początku grudnia 2018 r. turecka waluta straciła ponad 7% wartości w stosunku do jena, a dolar ponad 8%.
– Problemy z płynnością prawdopodobnie odegrały istotną rolę, lecz podstawowe czynniki napędzające flash crasha miały fundamentalne znaczenie. Uważamy, iż jego wystąpienie połączone ze zwiększoną zmiennością na początku nowego roku sugeruje, że rynek przechodzi przez fazę dostosowywania do nowej dynamiki – uważają analitycy z Goldman Sachs.
Raport tokijskiej giełdy wskazuje również, że głównym beneficjentem całego zamieszania był amerykański dolar. W zeszły czwartek japońscy inwestorzy zwiększyli swoje zaangażowanie w pozycje długie na USD o 12 631 kontraktów. Zaobserwowano również niewielki wzrost pozycji długich na euro, funcie szterlingu, franku szwajcarskim i dolarze nowozelandzkim.