W ciągu tygodnia złoto zyskało blisko 150 dolarów, co oznacza, że po niedawnej korekcie nie ma już śladu, a kruszec wrócił na wzrostowy kurs. Fundamenty do umacnia się ceny w długim terminie pozostają stabilne, a na pierwszy plan wysuwa się geopolityka.
Po głębszej korekcie, która pojawiła się na rynku złota tuż po zwycięstwie Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA i spowodowała spadek ceny królewskiego kruszcu do około 2560 dolarów, ubiegły tydzień przyniósł mocne odbicie kursu - w piątek 22 listopada za uncję złota trzeba było już zapłacić ponad 2700 dolarów.
W poniedziałek 25 listopada notowania złota co prawda nieco osłabły (w południe cena oscylowała wokół 2683 USD/oz), ale niewielka korekta po tak silnym wzroście, z jakim mieliśmy do czynienia w ostatnich dniach, to naturalne zjawisko. Wszystko jednak wskazuje na to, że przed kruszcem znów rysuje się naznaczona wzrostami przyszłość.
Geopolityka ważniejsza niż ekonomia
Wzrost ceny złota w minionym tygodniu napędzały tym razem nie dane ekonomiczne, a napięcia geopolityczne. Chodzi głównie o nasilenie ataków rakietowych i wojennej retoryki w konflikcie na Ukrainie. Rosja użyła międzykontynentalnej rakiety balistycznej - taki pocisk ma zdolność przenoszenia ładunków jądrowych, a jego zasięg wynosi do 6 tys. kilometrów.
Do całej sprawy odniósł się m.in. Radosław Sikorski, szef polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, który nazwał ten atak dużą, rosyjską eskalacją konfliktu w tej okrutnej wojnie i podkreślał, że musiał być w kontakcie z ambasadorem i zastanawiać się wraz z szefem MSWiA Tomaszem Siemoniakiem, jak ćwiczyć ewentualną ewakuację.
Międzynarodowi analitycy są zgodni, że geopolityka jest jednym z głównych czynników wpływających na cenę złota i wydaje się być obecnie równie ważna – jeśli nie ważniejsza – niż rozwój sytuacji finansowej w Stanach Zjednoczonych. A jeśli dojdzie do dalszej eskalacji wojny w Ukrainie, kruszec ustanowi nowe maksima i będzie rósł dalej.
Inwestorzy z “byczym” nastawieniem do złota
Wzrost ceny złota wpłynął też na nastroje wśród ekspertów branżowych i traderów detalicznych. W cotygodniowej ankiecie przeprowadzonej przez serwis Kitco, 89% inwestorów z Wall Street i 66% z Main Street wykazało “bycze” nastawienie, a analitycy spodziewają się dalszych wzrostów cen zarówno złota, jak i srebra.
Zdaniem Marca Chandlera, dyrektora zarządzającego w Bannockburn Global Forex, zamknięcie tygodnia powyżej 2700 dolarów za uncję sygnalizuje powrót złota do rekordowych poziomów z końca października, czyli blisko 2790 USD/oz. Chandler podkreślił, że wzrost kursu do 3000 dolarów w przyszłym roku wydaje się prawdopodobny.
W bieżącym tygodniu czeka nas kilka ważnych publikacji ekonomicznych w USA, które też mogą wpłynąć na rynek - inwestorzy będą zwracać uwagę na wskaźnik zaufania konsumentów za listopad oraz sprzedaż nowych domów za październik, a także na protokół z ostatniego posiedzenia Federalnego Komitetu do spraw Operacji Otwartego Rynku.
Awersja do ryzyka i sygnały ekonomiczne napędzają popyt
W środę poznamy też dane o inflacji bazowej PCE za październik, zamówieniach na dobra trwałe oraz cotygodniowe dane o zasiłkach dla bezrobotnych i dane o sprzedaży domów na rynku wtórnym za październik. Colin Cieszynski, główny strateg rynkowy w SIA Wealth Management, mówi wprost, że jest “byczo nastawiony na złoto w nadchodzącym tygodniu”, a kruszec wydaje się wracać do wzrostowego trendu po korekcie.
Analitycy przepytani przez Kitco podkreślają, że obecnie istnieje solidna podstawa pod rynkiem złota i osoby trzymające pozycje nie będą się z nich wycofywać. Eksperci dostrzegają potencjał wzrostu ceny do 2730 dolarów za uncję w ciągu najbliższych dwóch tygodni, które mają być “bardzo aktywne” na rynku królewskiego metalu. A doniesienia ze świata sprzyjają popytowi na kruszec.
Na szybkie tempo wzrostu ceny złota wpływają, oprócz eskalacji wojny Rosji z Ukrainą, także wydarzenia na Bliskim Wschodzie oraz zmiany w administracji USA. Inwestorów do zakupu kruszcu skłaniają też obawy dotyczące słabszego wzrostu w wielu krajach, od USA po Europę, Chiny i Indie, w połączeniu z obawami o wcześniejszą i głębszą recesję w gospodarkach uprzemysłowionych.