Kluczowe informacje z rynków:
USA: Opublikowane wczoraj po południu dane nt. indeksu Philly FED we wrześniu wypadły lepiej od szacunków – wzrost do 22,9 pkt. z 11,9 pkt. przy prognozie 17 pkt. Optymistyczne były też dane nt. cotygodniowego bezrobocia (spadek do 201 tys. wniosków z 204 tys. przy szacunkach 210 tys.), oraz sprzedaż domów na rynku wtórnym (w sierpniu 5,34 mln). Nieco gorzej wypadły tylko wskaźniki wyprzedzające LEI – dynamika w sierpniu wyniosła 0,4 proc. m/m wobec 0,5 proc. m/m w szacunkach.
WIELKA BRYTANIA / BREXIT: Specjalny, dodatkowy szczyt nt. Brexitu (poza październikowym) będzie mieć miejsce w dniach 17-18 listopada. Tymczasem szef Rady Europejskiej Donald Tusk przyznał wczoraj, że tzw. plan z Chequers zawierający propozycje Theresy May wobec Brukseli nie jest do zaakceptowania, a szczyt w październiku (18.10) może pokazać, na ile jest sens spotykać się w listopadzie. W piątek brytyjska prasa pisze o „upokorzeniu” premier May. To może zwiększyć ryzyko związane z corocznym kongresem torysów w dniach 30.09-03.10 – May straci stanowisko szefa partii?
JAPONIA: Inflacja CPI w sierpniu wyniosła 1,3 proc. r/r wobec prognozowanych 1,1 proc. r/r, a bazowa bez świeżej żywności wypadła na poziomie 0,9 proc. r/r (najwyższym od marca). Na 3-miesięcznym szczycie znalazł się też wrześniowy indeks PMI dla przemysłu (52,9 pkt. wobec 52,5 pkt. wcześniej). Tymczasem minister gospodarki Motegi poinformował, że druga runda rozmów nt. bilateralnej umowy handlowej Japonia-USA odbędzie się 24 września, zaplanowane jest też spotkanie premiera Abe z Trumpem.
EUROSTREFA: Szacunkowe odczyty indeksów PMI za wrzesień rozczarowały – wskaźnik dla przemysłu spadł do 53,3 pkt. z 54,6 pkt. przy prognozie 54.4 pkt. – mimo, że usługowy wypadł lepiej rosnąc do 54,7 pkt. z 54,4 pkt. W dużej mierze zaważyła słabość niemieckiego PMI, który osunął się do 53,7 pkt. z 55,9 pkt.
Opinia: Trudno jednoznacznie uzasadnić, dlaczego akurat czwartek okazał się być tym dniem, kiedy to amerykański dolar został mocno poturbowany. Duże znaczenie miało niewątpliwie przełamanie ważnych poziomów technicznych, co uruchomiło efekt „śnieżnej kuli”. Nie wiązałbym słabości dolara z artykułem, jaki pojawił się w czwartek popołudniu w Bloomberg Businessweek sugerującym pogarszające się relacje pomiędzy szefem FED, a Donaldem Trumpem. Grymasy prezydenta prezentowane w ostatnich tygodniach po części na potrzeby jego wyborców (mamy kampanię do Kongresu, a Trump chce stawiać się w roli głównego „rozkręcającego” amerykańską gospodarkę, której oczywiście podwyżki stóp mogą szkodzić) nie mają większego znaczenia. Szef Białego Domu nie ma żadnej mocy sprawczej aby wpłynąć na FED, a w Kongresie nie znajdzie się nawet grupa tych, którzy chcieliby podjąć inicjatywę ograniczającą niezależność banku centralnego. Wróćmy jednak do wczorajszego osłabienia dolara. Punkt pierwszy to wskazania techniczne. Punkt drugi – oczekiwania na jakiś przełom w relacjach USA-Chiny prowadzą do zamykania otwieranych wcześniej pozycji w dolarze, ale jest też nieco sprzeczny wobec drugiego punkt trzeci – rosnący globalny protekcjonizm może wprawdzie ograniczać tempo wzrostu gospodarczego w latach 2019-2020, ale nie inflację (ta może nawet przyspieszyć). A to z kolei mogłoby wymusić szybsze działania dostosowawcze po stronie innych banków centralnych, niż tylko FED.
Ale, wróćmy na ziemię. Mamy piątek, koniec tygodnia sprzyja realizacji zysków, więc wczorajsze zwyżki raczej się nie utrzymają. Zresztą, w strefie euro rozczarowały nas szacunki dotyczące przemysłowego PMI za wrzesień, co raczej nie dodaje punktów do dyskusji wokół działań ECB w przyszłym roku. Zobaczymy co pokaże poniedziałkowe Ifo z Niemiec i w jakim tonie będą przemawiać członkowie ECB w przyszłym tygodniu (Draghi ma swoje wystąpienie już w poniedziałek). W przypadku funta wczorajszy optymizm rynku był dla mnie mało zrozumiały, biorąc pod uwagę to, jak przebiegały obrady szczytu w Salzburgu i brak wyobraźni ze strony unijnych polityków – efektem tego jest dramatycznie słaba pozycja premier May przed rozpoczynającym się już 30 września corocznym kongresem Partii Konserwatywnej. Ryzyko zmiany szefa rządu nie jest obecnie zawarte w kursie funta.
Spójrzmy na wykresy. Na koszyku BOSSA USD kończymy tydzień czarną świecą – wybicie dołem jest faktem. Niemniej kontekst posiedzenia FED w przyszłym tygodniu (komunikat i projekcje makro raczej nie będą „gołębie”), może dać pretekst do podbicia dolara, a konkretnie obrony strefy wsparcia 78,80-79,37 pkt., która być może zostanie przetestowana.
Na ujęciu EURUSD wybicie ponad szczyty przy 1,1720 i 1,1732 wygląda dobrze, ale znaleźliśmy się blisko strefy oporu wyznaczanej przez szczyty z czerwca (1,1800-1,1840), co może skłaniać do korekty. Ta mogłaby sięgnąć nawet okolic 1,1650-60 (linia trendu wzrostowego złapana po dołkach z sierpnia i września), bez większego uszczerbku dla koncepcji kontynuacji zwyżek w kolejnych tygodniach.
Na układzie GBPUSD mamy próbę przykrycia wczorajszej białej świecy przez czarną, co nie jest dobrym prognostykiem, a także rosnące prawdopodobieństwo powrotu do wnętrza wcześniejszego kanału wzrostowego. To może sprawić, że czeka nas głębsza i gwałtowniejsza korekta na GBPUSD, a wsparcie przy 1,3042-1,3080 może nie wytrzymać.