Niestety. Wszystko wskazuje na to, że jesienią posiadacze akcji covidowych spółek na GPW znowu będą mogli zacierać ręce i liczyć zyski.
Naprędce wyjaśnienie. Zwrot”niestety” nie jest wyrazem frustracji i zazdrości niżej podpisanego, ale zaniepokojenia o aktualny wynik walki z pandemią SARS-CoV-2, z którą i nad Wisłą i na całym Starym Kontynencie przegrywamy z kretesem.
Gdy pod koniec stycznia pisałem na łamach “Finansowego Kubka Kawy”, że z powodu strachu przed wirusem z Wuhan, swoje 5 minut ma nieznany szerzej producent rękawic ochronnych z Małopolski, nie przypuszczałem, że owe 5 minut przerodzi się już w dziewięć miesięcy. I patrząc na publikowane przez Ministerstwo Zdrowia ostatnie dzienne statystyki o walce z koronawirusem, nie wygląda by szybko miało się to zmienić. O tym, że jesienią czeka nas druga - być może jeszcze groźniejsza - fala pandemii ostrzegali epidemiolodzy, ale latem niewielu zdawało się w to wierzyć. Niestety zderzyliśmy się w ostatnich dniach z bolesną rzeczywistością.
Ale wróćmy do Mercatora (WA:MRCP)a, bo o nim tutaj mowa. Jakkolwiek brzydko by to nie zabrzmiało, to co jest wielką tragedią ludzkości jest też czasem żniw dla małopolskiej spółki. I dla jej inwestorów. Z nieznanej spółki, z marginalnej - wydawałoby się przed wybuchem pandemii - branży, Mercator Medical w kilka miesięcy przeobraził się gwiazdę warszawskiego parkietu. Pal licho, że od lutego kurs producenta rękawic ochronnych z Krakowa wzrósł o bagatela 3500 procent, a średnie dzienne obroty jego akcjami przekraczają 20 mln zł, nierzadko dystansując pod tym względem niektóre nasze giełdowe blue chipy z indeksu WIG20.
Kierowana przez Wiesława Żyznowskiego spółka potrafiła bowiem przekuć efekt covidowej hossy - czego nie może powiedzieć o sobie wielu innych bohaterów ostatniego rajdu na GPW - na konkretne wyniki finansowe. Nawet bardzo konkretne. Tylko w drugim kwartale (a pierwszym covidowym) tego roku producent rękawic i odzieży ochronnej zarobił więcej niż przez ostatnie dziesięć lat, a po 9 pierwszych miesiącach może pochwalić się już blisko 600 mln zł zysku netto - to więcej niż zarobiła w tym roku większość banków notowanych na GPW. W szwach pęka też portfel (oby tylko portfel) zamówień spółki. Run na akcje Mercatora, podgrzewają też zapowiedź sutej dywidendy oraz pomysły na na postpandemiczną rzeczywistość, czyli inwestycje w branżę niezwiązaną z produkcją ochronnej odzieży. Obecnia akcje spółki wyceniane są już na ponad 610 zł, gdy jeszcze kilka miesięcy temu kosztowały poniżej 10 zł. Cały Merkator jest obecnie wart 6,5 mld zł - więcej niż naftowy potentat z Wybrzeża Grupa Lotos (WA:LTSP) czy jeden z największych rodzimych koncernów energetycznych, Tauron (WA:TPE). I to pewnie - niestety - nie koniec.
Zresztą Mercator Medical to rzecz jasna nie jedyna spółka, która zyskuje na pandemii. “Bohaterów” koronahossy jest znacznie więcej. Inwestując w spółki biotechnologiczne inwestorzy zazwyczaj kupują perspektywy, a nie aktulane zyski firmy. Dlatego terminy “polski lek na Covid”, szczepionka czy nawet testy na koronawirusa zapewne długo - a przynajmniej do czasu opracowania i wdrożenia skutecznej szczepionki - będą budziły emocje i windowały kursy takich spółek jak Biomed (WA:BML), Innogene (WA:IGNP), Biomaxima (WA:BMX), Blirt (WA:BLRP) czy 4Mass (WA:4MSP). Niestety.
Autor nie jest i nie był posiadaczem akcji, żadnej ze spółek wymienionych w powyższym tekście.