Im bliżej czwartkowego popołudnia, tym więcej spekulacji odnośnie jutrzejszego komunikatu, jaki wyśle w świat szef Europejskiego Banku Centralnego. Konferencja może być trudna, gdyż już dawno nie działo się na światowych rynkach tyle, żeby dziennikarze nie drążyli tematu i nie pytali o konkretne czynniki ryzyka dla europejskiej gospodarki.
Wszyscy, którzy śledzą przebieg konferencji po posiedzeniu ECB wiedzą, że szef banku chce za wszelką cenę ukryć wszystkie negatywy. A w ciągu ostatniego miesiąca sytuacja na rykach zmienia się drastycznie wskazując eskalację zagrożenia nową fazą kryzysu. To, na co trzeba zwrócić uwagę to, czy ECB obniży prognozy wzrostu gospodarczego? Jak interpretuje gwałtowny wzrost cen złota i czego się spodziewa ECB? Czy powrót ropy do tendencji spadkowych pogłębi problemy deflacyjne? Jak problemy Chin wpłyną na kondycję wytwórczą Eurostrefy? Tak, naprawdę od 2008 roku nie było tylu poważnych problemów w światowej gospodarce. Pytanie, jak w tym wszystkim ECB widzi sytuację Eurostrefy? Rozjazd między głównymi graczami na rynku, o którym ostrzegałem 2 lata temu, nabiera tempa. A teraz w centrum uwagi zaczyna być Azja, rynek surowców i ich wpływ na wycenę „ryzykownych” instrumentów. ECB nigdy nie chciało mocnego euro. Według mnie będą chcieli utrzymać dotychczasowy kanał szerokiej, kilkunastomiesięcznej konsolidacji między 1,1469-1,0500. Przy obecnym poziomie 1,1364 ECB będzie chciało osłabić euro, nawet werbalnie. Ważne, żeby osłabić walutę chroniąc cały eksport z Eurostrefy. Cel byłby osiągnięty, gdyby ECB pokusiło się na obniżenie prognozy wzrostu PKB. Inwestorzy zaczęliby od razu wyprzedaż euro, ale przypominam, że podaż może nabrać tempa dopiero po pokonaniu poziomu 1,1000. A spadek tylko do tego poziomu będzie traktowany jedynie jako korekta. Zasięg ruchu jest bardzo duży, żeby wyznaczyć przewagę którejś ze stron w dłuższym terminie. Patrząc po tym, jak dziś zachowuje się EURUSD widać, że wszyscy czekają do jutra i po godzinie 13:00 zmienność powinna systematycznie rosnąć.
Już od kilku dni uczulam na to, co dzieje się na rynku surowców i w Azji. Dziś zwracam uwagę na wypowiedzi szefa Banku Japonii, który powiedział, że nie ma problemu z płynnością na rynku. Takie wypowiedzi mają zawsze „drugie dno”. Japonia to lider w drukowaniu pieniądza. A takie stwierdzenia jeszcze bardziej podważają zaufanie do „rzeczowości” działań tamtejszego banku centralnego. Do tego wszystkiego Jack Ma powiedział, że chińska gospodarka stanie przed poważnymi trudnościami w ciągu najbliższych 3-5 lat. Patrząc na rynek chiński należy bardzo uważnie śledzić korelacje między akcjami a obligacjami korporacyjnymi, które notują obecnie największy spadek od 2003 roku (wykres poniżej). Z książkowego podejścia Chiny wchodzą w poważne problemy, a zagrożenie wynika nie tylko z bańki na rynku kredytów hipotecznych, ale także z problemów z bieżącym finansowaniem przedsiębiorstw. Przypomnę, że ostatni odczyt PKB Chin pokazuje zejście blisko dołka z 2009 roku tworząc niebezpieczny układ na przebicie w dół. Wtedy Chiny mogą zapoczątkować wielką spadającą kulę śnieżną ciągnąc Eurostrefę i USA za sobą. Tym samym wyceniając EUR i USD należy patrzeć teraz na to, co dzieje się z Chinami i zlotem, które w obliczu kryzysu zaczyna gwałtownie zyskiwać na wartości.