W zeszłym tygodniu poznaliśmy wiele ważnych danych z perspektywy amerykańskiej gospodarki. Dane pokazały spadek inflacji, ale zdecydowanie mniejszy od oczekiwań, co oddaliło perspektywy obniżek stóp procentowych. Z drugiej strony twarde dane dotyczące aktywności gospodarczej rozczarowały. Czy Fed zwróci uwagę na realną gospodarkę, która nie radzi sobie zbyt dobrze i zdecyduje się jednak na szybsze obniżki niż w połowie tego roku? Czy będzie to katalizator do dalszego umocnienia polskiego złotego?
Inflacja CPI w USA wypadła na poziomie 3,1% r/r, przy oczekiwaniu 2,9% r/r. Bazowa pozostała na poziomie 3,9% r/r, choć oczekiwano dalszy spadek. Inflacja PPI również wypadła wyżej od oczekiwań. Zaskoczyła przede wszystkim inflacja bazowa, która wzrosła do 2,0% r/r z poziomu 1,7% r/r. To wskazuje, że dołek inflacyjny w USA może znajdować się bardzo blisko i osiągnięcie celu inflacyjnego wcale nie będzie szybsze, a zgodne z tym, co oczekuje Fed. Z drugiej strony poznaliśmy również rozczarowujące dane dotyczące aktywności gospodarczej. Sprzedaż detaliczna za styczeń spadła aż o 0,8% m/m, natomiast produkcja przemysłowa spadła o 0,1% m/m przy oczekiwaniu wzrostu. Jeśli okaże się, że słabość konsumentów i gospodarki nie jest jedynie chwilowa, może to oznaczać, że Fed potrzebuje dosyć szybko zdecydować się na cięcie stóp procentowych, aby doprowadzić do miękkiego lądowania. Zbyt długie utrzymywanie realnych stóp procentowych może spotkać się z dalszym załamaniem gospodarki i również pogorszeniem sytuacji na rynku pracy. Rozpoczęcie mocnych zwolnień nie będzie później łatwe do zatrzymania.
W tym momencie prawdopodobieństwo cięcia stóp procentowych w marcu jest bliskie zeru. Z kolei na maj rynek wycenia mniej niż 40% szans na cięcie i pełna obniżka jest wyceniana na czerwiec. Kluczowe pytanie dotyczy w tym momencie stanu gospodarki. Czy faktycznie jesteśmy już za dołkiem, czy ożywienie z poprzednich miesięcy było jedynie złudne? Jeśli dane mają ulec kolejnemu pogorszeniu, wtedy szanse na majową obniżkę znacznie wzrosną i będzie to szansa dla wielu wyprzedanych ostatnio walut, również dla polskiego złotego. Chociaż złoty nie ma zbyt wiele przestrzeni do dalszego umocnienia, nie można wykluczyć powrotu USDPLN poniżej 4 zł, a w ekstremalnym przypadku mocnej gospodarki, ograniczonej inflacji i utrzymania stóp procentowych, nie można wykluczyć nawet poziomu 3,80 zł. Oprócz złotego bardzo ciekawie wygląda brytyjski funt. Gospodarka wydaje się być już za punktem zwrotnym i nawet pomimo ostatniego niższego odczytu inflacyjnego od oczekiwań, szanse na obniżki przed połową roku są raczej nikłe.
Przed godziną 10:00 za dolara płacimy 4,0197 zł, za euro 4,3348 zł, za funta 5,0740 zł, za franka 4,5620 zł.