"Mały zgrzyt", o którym mowa w tytule wpisu dotyczy ostatniej sytuacji między naszym, zachodnim sąsiadem a EBC. Niemcy, jako jedna z największych gospodarek strefy euro siłą rzeczy odgrywają kluczową rolę w wyznaczaniu, analizowaniu i prognozowaniu koniunktury w całej strefie. Są krajem, który w znaczący sposób jest w stanie wpłynąć na działania finansowe UE. Powodem konflikut między Europejskim Bankiem Centralnym a rządem Niemiec stała się kwestia wspólnych obligacji. "Pokoronawirusowa" rzeczywistość, jaka rysuje się przed Starym Kontynentem odsłoni olbrzymie deficyty budżetowe. Siłą rzeczy muszą być one z "czegoś" finansowane. Zaciąganiu coraz większych zobowiązań sprzyja tani pieniądz. Niskie stopy procentowe i obfite programy skupu zachęcają do dalszego kredytowania.
Jedno z proponowanych rozwiązań Europejskiego Banku Centralnego (wspólne obligacje) zostało uznane przez sąd niemiecki za niezgodne z niemiecką wykładnią prawa. Bundesbank wobec wyroku postanowił wycofać się z operacji finansowych w ciągu trzech najbliżych miesięcy. Owe operacje były rzecz jasna prowadzone wspólnie z EBC. Zgrzyt w strefie euro z bardzo dużym prawdopodobieństwem nie pociągnie za sobą głębszej eskalacji konfliktu. Zarówno władze Niemiec i UE będą poszukiwały kompromisu. Nie mniej jednak jest to pierwszy, jasny sygnał o swoistym sprzeciwie wobec zakrojonego na szeroką skalę, wspólnego finansowania długu.
Europejski Bank Centralny znalazł podobne rozwiązanie, które stało się substytutem wspólnych obligacji. Przesunięcie sporych kwot na rzecz BTP (obligacji włoskich) zastąpi na jakiś czas strumień taniego pieniądza, jaki mógłby płynąć z wyżej wymienionego pomysłu na finansowanie bużdetowych długów. De facto na rzecz BTP jeszcze przed końcem lata ma zostać przeznaczone 1,5 bln euro. Lagarde, która na jednym z zostatnich posiedzeń mówiła o konieczności zwiększenia tempa skupu, wyraziła się bardzo jasno. Europejski Bank Centralny znajdzie gotówkę kolejne pakiety pomocowe. Gospodarka Hiszpanii i Włoch zmagałaby się z dużo większą stagnacją niż ta, która jest obecnie. Zapotrzebowanie na EUR będzie rosło.
Perspektywy długoterminowe dla EUR rysują się całkiem nieźle. Pomimo tego, że jest ono słabe względem dolara, zyskuje na sile (i najprawdopodobniej będzie) wobec walut z "regionu" (de facto w większości egzotycznych). Potrzeba finansowania dużych pakietów długów w strefie euro oraz ograniczone wpływy finansowe w tej walucie (na rzecz opłacania zobowiązań) wzmożą popyt na EUR. Kolejne obniżki stóp procentowych będą dolewać wody na przysłowiowy młyn. W perspektywach długoterminowych utrzymanie silnej pozycji przez EUR na Starym Kontynencie jest bardzo prawdopodobne. Dopóki kraje UE będą chętne i zainteresowane dalszym zaciąganiem zobowiązań, najpewniej sytuacja aprecjacji euro w kolejnych kilkunastu miesiącach jest bardzo realna.