(PAP) Obecnie właściwym podejściem dla polityki monetarnej w Polsce jest „wait&see”, jednak bilans czynników ryzyka skierowany jest w stronę zacieśnienia polityki monetarnej – powiedział PAP Biznes członek RPP Jerzy Kropiwnicki. Jego zdaniem, jego mało prawdopodobne, by inflacja przekroczyła 3,5 proc.
„Choć nie byłem obecny na lipcowym posiedzeniu RPP, nie widziałem wówczas konieczności podwyżek stóp procentowych i nie widzę takiej potrzeby w najbliższej przyszłości. Nie przekonuje mnie argumentacja, którą przedstawili w lipcu prof. Gatnar i dr Zubelewicz, że podwyżka jest konieczna dla stworzenia przestrzeni do ewentualnych obniżek” – powiedział Kropiwnicki.
„Obniżenie ceny kredytu będzie motywowało przedsiębiorcę do inwestowania tylko wtedy, gdy będzie widział on będzie perspektywę zysków, a przynajmniej możliwość spłacenia kredytu. Jeżeli on tego nie widzi, to nawet przy zerowej cenie kredytu, przedsiębiorca nie skorzysta z taniego pieniądza. Wobec powyższego, obniżanie stóp procentowych w perspektywie kryzysu nigdy do mnie nie przemawiało” – dodał.
W lipcu dwóch członków RPP – Kamil Zubelewicz i Eugeniusz Gatnar – poparło wniosek o podwyżkę stóp procentowych. Pozostali przedstawiciele RPP głosowali przeciwko. J. Kropiwnicki był nieobecny.
Kropiwnicki powiedział PAP Biznes, że jest „bardzo mocno przywiązany” do tezy Paula Samuelsona, zgodnie z którą polityka pieniężna przypomina sznurek przywiązany do końskiego ogona.
„Sznurkiem można konia, czy gospodarkę hamować, ale nikomu nie udało się za pomocą sznurka konia, czy gospodarki popchnąć” – powiedział.
„Trzeba mieć zawsze na uwadze, jaki jest zakres oddziaływania ceny kredytu w procesach inwestycyjnych w Polsce. W Europie Zachodniej inwestycje podejmuje się z wkładem inwestującego poniżej 50 proc. W USA inwestujący musi mieć 10-20 proc. wkładu własnego. W Polsce wkład własny w inwestycje to 70-80 proc., co obrazuje przestrzeń do pobudzania gospodarki przez stopy procentowe” – dodał.
W kwestii obniżek stóp w Polsce, Kropiwnicki uważa, że taka możliwość hipotetycznie istnieje, ale nie widzi on w tej chwili konieczności ruchu stóp w dół.
„Na pewno nie do końca 2019 r. Później będę patrzył na napływające dane” – powiedział.
„Reasumując kwestię stóp procentowych, obecnie stosuję podejście +wait&see+. Z tym jednak zastrzeżeniem, że bilans czynników ryzyka dla ścieżki stóp procentowych w Polsce jest moim zdaniem przechylony bardziej w stronę ewentualnych podwyżek, aniżeli obniżek” – dodał.
NA RAZIE NIE WIDAĆ SPIRALI PŁACOWEJ, INFLACJA NIE PRZEBIJE 3,5 PROC.
Ekonomista uważa, że w niedalekiej przyszłości nie widać, by w Polsce pojawiła się spirala inflacyjna, a przy spowalniającym wzroście gospodarczym nie ma potrzeby reakcji ze strony RPP.
„Jestem keynsistą i z punktu widzenia klasycznej wersji tej teorii ekonomicznej mamy obecnie do czynienia z sytuacją, w której bardzo drobiazgowo trzeba analizować ewentualne przesłanki za podwyższaniem stóp procentowych, bo sytuacja w tym obszarze jest niejednoznaczna” – powiedział.
„Zgodnie z rozumowaniem keynesisty inflacja, najczęściej popytowa, ujawnia się, gdy wzrost gospodarczy przyspiesza. Natomiast, gdy dynamika wzrostu spowalnia, inflacja również wyhamowuje, a w przypadku recesji pojawia się deflacja. Mówię to z zastrzeżeniem, że oprócz inflacji popytowej w gospodarce może występować równolegle inflacja kosztowa, która ma nieco inne przyczyny” – dodał.
Kropiwnicki uważa, że kluczowe jest dostrzeżenie momentu, w którym inflacja kosztowa może doprowadzić do powstania spirali inflacyjnej, według klasycznego mechanizmu wzajemnie napędzających się wzrostów cen, płac i dochodów.
„W takim momencie, nawet z punktu widzenia keynesizmu, trzeba interweniować. Inflacja w Polsce ma obecnie charakter kosztowy, spirala cen płac się nie uruchomiła, więc nie ma potrzeby reakcji. W niedalekiej perspektywie również nie widać, by spirala inflacyjna się pojawiła, choć oczywiście nigdy nie można tego wykluczyć. Jednocześnie wzrost gospodarczy ulega osłabieniu, więc nie jest to sytuacja, w której należałoby podnosić cenę kredytu” – powiedział.
Ekonomista obecnie ocenia jako „mało prawdopodobną” możliwość wzrostu inflacji powyżej 3-3,5 proc.
„Tym bardziej, że niektóre z elementów inflacji kosztowej, które mogłyby inicjować mechanizm inflacji popytowej, ku zaskoczeniu wielu obserwatorów wygasły” – powiedział.
„W szczególności, ceny ropy naftowej, które są bardzo poważnym czynnikiem kosztotwórczym, spadły poniżej 60 USD za baryłkę, a czynniki polityczne, które mogłyby pchać ceny tego surowca w górę na razie nie oddziałują w kierunku droższej ropy. Napięcia w Wenezueli utrzymują się i podaż ropy z tego źródła nadal jest ograniczona. Aresztowanie tankowców przez Wlk. Brytanię, a potem przez Iran, nie skutkowało wybuchem szerszego konfliktu. Na terenie Iraku i Syrii nadal utrzymują się wewnętrzne napięcia, które jednak raczej wygasają. Ponadto, postęp technologiczny powoduje, że wiele sposobów pozyskiwania ropy, zwłaszcza na terenie USA, które jeszcze kilka miesięcy temu wydawały się nieopłacalne, nabrały zyskowności. W USA także stopniowo rozwiązywany jest problem dostarczenia ropy ze złóż permskich na wybrzeże” – dodał.
W ocenie Kropiwnickiego nie zmaterializowało się bezpośrednie, jego zdaniem, zagrożenie dla uruchomienia inflacji cenowo-płacowej w Polsce – strajki płacowe w sferze budżetowej zostały „opanowane”.
„Podwyżki płac dokonały się w granicach bezpieczeństwa z punktu widzenia sytuacji inflacyjnej. Strajki nauczycieli skończyły się niepowodzeniem i moim zdaniem nie ma szans na ich wznowienie” – powiedział.
Ekonomista nie widzi zagrożenia dla inflacji również z punktu widzenia „bazowych wzrostów cen”.
„Choć ceny usług rosły w lipcu już powyżej 4 proc., to spodziewałem się, że ta kategoria inflacji zacznie przyspieszać wcześniej, jeszcze przed wakacjami, biorąc pod uwagę, że część cen usług jest wrażliwe sezonowo” – powiedział.
„Gdyby inflacja przekraczała 3 proc., przy wzroście gospodarczym bliżej 5 proc., to bardzo poważnie bym się zastanawiał nad koniecznością podwyżek stóp procentowych. Natomiast w obecnej sytuacji – przy spowalniającym wzroście PKB - nawet jeżeli inflacja przekroczy 3 proc., przy małym prawdopodobieństwie przebicia 3,5 proc., mój entuzjazm do dalszego hamowania tego tempa wzrostu nie jest duży” – dodał.
Wskaźnik CPI w sierpniu 2019 r. wzrósł o 2,8 proc. rdr (odczyt flash GUS) vs 2,9 proc. w sierpniu (najwyżej od października 2012 r.).
Inflacja usług w lipcu (ostatnie dostępne dane) wyniosła 4,2 proc.
Inflacja bazowa, po wyłączeniu cen żywności i energii, w relacji rdr w lipcu 2019 roku wyniosła 2,2 proc. (najwyżej od lipca 2012 r.) wobec 1,9 proc. w czerwcu.
Centralna ścieżka lipcowej projekcji NBP zakłada wzrost PKB w 2019 r. na poziomie 4,5 proc., w 2020 r. na poziomie 4,0 proc., a w 2021 r. na poziomie 3,5 proc.
Ścieżka dla inflacji kształtuje się odpowiednio na poziomie: 2,0 proc., 2,9 proc. oraz 2,6 proc. Inflacja bazowa ma zaś wynieść 1,7 proc. w 2019 r., 2,4 proc. w 2020 r. oraz 2,3 proc. w 2021 r.
Rafał Tuszyński (PAP Biznes)