Walka na 1,30
W ciągu dzisiejszej sesji londyńskiej wspólna waluta traciła na wartości. Lepsze otwarcie dzięki doniesieniom z Japonii, gdzie tamtejszy bank centralny zdecydował się na rozszerzenie programu skupu aktywów, szybko przemieniło się w powolne osuwanie się na niższe poziomy. Brak impulsów w handlu przedpołudniowym w postaci danych makro sprzyjał stronie podażowej. Poprzez to we wczesnych godzinach popołudniowych doszło do testu istotnego wsparcia na 1,30. Niedźwiedziom brakowało jednak sił na przełamanie tej bariery, co doprowadziło do konsolidacji notowań w tym rejonie. Wiele do sytuacji na głównej parze nie wniosły dane z USA. Odczyty miały wydźwięk mieszany. Liczba pozwoleń na budowę spadła o mniej niż oczekiwano, za to rozpoczętych budów było mniej niż przewidywali analitycy. Sytuacja pozostawał patowa także po dołączeniu do handlu inwestorów zza oceanu. Euro próbował w końcówce sesji oddalać się od istotnego wsparcia, jednak kupującym trudno było znaleźć powód zachęcający do większych działań. W okolicy godziny 16:00 za euro płacono 1,3040 dolara.
Produkcja mocno hamuje
Środowe notowania na krajowym rynku walutowym stały pod znakiem oczekiwania na popołudniowe dane z rodzimej gospodarki. W tym czasie ceny zagranicznych walut systematycznie pięły się do góry. Jeszcze przed południem parom złotym udało się wyrównać maksima z wtorkowej sesji. Sprzyjała temu sytuacja na eurodolarze, którego kurs zmierzał na coraz niższe poziomy. W drugiej części sesji obraz sytuacji nie zmienił się za bardzo. Złoty słabł w dalszym ciągu. Mocniejszy ruch na północ można było obserwować po opublikowaniu danych z polskiej gospodarki. Według wstępnych założeń dynamika produkcji przemysłowej miała uplasować się na poziomie 1,9%. W rzeczywistości odczyt wyszedł na poziomie 0,5% r/r. Oznacza to, że ten sektor gospodarki mocno zwalnia. W reakcji na to złoty dynamicznie się osłabił. Taki wynik przybliża bowiem chwilę, kiedy Rada Polityki Pieniężnej zdecyduje się na obniżenie stóp procentowych. To zaś według rynkowych plotek może nastąpić już na najbliższym spotkaniu. W końcówce handlu na Starym Kontynencie za dolara płacono 3,1780 zł, zaś za euro 4,1445 zł. Zatem notowania przybliżyły się do kolejnych ważnych oporów.
Michał Mąkosa
FMC Management