Od kilku dni dolar wraca do formy. Wczoraj wsparciem okazały się lepsze prognozy dla PKB ze strony oddziału FED z San Francisco, oraz dane nt. dynamiki pozwoleń na budowę domów, oraz rozpoczętych budów. Ze strony członków FED idzie jasny sygnał – spowolnienie z ostatnich miesięcy powinno być przejściowe. To może sprawić, że oczekiwania rynku w kwestii terminu pierwszej podwyżki stóp przez FED zaczną przesuwać się z grudnia (obecnie 59 proc. prawdopodobieństwa) na październik (teraz 41 proc.). Niemniej, aby można było mówić o wyraźniejszym trendzie potrzebne będą twarde dane makro, same słowa członków FED to za mało, zwłaszcza, że sami nie są do końca zdecydowani, kiedy stopy procentowe mogłyby wzrosnąć (wystarczy zestawić wypowiedzi Charlesa Evansa z ostatnich dni). W kolejnych dniach w kalendarzu ważnych publikacji z USA mamy szacunki PMI dla przemysłu za maj (jutro) i inflację CPI za kwiecień (w piątek). Kluczowe informacje poznamy dopiero w pierwszych dniach czerwca, chociaż sporo uwagi przyciągnie rewizja danych nt. PKB w I kwartale, którą poznamy w piątek 29 maja.
Analiza techniczna koszyka US Dollar Index pokazuje wyraźne wyjście z formacji spadkowego klina na dziennym układzie. Niemniej silny opór, zwłaszcza w ujęciu tygodniowym to okolice 96,17-96,40 pkt. i trudno będzie je sforsować. Tym samym obserwowane umocnienie się dolara może być za chwilę skontrowane przez mocniejsze uderzenie podaży. Niemniej w średnioterminowym horyzoncie pozycja dolara uległa poprawie.
Przekładając to chociażby na relację EUR/USD może to przełożyć się na odbicie w stronę 1,1200-1,1240. Zwłaszcza, że mocniejszy popyt pojawił się w rejonie wyraźnej strefy wsparcia 1,1051-96. Nie oznacza to jednak, że trwająca kilka dni korekta z okolic 1,1466 uległa już zakończeniu. Na wspólnej walucie mogą za chwilę zaważyć lokalne tematy (dane makro ze strefy euro i Grecja).
Marek Rogalski – główny analityk walutowy