Dzień po historycznej podwyżce stóp procentowych w USA o 25 punktów bazowych na amerykańskim rynku akcji dominuje kolor czerwony. Indeksy za oceanem spadają w okolicach -1%, a indeks dolara rośnie o 1,3%. Spadają natomiast ceny surowców. Ropa ponownie idzie w dół o -2%, a złoto o -2,5%.
Wczoraj zgodnie z powszechnymi oczekiwaniami Komitet Otwartego Rynku w Stanach Zjednoczonych zdecydował się wczoraj podwyższyć przedział dla stopy funduszy federalnych z 0,00-0,25% do 0,25-0,5%. Była to pierwsza zmiana stóp procentowych od 2008 roku i tym samym kończy się era zerowych stóp procentowych za oceanem. Tym samym FED zdecydował się podnieść odsetki, które płaci za transakcje typu overnight reverse repo do 0,25% z 0,05%, aby ustanowić dolny przedział korytarza. Natomiast górny przedział stanowi oprocentowanie nadwyżek, które banki komercyjne lokują w banku centralnym. Tu nastąpiła podwyżka z 0,25 do 0,5%.
Oprócz samej decyzji zostały także przedstawione nowe projekcje makroekonomiczne i tu należy zauważyć, że nieznacznie zostały skorygowane zapatrywania odnośnie poziomu stóp w 2017 i 2018 roku w relacji do wrześniowych projekcji (odpowiednio -25 p.b. i -12,5 p.b.), a 2016 rok pozostawiono bez zmian, czyli FED oczekuje aż czterech podwyżek w najbliższych 12 miesiącach.
I tutaj pojawia się najciekawszy wątek, gdyż powstaje dość duża rozbieżność pomiędzy tym, co widzi Rezerwa Federalna, a tym co obecnie wycenia rynek. FED widzi cztery podwyżki, a rynek na podstawie FED Funds Futures zakłada tylko dwie w 2016 roku. Z taką sytuacją, gdy rynek nie dowierzał projekcjom Komitetu Otwartego Rynku mieliśmy już do czynienia we wrześniu. Wtedy też Rezerwa Federalna pokazała w swoich zapatrywaniach, że stopy do końca roku podniesie, a rynek dopiero w październiku zaczął brać to pod uwagę. W efekcie dolar uległ aprecjacji.
Jeśli tym razem będzie podobnie, to rynek będzie musiał zacząć wyceniać o dwie podwyżki więcej niż obecnie. Znów powstaje pytanie, kto ma rację, czy FED, czy rynek.