(PAP) Zrównoważenie budżetu w 2020 r. to optymistyczny scenariusz, którego realizacja wiązać będzie się ze wzrostem obciążeń fiskalnych oraz wpływami jednorazowymi - oceniają ekonomiści Banku Millennium. Ich zdaniem, krótkoterminowe zrównoważenie budżetu i popytowy impuls w postaci wyższych transferów społecznych okupione może być pogorszeniem perspektyw wzrostu w średnim okresie.
We wtorek rząd przyjął wstępnie projekt ustawy budżetowej na rok 2020 r. Zgodnie z założeniami, budżet ma być zrównoważony - tj. dochody i wydatki budżetu wyniosą po 429,5 mld zł. Deficyt sektora finansów publicznych (według metodologii UE) ma wynieść w 2020 r. 0,3 proc. PKB.
"Opublikowane dotychczas informacje wskazują, iż zrównoważenie budżetu to optymistyczny scenariusz, którego osiągnięcie wiązać się będzie ze wzrostem obciążeń fiskalnych (m.in. zniesienie limitu 30-krotności przy składkach na ubezpieczenie społeczne, podatek od sieci detalicznych) oraz wpływami jednorazowymi (m.in. podatek od transferu środków z OFE na IKE, sprzedaż uprawnień do emisji CO2). Rząd zakłada też dalszą poprawę efektywności podatkowej i uszczelnienie systemu, co jest zasadnym kierunkiem, jednak skala możliwych do osiągnięcia oszczędności obarczona jest sporym ryzykiem" - napisano w raporcie Millennium.
"Rząd zakłada też dalszą poprawę efektywności podatkowej i uszczelnienie systemu, co jest zasadnym kierunkiem, jednak skala możliwych do osiągnięcia oszczędności obarczona jest sporym ryzykiem. Krótkoterminowe zrównoważenie budżetu i popytowy impuls w postaci wyższych transferów społecznych okupione może być pogorszeniem perspektyw wzrostu w średnim okresie, poprzez możliwy ich negatywny wpływ na inwestycje przedsiębiorstw. Byłoby to szczególnie niekorzystne przy nasilających się ryzykach wzrostu w gospodarce globalnej" - dodano.
Zdaniem ekonomistów Millennium, nawet jeśli budżet ulegnie zmianie po wyborach parlamentarnych i saldo z zera przesunie się w kierunku deficytu, to jego poziom powinien pozostać niski.
"W naszej ocenie forma dojścia do zbilansowanego budżetu powoduje, iż radość ze zrównoważenia finansów publicznych tłumią ryzyka dla wzrostu gospodarczego w przyszłości. Przy ocenie przedstawionych przez rząd założeń brać należy pod uwagę termin wyborów parlamentarnych w połowie października" - napisano w raporcie.
"Oznacza to, że po wyborach nowy rząd może nie być związany aktualnym projektem i może zaproponować inną ścieżkę dochodów i wydatków. Niemniej jednak, nawet jeśli saldo budżetu z zera przesunie się w kierunku deficytu, to jego poziom pozostanie niski, co nie powinno wiązać się ze znaczącą zmianą oceny sytuacji fiskalnej" - dodano.
Rząd zakłada, że wpływy z tytułu podatku VAT do budżetu w 2020 wyniosą 200,2 mld zł, a dochody z tytułu CIT mają wynieść 41,8 mld zł.
Podczas wtorkowej konferencji prasowej premier poinformował z kolei, że w 2019 r. dochody z VAT mają wynieść 184-186 mld zł.
"W naszej ocenie to optymistyczne założenie, ponieważ musiałoby się wiązać ze wzrostem dynamiki dochodów z VAT do blisko 8 proc. w drugiej połowie tego roku, podczas gdy w pierwszej połowie wyniosła 3,5 proc. rdr. W podobnym tempie musiałyby rosnąć dochody także w całym 2020 rok" - oceniają ekonomiści.
"Rząd planuje także wpływy z podatku CIT na poziomie 41,8 mld zł. Założenie to jest w naszej ocenie bardziej realne, choć wciąż optymistyczne. W pierwszej połowie tego roku dochody z CIT były o blisko 19 proc. wyższe niż przed rokiem, co przy względnie stabilnych wynikach finansowych wskazuje na wzrost efektywności podatkowej. W efekcie ich realizacja w tym roku będzie zauważalnie wyższa niż plan budżetowy na poziomie 34,8 mld PLN" - dodają. (PAP Biznes)