(PAP) W przyszłym roku, po słabym 2019, sytuacja na GPW może wyglądać dużo lepiej, głównie za sprawą niskich wycen oraz popytu na akcje ze strony lokalnych inwestorów - uważają uczestnicy XXIV debaty PAP Biznes.
W dwudziestej czwartej debacie "Strategie rynkowe TFI 2019" zorganizowanej przez PAP Biznes wzięli udział przedstawiciele TFI PZU (WA:PZU), Skarbiec TFI, Pekao (WA:PEO) TFI oraz PKO TFI. Partnerem merytorycznym cyklu są Analizy Online.
"Na rynkach rozwiniętych poprzeczka jest postawiona wysoko w praktycznie każdej klasie aktywów, ze względu na wysokie stopy zwrotu. W Polsce zyski rosły przez ostatnie dwa lata, natomiast notowania spadały - wyceny są więc bardzo atrakcyjne" - powiedział Piotr Sałata, zarządzający portfelem Pekao TFI.
W ocenie zarządzających, największym problem GPW pozostaje struktura indeksu WIG20.
"Z jednej strony duży udział spółek Skarbu Państwa, z drugiej strony duża liczba spółek o niewielkiej rentowności, z ekspozycją na wzrost kosztów pracy" - powiedział zarządzający Pekao TFI.
"Nadrzędną kwestią jest kompozycja WIG20, który z polską gospodarką - która ma za sobą bardzo dobry rok - nie ma wiele wspólnego. Spółki takie jak Dino Polska (WA:DNP), które bezpośrednio korzystają na koniunkturze konsumenckiej radzą sobie natomiast świetnie. Problemem jest też duże upaństwowienie spółek z WIG20 - nie zawsze Skarb Państwa ma te same cele co inwestorzy mniejszościowi" - dodał Karol Chrystowski, zarządzający funduszami PKO TFI.
Zdaniem Grzegorza Zatryba, członka zarządu Skarbiec TFI, duża ekspozycja na rosnące koszty pracy jest również problemem małych i średnich spółek.
"Szeroki indeks WIG ma niestety te same problemy, które trapią całą polską gospodarkę - oparcie na niskich kosztach pracy i niewielki udział spółek, które działają w najszybciej rosnących sektorach, taki jak nowe technologie" - ocenił.
Uczestnicy debaty zgodnie ocenili również, że powodem słabości warszawskiej giełdy jest niska płynność, wynikająca zarówno z podaży akcji od inwestorów lokalnych, jak i niewielkiego zainteresowania rynkiem inwestorów zagranicznych.
"Mieliśmy kulminację negatywnych czynników: dużą sprzedaż ze strony OFE oraz absurdalnie małą alokację krajowych TFI w akcjach polskich spółek. Według naszych szacunków może ona wynosić ok. 20 mld zł, czyli ok. 500 zł na jednego Polaka" - powiedział Leśniczak z TFI PZU.
"Kwestia braku płynności na GPW jest istotna - dzisiejszy świat inwestowania opiera się w dużej mierze o pasywny pieniądz, który bardzo lubi płynność" - dodał Chrostowski z PKO TFI.
Zdaniem zarządzających, po słabym 2019 roku, w 2020 roku sytuacja na GPW może wyglądać dużo lepiej, głównie za sprawą odwrócenia przepływów ze strony lokalnych inwestorów.
"Bieżąca wersja reformy OFE zawiera wysoki poziom minimalnej alokacji w akcje, co może wymusić duże zakupy ze strony funduszy emerytalnych" - powiedział Piotr Sałata.
Dodał, że na rynku pojawi się również nowy gracz, Pracownicze Plany Kapitałowe, który będzie wspierał popyt na akcje.
"Mamy też zmianę jakościową, której nie było długo na GPW, to znaczy pojawiają się PPK. Przez niższy od oczekiwań poziom partycypacji napływy nie będą może takie jak się spodziewano, ale z pewnością będzie to jakiś nowy kapitał, który pojawi się na GPW" - ocenił.
Pozytywnie perspektywy na przyszły rok ocenia również Jarosław Leśniczak z TFI PZU.
"Jest tyle pesymizmu, że powinniśmy z optymizmem patrzeć w przyszłość. Czynniki lokalne, tak jak OFE i PPK, mają szansę pozytywnie wpłynąć ma obraz rynku. Zaangażowanie zagranicznych inwestorów również może się zwiększyć, szczególnie jeżeli zgodnie z przewidywaniami globalna hossa obejmie rynki wschodzące. W 2020 roku powinno być lepiej z polskimi spółkami" - powiedział.
Leśniczak uważa, że dzięki zmianie nastawienia rządu wobec kwestii klimatycznych, istnieje pole do poprawy wycen w polskim sektorze energetycznym.
"Energetyka to jeden z kilku sektorów, które notują bardzo niskie wyceny. Powody są różne, ale ogólnie nie jest to sektor lubiany globalnie, ze względu na kwestie klimatyczne, środowiskowe. Patrząc wprzód widzę powody do optymizmu dla energetyki: ewidentnie rośnie trend włączania kwestii środowiskowych, zmienia się myślenie" - powiedział.
"Z punktu widzenia inwestorów sektor ten jest tani ze względu na to, że jest 'brudny', natomiast tzw. zielone biznesy są drogie. Najlepszym wyjściem dla inwestora w takiej sytuacji jest znalezienie firm, które są nielubiane, ale chcą się zmienić. A widać, że jest zmiana na szczeblu rządowym, powołano ministerstwo klimatu" - dodał.
W ocenie Grzegorza Zatryba za inwestycją na GPW przemawiają niskie wyceny oraz nowe napływy.
"Partycypacja w PPK nie wygląda najlepiej, ale dopiero za kilka miesięcy będzie widać, jak to przełoży się na giełdę. Pytanie również, czy skorzystamy na koniunkturze dla rynków wschodzących. Na pewno, podchodząc selektywnie, nie ma co się obrażać na polski rynek" - ocenił.
Uczestnicy debaty PAP Biznes wśród czynników ryzyka, które mogłyby negatywnie przełożyć się na notowania na GPW, wymienili m.in. ewentualne dalsze osłabienie koniunktury w Niemczech oraz sprawę kredytów walutowych.
"Z negatywnych kwestii warto zwrócić uwagę na spowolnienie w Niemczech, które doszło do polskiego sektora przemysłowego, pojawiły się pewne sygnały, że jest trochę gorzej. Trudno natomiast wróżyć jakąś większą recesję" - ocenił Chrystowski z PKO TFI.
"Niewiadomą są kwestie takie jak rozwiązania problemu kredytów walutowych oraz ratowanie zagrożonych banków - to musi się wydarzyć i zostać zdyskontowane, po czym może nastąpić powrót sentymentu do polskich akcji" - ocenił Sałata z Pekao TFI. (PAP Biznes)