Sezon wyników amerykańskich spółek został już oficjalnie zakończony, ale doniesienia z korporacyjnego frontu zaginęły jakoś w wirusowym i zamieszkowym szumie medialnym. Tymczasem w pierwszym kwartale 2020 roku ponad 60% spółek z (NYSE:S&P 500) pobiło prognozy analityków.
To prawda, że był to najniższy odsetek od 2012 roku. To prawda, że wcześniej prognozy zostały obniżone o prawie 15% i to prawda, że była to największa obniżka od 2009 roku. Jednak w kategoriach zerojedynkowych, wiadomość o tym, że większość spółek zachowała się lepiej niż oczekiwał rynek, jest zjawiskiem pozytywnym.
Problem jednak nie leży w wynikach za pierwszy kwartał, tylko w prognozach na cały 2020 rok, które są – delikatnie mówiąc – fatalne. W nadchodzących kwartałach zrewidowany konsensus analityków zakłada, że zyski spółek spadną łącznie o… 28%. To oznacza cięcie o niespotykanej jeszcze skali w nowożytnej historii rynków. Nawet po ostatnim kryzysie finansowym obniżka prognoz zysków na 2009 rok wyniosła "tylko" 26%.
Co w związku z tym faktem robią amerykańskie indeksy giełdowe? Rosną oczywiście. I to w dodatku o zawrotnych kilkadziesiąt procent w ciągu kilku tygodni. Ostatni raport od analityków z JPMorgan dobrze wyjaśniał, kto dzisiaj napędza giełdowe wzrosty, natomiast świeże dane od agencji FactSet dobitnie pokazują, jak bardzo wzrosty te nie mają odzwierciedlenia w sytuacji fundamentalnej większości spółek.
Wszystkich jedenaście sektorów wchodzących w skład indeksu S&P 500 doczekało się rewizji prognoz EPS-ów. Rekordowe obniżki (-104%) zanotowała branża energetyczna, produkty konsumenckie (-58%) i firmy przemysłowe (-53%). Jedyną pozytywną informacją płynącą z raportu może być to, że największe obniżki prognoz mamy już za sobą. Od marca do maja EPS-y były rewidowane w dół średnio o 3.91$, a w ostatnim tygodniu maja już tylko o 0.15$.
Mimo tego, że ostatni optymizm odzwierciedlany w kursach akcji faktycznie wydaje się dość irracjonalny, to zajmowanie w tym momencie kontrariańskich pozycji krótkich wydaje się także nieco ryzykowne. Jak lata temu już boleśnie odkrył Maynard Keynes – rynki potrafią pozostać irracjonalne znacznie dłużej niż my wypłacalni.
Artykuł pochodzi z bloga: www.tradingforaliving.pl