Wtorek przynosi kontynuację wyprzedaży dolara, który w relacji do złotego jest najsłabszy od prawie 2 lat. Mocno na wartości traci również funt, reagując na spadek inflacji na Wyspach. Szwajcarski frank natomiast, pomimo początkowego zaliczenia 2,5-letniego dołka, utrzymuje się powyżej wsparcia na 3,80 zł.
Fatalna passa dolara trwa nadal. We wtorek traci on do koszyka walut. W tym do złotego. Kurs USD/PLN spadł do 3,6360 zł z 3,6612 zł wczoraj i znalazł się najniżej od sierpnia 2015 roku. Tymczasem jeszcze niespełna miesiąc temu za "zielonego" trzeba było zapłacić 3,82 zł.
U źródeł dzisiejszej przeceny dolara, obok systematycznie zmniejszających się oczekiwań na trzecią w tym roku podwyżkę stóp procentowych przez Fed, znalazły się kwestie polityczne. Po tym jak dwóch kolejnych republikańskich senatorów sprzeciwiło się forsowanej przez prezydenta Donalda Trumpa reformie systemu ubezpieczeń zdrowotnych, na nowo odżyły obawy, czy prezydent będzie w stanie porozumieć się z republikańską większością w Kongresie ws. reform podatkowych i innych działań mających wesprzeć gospodarkę.
Rok 2017 to zdecydowanie nie jest rok dolara. Tylko w ostatnich 3. miesiącach dolar potaniał w relacji do złotego o 7,6 proc. Od początku roku spadek ten sięgnął 13 proc. Natomiast od grudniowego maksimum, gdy za "zielonego" trzeba było zapłacić prawie 4,28 zł, spadek wyniósł 15 proc. Zwraca uwagę to, że dolar traci do innych walut pomimo, że amerykański Fed już dwukrotnie podwyższył stopy procentowe i przymierza się do kolejnych podwyżek. Takie zachowanie wynika z rozczarowującej kondycji gospodarki USA, co każe wątpić w kolejne podwyżki stóp. Z drugiej zaś strony, poprawa koniunktur na świecie, zwiększa oczekiwania co do odejścia innych dużych banków centralnych od ultraluźnej polityki, wzmacniając tym samym te waluty wobec dolara (np. euro). Natomiast w przypadku walut rynków wschodzących (np. złotego), lepsza koniunktura i wzrost apetytu na ryzyko je wspiera, pomimo iż perspektywa zaostrzenia polityki monetarnej przez czołowe banki centralne powinna teoretycznie drenować kapitał z tychże rynków
Dziś złotego dodatkowo wspierają oczekiwania na publikowane w tym tygodniu dane makroekonomiczne z rodzimej gospodarki. Dziś o godz. 14:00 GUS opublikuje czerwcowe raporty o płacach (prognoza: 5 proc. R/R) i zatrudnieniu (prognoza: 4,3 proc.). Jutro dane o produkcji przemysłowej (prognoza: 3,8 proc.), sprzedaży detalicznej (prognoza: 6,9 proc.), inflacji producenckiej (prognoza: 2,1 proc.) i koniunkturze konsumenckiej. W piątek zaś raporty o podaży pieniądza (prognoza: 6 proc.) i koniunkturze gospodarczej. Można oczekiwać, że w większości przypadków odczyty okażą się lepsze od konsensusu, co będzie dodatkowym impulsem wzmacniającym złotego.
Na gruncie analizy wykresu USD/PLN, po tym jak dolar spadł poniżej wsparcia na 3,69-3,70 zł, otwarta jest droga do szybkiego testu bariery 3,60 zł.
Dziś bardzo dużo dzieje się też na rynku funta. Jego notowania załamały się po godzinie 10:30, co sprowadziło kurs GBP/PLN do 4,7360 zł z testowanego jeszcze rano poziomu 4,7840 zł, w reakcji na opublikowane wówczas dane o inflacji w Wielkiej Brytanii. W czerwcu inflacja konsumencka niespodziewanie obniżyła się do 2,6 proc. rok do roku z 2,9 proc. miesiąc wcześniej, a inflacja bazowa do 2,4 proc. z 2,6 proc. w maju, podczas gdy w obu przypadkach oczekiwano jej stabilizacji. To przekonało inwestorów, że skok cen na Wyspach jest przede wszystkim efektem pobrexitowego osłabienia funta, przez co Bank Anglii nie będzie na to reagował podwyżkami stóp procentowych. Obecnie prawdopodobieństwo wzrost stóp jeszcze w tym roku nie przekracza 30 proc., natomiast zgodnie z rynkowym konsensusem, bank centralny na taki krok zdecyduje się dopiero w 2019 roku.
Przecena funta sprowadza notowania GBP/PLN ponownie w rejon dolnego ograniczenia prawie dwumiesięcznej konsolidacji w przedziale 4,7250-4,8550 zł. Rozczarowujące dane z Wysp, przy jednocześnie utrzymującym się dobrym sentymencie do złotego sprawiają, że rośnie prawdopodobieństwo wybicia dołem z tego trendu bocznego. Skutkowałoby to szybkim spadkiem w okolice 4,60 zł, czyli poziomu nieoglądanego od październikowego flash crashu na funcie (wtedy w jednej chwili notowania GBP/PLN spadły z 4,83 do 4,5675 zł, żeby natychmiast wrócić do 4,75 zł).
Początek dnia zapowiadał się też emocjonująco na CHF/PLN. Kurs szwajcarskiej waluty spadł rano do 3,7954 zł z 3,8050 zł wczoraj, pokonując majowe minimum i wyznaczając najniższe poziomy od "czarnego czwartku", czyli od 15 stycznia 2015 roku, gdy Narodowy Bank Szwajcarii (SNB) zdecydował się zaprzestać osłabiania franka. Kolejny godziny jednak przyniosły korektę tego ruchu i po południu kurs CHF/PLN testował poziom 3,8130 zł. Pomimo obserwowanego odbicia wciąż jednak wsparcie na 3,80 zł pozostaje zagrożone, a ryzyko spadku franka jeszcze w tym tygodniu do 3,76-3,77 zł spore.