Snapchat miał jeden z najgłośniejszych debiutów na nowojorskiej giełdzie papierów wartościowych w ostatnim czasie. Szumowi medialnemu towarzyszył olbrzymi popyt na akcje tej spółki. Zainteresowanie firmami z sektora nowoczesnych technologii nie było nowym zjawiskiem. Na przełomie XX i XXI wieku w USA miała miejsce sytuacja bez precedensu. Amerykańscy inwestorzy oraz spekulanci oszaleli na punkcie spółek technologicznych. Doprowadziło to do rekordowych wycen tych firm. Nikt specjalnie nie przejmował się istotą działalności poszczególnych przedsiębiorstw, gdyż wszyscy wierzyli w świetlaną przyszłość branży. Jak nie trudno się domyślić, wzrosty na giełdzie nie mogły trwać w nieskończoność. W 2001 roku bańka spekulacyjna pękła. Od tego czasu minęło już prawie 16 lat i dziś możemy obserwować podobne tendencje. Pewnych analogii można doszukać się we wspomnianym debiucie portalu społecznościowego Snapchat.
Czy to jest już bańka spekulacyjna?
Bańka spekulacyjna to zjawisko polegające na intensywnym wzroście wycen instrumentów finansowych, znacznie powyżej ich realnej wartości. Każda bańka ma to do siebie, że w pewnym momencie nie jest w stanie dalej rosnąć i pęka. Taka sytuacja może wystąpić na rynkach akcyjnych, walutowych lub surowcowych. Ceny windowane są przez spekulantów mających nadzieję na dalszy wzrost ceny danego instrumentu. Gdy na rynku pojawi się jakaś negatywna informacja powstaje panika i ceny gwałtownie spadają. Tak było w wielu przypadkach, np. kryzysu na rynku tulipanów w Holandii, Wielkiego Kryzysu Lat 30, bańki internetowej, czy kryzysu subprime z lat 2007-2008. Obecnie na rynku można dostrzec podobną tendencję do tej, która zaczęła się w 1995 roku i miała swój finał w 2001 roku. Chodzi oczywiście o kryzys dot-comów z początku obecnego stulecia.
Rewolucja informatyczna miała miejsce na przełomie XX i XXI wieku, a jej główną przyczyną był dynamiczny rozwój Internetu. Jej finałem były rekordowe wyceny spółek technologicznych, a następnie potężny krach. Za początek tej bańki spekulacyjnej przyjmuje się rok 1995, kiedy to uruchomiona została przeglądarka internetowa Netscape. Znacząco ułatwiła ona wyszukiwanie treści w sieci www. W tym samym czasie liczba użytkowników Internetu wynosiła zaledwie 18 milionów, jednak w krótkim czasie zaczęła ona bardzo gwałtownie rosnąć. Wielu przedsiębiorców dostrzegło dynamikę rozwoju Internetu oraz sukces gigantów z branży IT. Część z nich podjęła próbę stworzenia własnych przedsięwzięć technologicznych. Perspektywa przyszłych zysków, a także niskie stopy procentowe, przyczyniły się do dynamicznego wzrostu dot-comów. Fundusze Venture Capital, inwestowały olbrzymie kwoty w internetowe „start-upy”, a banki łagodziły kryteria w przyznawaniu kredytów. Z drugiej strony, fundusze inwestowane w internetowe spółki, były często marnotrawione przez przekazywanie ich na mało efektywne projekty. Duża część tych firm podjęła decyzję o wejściu na giełdę papierów wartościowych. Dochodziło także do paradoksalnych sytuacji, że wyceny giełdowe tych spółek osiągały niebotyczne wyniki, jednocześnie nie wykazując żadnych zysków.
Szczyt opisywanej bańki miał miejsce 10 marca 2000 roku. Indeks NASDAQ Composite osiągnął poziom 5132,52 punktów, co było historycznym rekordem. Po tym wydarzeniu optymistyczne nastroje wśród inwestorów mocno opadły, a większość uczestników straciło nadzieję na prognozowane zyski. W wyniku tego doszło do gwałtownych spadków, a wspomniany indeks w ciągu kilku miesięcy osiągnął poziom zaledwie 2 tysięcy punktów. To nie był jednak koniec spadków. W 2002 roku wartość indeksu wyniosła tylko 1114,11 punktów. Wiele firm zostało dotkniętych bankructwem, a przestraszeni inwestorzy, masowo wycofywali swój kapitał.
Dziecko nowej fali – Snapchat
Snapchat został stworzony przez 3 studentów Uniwersytetu Stanforda, wśród nich był Evan Spiegel – obecny prezes. Początkowo aplikacja stanowiła pracę zaliczeniową na studiach. Zarówno pierwotna nazwa jak i przeznaczenie znacząco różniły się od Snapchata, jakiego znamy dzisiaj. Początkowo nazywał się on Picaboo, i miał na celu pomagać w sextingu (formie komunikacji elektronicznej, której głównym zadaniem jest umożliwienie przesyłania i dzielenia się materiałami o charakterze erotycznym). W 2012 serwis internetowy przyjął znaną dziś wszystkim nazwę.
Fenomen tej aplikacji polega na nowatorskim pomyśle, znikających po ustalonym czasie zdjęć. Dzięki takiemu rozwiązaniu każde z zamieszczonych fotografii jest jednorazowym przeżyciem, ponieważ po zniknięciu zdjęcia z portalu, nie da się już go w żaden sposób odtworzyć. Po pięciu latach od startu działalności, Snpachat posiada dziennie ok. 150 milionów aktywnych użytkowników. Liczba ta cały czas rośnie. W roku 2017 przedsiębiorstwo spodziewa się przychodu w granicach od 250 do 350 milionów dolarów, a według prognoz w następnych latach może on wynieść nawet 1 miliard dolarów. Niepokojące są natomiast wyniki netto spółki, która to zanotowała 514 milionów dolarów straty w 2016. Mimo osiągania wysokich przychodów, biznes ten nie rentowny. Warto wspomnieć, że we wrześniu bieżącego roku, firma zmieniła nazwę na Snap Inc (NYSE:SNAP). Przyczyną tej zmiany, jest zdywersyfikowanie portfela produktów i usług oferowanych przez przedsiębiorstwo. Oprócz serwisu internetowego, Snapchat produkuje specjalne okulary przeciwsłoneczne Spectacles, z wbudowaną kamerką, umożliwiającą udostępnianie nagranych krótkich filmików bezpośrednio na portalu. Ciekawostką jest to, że w 2012 roku Facebook proponował 3 miliardy dolarów za przejęcie Snapchata, jednak Evan Spiegiel nie wyraził na to zgody
Ukoronowaniem błyskawicznego rozwoju Snpachata, był IPO (pierwsza oferta publiczna) jego walorów na giełdzie w Nowym Jorku. Należy podkreślić, że debiut giełdowy Snapchata nie był pierwszym tak hucznie obchodzonym wejściem spółki technologicznej na giełdę. Podobną inauguracją w ostatnich latach mogły pochwalić się tacy Internetowi potentaci jak Twitter, Facebook czy Aliexpress.
Ogromne wyceny giełdowe spółek technologicznych mogą być nieadekwatne do osiąganych zysków. Mogą też świadczyć o nadejściu nowych czasów, rządzących się innymi prawami, niż czasy „Starej Ekonomii”. A może inwestorzy niepamiętający bolesnego załamania z 2000 roku, w dalszym ciągu liczą na olbrzymie zyski? Na te wątpliwości nikt nie jest w stanie obecnie odpowiedzieć. Nie jesteśmy w stanie stwierdzić czy rekordowa ilość ofert publicznych świadczy o nadciągającej kolejnej bańce internetowej, czy o długoterminowej stabilizacji klasycznych sektorów gospodarki. Być może wzrosty na giełdach spowodowane są polityką monetarną Amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Najbliższy czas pokaże, czy bieżąca sytuacja jest tylko kolejnym bąblem inwestycyjnym, czy spółki technologiczne są rzeczywiście warte każdego zainwestowanego w nie dolara.
Autorzy Patryk Izbiński i Łukasz Tomys – Twoja Druga Pensja