(PAP) Sąd Najwyższy ws. „nabitych w mBank" uwzględnił w czwartek kasację banku. SN uchylił wyrok Sądu Apelacyjnego w Łodzi i zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia przez ten sąd. Sprawozdawca sędzia Mirosław Bączyk powiedział, że wyrok SA nie mógł być utrzymany z powodów formalnych.
Skarga kasacyjna dotyczyła wyroku łódzkiego Sądu Apelacyjnego sprzed roku. Wyrok ten nakazywał bankowi wypłatę 1247 "frankowiczom" odszkodowań za zawyżone oprocentowanie rat kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich.
Wcześniej mBank (poprzednio BRE Bank), przegrał w dwóch instancjach postępowania z pozwu kredytobiorców, którzy zaciągnęli kredyty we frankach.
Sąd I instancji uwzględnił zbiorową skargę 1247 "frankowiczów", którzy zakwestionowali zapisy umowy z bankiem. Pozwalały one mBankowi na zmianę warunków oprocentowania w zależności od stopy referencyjnej dla danej waluty oraz od zmian parametrów finansowych rynku pieniężnego i kapitałowego kraju, którego waluta jest podstawą waloryzacji. Sąd I instancji uznał, że klauzula jest niejednoznaczna i stwierdził, że nie wiąże ona klientów banku. Orzeczenie zostało utrzymane w II instancji, ale zdaniem pozwanego banku, stało się to w sprzeczności z prawem. Bank kwestionował przede wszystkim dopuszczalność pozwu grupowego w tej sprawie.
Sędzia sprawozdawca Sądu Najwyższego, cytowany w środowym komunikacie SN, podkreślał, że w postępowaniu rozpatrywano trzy problemy: dopuszczalność skargi grupowej, to, czy klauzula jest niedopuszczalna, czyli abuzywna wobec klientów i jakie są konsekwencje uznania jej za niedopuszczalną.