Kluczowe informacje z rynków:
Wielka Brytania: Szef brytyjskiej dyplomacji Boris Johnson zapowiedział wczoraj, że formalna procedura Brexitu rozpocznie się już na początku 2017 r. Nie wykluczył przy tym, że cały proces może potrwać mniej, niż 2 lata. Dał jednak do zrozumienia, że jego kraj chciałby móc samodzielnie wpływać na kształt polityki imigracyjnej
Japonia: Szef gabinetu premiera (Suga) określił ostatnie ruchy na rynku walutowym, jako spekulacyjne i szkodliwe dla gospodarki, dodając, że sytuacja jest uważnie monitorowana i władze nie zawahają się na nią odpowiedzieć, jeżeli trend się nie zmieni. Niemniej zdaniem ministra gospodarki (Ishihara) nie można mówić o konkretnych poziomach na jenie, które byłyby kluczowe. Z kolei minister finansów Aso przyznał, że rząd i bank centralny powinni nadal współpracować w celu przeciwdziałania tendencjom deflacyjnym. Opublikowano też wstępny odczyt indeksu PMI dla przemysłu za wrzesień – mamy odbicie do 50,3 pkt. z 49,5 pkt.
Eurostrefa: Wstępne indeksy PMI dla strefy euro za wrzesień były mieszane – PMI dla przemysłu odbił do 52,6 pkt. z 51,7 pkt. (szacowano 51,5 pkt.), ale liczony dla usług spadł do 52,1 pkt. z 52,8 pkt. (szacowano 52,8 pkt.)
Naszym zdaniem: We wczorajszym wpisie, który odnosił się do sygnałów z FED, jakie napłynęły w środę wieczorem, wskazywaliśmy, że kluczem dla przyszłości dolara będą nadchodzące dane makro (zwłaszcza te za wrzesień), które mogą ustawić oczekiwania rynku związane z grudniową podwyżką stóp (na razie prawdopodobieństwo takiego ruchu wciąż jest wyceniane w granicach 60 proc.), a pośrednio też przebieg kampanii prezydenckiej, która będzie wkraczać na ostatnią prostą – wybory już na początku listopada. Tym samym kluczową datą na najbliższe dni może okazać się poniedziałkowy wieczór, kiedy to zaplanowano debatę telewizyjną pomiędzy Clinton, a Trumpem (przy czym więcej ma do stracenia tutaj Clinton, niż Trump). Reasumując, dolar na razie odbija, ale ważny będzie odbiór poniedziałkowego, politycznego show, oraz danych makro (we wtorek – indeks zaufania konsumentów Conference Board za wrzesień, w środę dynamika zamówień na dobra trwałego użytku za sierpień, w czwartek końcowe dane nt. dynamiki PKB, a w piątek dane nt. dochodów i wydatków Amerykanów w sierpniu, oraz wrześniowe odczyty indeksu Chicago PMI i nastrojów konsumenckich). Słabsze dane mogą wzbudzić obawy przed kluczowymi odczytami, jakie napłyną w pierwszym tygodniu października – indeksy ISM, oraz dane Departamentu Pracy USA.
Technicznie na koszykach dolara mamy obronę linii wzrostowej trendu rysowanej od minimum z kwietnia i maja (zarówno na BOSSA USD, jak i FUSD). Niemniej raczej nie uda się odwrócić niekorzystnych wskazań płynących z wykresów tygodniowych – to czarne świece przykrywające wcześniejszy biały korpus, oraz wskazania płynące ze wskaźników – zwłaszcza MACD. Niemniej dopóki wspomniane linie trendu wzrostowego nie zostaną wyraźnie złamane, to wyraźnie negatywnych sygnałów nie ma – jest tylko większa ostrożność przy ocenianiu siły dolara.
Dzisiaj amerykańska waluta najlepiej radzi sobie w relacji z NZD/USD, który słabnie po relatywnie „gołębim”, jak na wcześniejsze oczekiwania przekazie ze strony RBNZ w środę wieczorem – zwiększył on oczekiwania związane z ewentualnym cięciem stóp procentowych w listopadzie. Uwagę przykuwa zmiana trendu na AUD/NZD – inwestorzy szybko zestawili ostatnie słowa nowego szefa RBA, Philipa Lowe jakie padły w nocy ze środy na czwartek, ze wspomnianym przekazem od RBNZ. Niemniej na tej parze pomału zbliżamy się do ważnego oporu przy 1,0569, jaki oparty jest o minima z grudnia ub.r. i lutego b.r. Zresztą wczoraj zwracaliśmy uwagę na nadmierny optymizm rynku, co do perspektyw AUD.
Sytuacja techniczna na NZD/USD zaczyna wyglądać pro-spadkowo, ale do kluczowego wsparcia przy 0,72 jest jeszcze nieco miejsca. Rośnie prawdopodobieństwo jego złamania w perspektywie przyszłego tygodnia. Argumentem za takim ruchem może być większa awersja do ryzyka na globalnych rynkach, która tym samym zmniejszy zainteresowanie inwestorów walutami typu high-yield. Kluczowym wydarzeniem kalendarza może okazać się poniedziałkowa debata Clinton-Trump.
Dzisiaj słabo wypada też brytyjski funt, co można wiązać z obawami uczestników rynku odnośnie rozpoczęcia formalnej procedury Brexitu. Może ona rozpocząć się już w styczniu (słowa Borisa Johnsona), ale nie to jest najważniejsze, a obawy związane z ograniczeniami dotyczącymi dostępu Wielkiej Brytanii do wspólnego, europejskiego rynku. Koszyk handlowy funta w ujęciu tygodniowym wypada słabo – rośnie ryzyko złamania kluczowego wsparcia przy 77,7 pkt., jakie stanowi minimum z marca 2013 r.
Przekładając to na oczekiwania wobec GBP/USD widać, że szanse na zbudowanie większego odbicia zostały pogrzebane już w momencie zejścia poniżej 1,32 w połowie września. Teraz kluczowa będzie obrona wsparcia przy 1,2849-64 (dołek z lipca i sierpnia), co może się udać, jeżeli dolar pozostanie słaby na świecie.
Na koniec zerknijmy na EUR/USD. Wspólna waluta w ostatnich dniach zachowywała się relatywnie stabilnie mierząc to chociażby zachowaniem koszyka BOSSA EUR. Dzisiejsze dane PMI są mieszane, co utrudnia ich interpretację. W przyszłym tygodniu uwagę przyciągnie niemiecki Ifo w poniedziałek, a także szacunki dotyczące inflacji HICP we wrześniu (w czwartek Niemcy, w piątek cała strefa euro). Oczekiwania, że zwiększa one presję na ECB nie są jednak duże – rynek nie wyklucza decyzji o wydłużeniu w czasie programu QE, ale nie wcześniej, niż na grudniowym posiedzeniu. Patrząc na wykres EUR/USD widać, że nadal obowiązuje szeroka konsolidacja 1,1123-1,1284 mimo chwilowych naruszeń tych poziomów.