Kluczowe informacje z rynków:
Eurostrefa/Hiszpania: Niedzielne wybory parlamentarne w Hiszpanii nie przyniosły większych zmian na scenie politycznej. Partia premiera Rajoy’a wzmocniła pozycję o 14 mandatów wobec wyniku z grudnia, ale nadal nie ma parlamentarnej większości (137/350). Pięć miejsc stracili Socjaliści (85 wobec 90), a aż 8 utraciła liberalna partia Ciudadanos (32 wobec 40). Z kolei 71 mandatów utrzymała populistyczna Podemos, choć jej wynik jest słaby, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że teraz Podemos startował w koalicji z niewielką, ale radykalną Zjednoczoną Lewicą.
Eurostrefa: Po sobotnim spotkaniu szefów dyplomacji 6 unijnych krajów będących prekursorami Unii Europejskiej pojawiły się przecieki nt. planów zacieśnienia integracji w sprawach gospodarczych, obronnych oraz polityki migracyjnej. Agencja Reuters powołuje się na dziewięciostronicowy dokument opracowywany już wcześniej przez Niemcy i Francję pt. „Silna Europa w świecie niepewności”.
Wielka Brytania: Już ponad 2 mln podpisów zebrała obywatelka inicjatywa dążąca do przeprowadzenia kolejnego referendum ws. Brexitu z zastrzeżeniem, że będzie ono ważne w sytuacji kiedy frekwencja przekroczy 75 proc., a liczba zwolenników danej opcji 60 proc. – w myśl brytyjskiego prawa rząd powinien formalnie ustosunkować się do tej petycji. Z kolei szefowa szkockiego rządu Nicola Sturgeon stwierdziła w niedzielę, że scenariusz Brexitu aby był ważny, musi zostać zaakceptowany przez tamtejszy, lokalny parlament. W kwestiach ekonomicznych – przemawiający dzisiaj minister finansów George Osborne przyznał, że nie będzie dążył do uchwalenia nadzwyczajnego budżetu, a on sam ma zamiar brać aktywny udział w negocjacjach z UE, jeżeli te się rozpoczną. Jego zdaniem Artykuł 50 Traktatu Lizbońskiego powinien zostać uruchomiony przy jasnej sytuacji w samej Wielkiej Brytanii. Tymczasem bank Goldman Sachs nie wykluczył, że Wielka Brytania może już na początku przyszłego roku wejść w recesję. Obniżone zostały też prognozy dla Unii Europejskiej. Z kolei w weekend swoją ocenę ratingu Wielkiej Brytanii ze stabilnej do negatywnej obniżyła agencja Moody’s.
Chiny: Ludowy Bank Chin ustalił średni kurs juana wobec dolara na poziomie 6,6375 – to najniższe notowanie od grudnia 2010 r. Doradca PBOC (Huang Yiping) nie wykluczył, że władze mogą zostać zmuszone do użycia rezerw walutowych, jeżeli negatywna presja na juana będzie się utrzymywać. Wcześniej poznaliśmy dane nt. zysków przedsiębiorstw operujących w sektorze przemysłowym, których dynamika wyhamowała w maju do 3,7 proc. r/r z 4,2 proc. r/r.
Japonia: Presja werbalna ze strony oficjeli, co do możliwej interwencji na rynku jena jest coraz większa. W zwołanym przez premiera Abe spotkaniu udział wzięli zastępca szefa BOJ Nakaso, oraz minister finansów Taro Aso. Premier Abe przyznał też, że wcześniej rozmawiał z szefem BOJ (Kuroda) i poinstruował też resort finansów, aby podjęli wszelkie starania w celu ustabilizowania rynków finansowych.
Nowa Zelandia: W maju odnotowano piątą z rzędu nadwyżkę w handlu zagranicznym, która wzrosła do 385 mln NZD wobec szacowanych 182 mln NZD.
Naszym zdaniem: Seria spotkań dyplomatycznych, jaka jest zaplanowana na najbliższe godziny, oraz dni dobrze świadczy o tym, że problem polityczny jaki pojawił się po negatywnym wyniku brytyjskiego referendum jest ogromny. Przecieki po sobotnim spotkaniu szefów sześciu państw założycielskich UE świadczą jednak o tym, że lekcja została źle odrobiona i odpowiedzią na próby większej integracji w ramach UE będzie jej większa dezintegracja w najbliższych latach, choć to ryzyko pojawi się dopiero w sytuacji wygranych przez eurosceptyków wyborach parlamentarnych w poszczególnych krajach. Z kolei biznes i rynki finansowe po wyniku brytyjskiego referendum boleśnie przekonały się, że to co teoretycznie niemożliwe, może takowym się stać, gdyż społeczeństwa są zirytowane działaniami proeuropejskich partii w ostatnich latach. Tym samym długoterminowe perspektywy dla Unii Europejskiej, a zarazem euro nie wypadają najlepiej. Pisaliśmy o tym w Tygodniku FX. Po tym jak obniżane będą perspektywy wzrostu gospodarczego dla jednolitego obszaru walutowego, wydłużenie programu QE przez ECB poza marzec 2017 r. wydaje się dość prawdopodobne, a nawet nie można wykluczyć dalszych cięć stóp procentowych.
Obecnie to, co jednak w całym politycznym sporze wokół Brexitu interesuje rynki finansowe to fakt, kiedy brytyjskie władze zainicjują żmudny proces wychodzenia z Unii Europejskiej, czyli wniosek oparty o Artykuł 50 Traktatu Lizbońskiego. Piątkowe słowa Davida Camerona o tym, że powinien to zrobić raczej jego następca, który zostanie wybrany dopiero w październiku, a także informacje nt. obywatelskiej inicjatywie zmierzającej do powtórzenia referendum, czy też ultimatum szkockich władz sugerujących, że cały proces nie może zostać uruchomiony bez zgody tamtejszego, lokalnego parlamentu, mogą sprawić, że nie dojdzie do tego wcale prędko. Gorzej, że naciski ze strony unijnych polityków na niewiele się tu zdadzą. W efekcie zdaje się, że zaczynają być podejmowane działania mogące prowadzić ostatecznie do mocnych podziałów w samej UE.
W dzisiejsze słowa ministra finansów Osborne’a, że rewizja budżetu nie będzie konieczna rynek zdaje się mało wierzyć. Zamieszanie wokół Brexitu mogące dodatkowo prowadzić do rozpadu Wielkiej Brytanii w jej obecnej formie, to mocny sygnał mogący prowadzić do mocnej recesji w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy. Odpływ kapitałów z Wielkiej Brytanii, a także silny spadek inwestycji stanie się faktem. Rynek zakłada już, że BOE zdecyduje się na cięcie stóp w ciągu najbliższych 2-3 miesięcy, a zaczyna się wspominać o powrocie do programu QE.
Na wykresie GBP/USD widać, że po próbie odbicia widocznej w piątkowe południe nie ma już śladu. Rynek idzie na ponowny test okolic piątkowego minimum przy 1,3219 i na tym spadki się nie skończą.
Tak jak już wspominaliśmy – na Brexit traci też euro. Na tygodniowym ujęciu pary EUR/USD mamy potwierdzenie, co do średnioterminowego kierunku notowań.