Marton Dunai
BUDAPESZT, 16 grudnia (Reuters) - Unia Europejska powinna pomijać rządy, które nie przestrzegają standardów demokratycznych, i przekazywać środki bezpośrednio samorządom, które potrafią dokonywać "cudów" w zakresie zmian klimatu, powiedzieli w poniedziałek prezydenci czterech wschodnioeuropejskich stolic.
UE zarzuca państwom tak zwanej Grupy Wyszehradzkiej - Czechom, Słowacji, Polsce i Węgrom - nierespektowanie zasad państwa prawa w ostatnich latach. UE prowadzi przeciw Polsce i Węgrom postępowania, które grożą im odebraniem prawa głosu.
W poniedziałek uruchomiony został nowy sojusz prezydentów Warszawy, Pragi, Bratysławy i Budapesztu, którego celem jest zapewnienie stolicom bezpośredniego finansowania, które w ich ocenie potrafią one wydać lepiej niż rządy zdominowane przez eurosceptycznych populistów.
"Pytanie brzmi, czy Europa może wyjść z własnego cienia i realizować projekty bezpośrednio" - powiedział prezydent Budapesztu Gergely Karacsony, którego wygrana w październikowych wyborach samorządowych przełamała monopol rzadzącego od lat Fideszu premiera Wiktora Orbana.
"Miasta mogą dokonać cudów w obszarach ochrony klimatu i innowacji. To czyni stare powiedzenie 'myśl globalnie, działaj lokalnie' szczególnie aktualnym" - dodał.
Część krajów UE argumentuje, że wypłata unijnych środków powinna być uwarunkowana przestrzeganiem przez dany kraj standardów demokratycznych, które w ocenie Brukseli mogą być łamane przez rządy Prawa i Sprawiedliwości w Polsce czy Orbana na Węgrzech. Rządzący odpierają te zarzuty.
Prezydenci stolic powiedzieli, że ich miasta - we wszystkich przypadkach rządzone przez opozycję - nie powinny być stratne na skutek działań, za które nie ponoszą odpowiedzialności.
Powiedzieli też, że populistyczne rządy często wykorzystują unijne środki, by wzmacniać swoją pozycję i wspierać finansowo sojuszników, dlatego pomoc rozwojowa powinna być kierowana bezpośrednio do miast, które muszą się mierzyć z pilnymi wyzwaniami środowiskowymi i społecznymi.
Prezydent Warszawy Rafal Trzaskowski powiedział, że miasta mają nieproporcjonalnie duży udział w aktywności gospodarczej krajów, ale w efekcie także większy ślad węglowy.
"Musimy kierować środki do biedniejszych regionów, by mogły nadrabiać dystans, ale miasta są motorami wzrostu. Rządy, które zabierają pieniądze miastom z powodów politycznych, szkodzą całym regionom" - dodał.
Zdenek Hrib, prezydent Pragi, która jest siódmym pod względem bogactwa regionem Europy, powiedział, że kryterium przyznawania mniejszej pomocy bogatszym regionom powinno zostać zrewidowane pod kątem czynników takich jak rozwój społeczny.
Prezydenci miast spotkali się na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Budapeszcie, który musiał przenieść większość aktywności naukowej do Wiednia pod presją ze strony rządu Orbana.