(PAP) Kompania Węglowa nie ma już czasu na negocjacje, rządowy plan naprawczy jest w czwartek prezentowany załogom kopalń – powiedział prezes KW Krzysztof Sędzikowski. Zastrzegł, że liczy na odpowiedzialność związków i wskazał na rozwiązania w planie chroniące pracowników.
Rząd przyjął w środę program naprawczy dla Kompanii Węglowej. Dokument stwierdza m.in., że możliwości dofinansowania spółki wyczerpały się i bez restrukturyzacji upadnie ona w ciągu miesiąca. Wśród rozwiązań wskazano likwidację czterech kopalń Kompanii Węglowej, przeniesienie 6 tys. osób do innych zakładów i osłony dla 5,2 tys. zwalnianych.
„Zarząd będzie realizował ten program. Ja się w pełni pod tym programem podpisuję” - zadeklarował na czwartkowym spotkaniu z dziennikarzami Sędzikowski.
Dodał, że w czwartek dwóch członków zarządu wyjaśnia załogom założenia planu; pojechali oni do czterech planowanych do likwidacji kopalń. Z pracownikami rozmawiają też dyrektorzy i przedstawiciele dozoru.
W czwartkowej rozmowie z dziennikarzami Sędzikowski nawiązał do obowiązującej w górnictwie zasady, że „to, co słabe, obrywa się, a to co silne – podpiera”. „Trzeba to zrozumieć, bo sytuacja grozi upadłością całej firmy” - przestrzegł.
Podkreślił, że rozumie emocje zainteresowanych związane z sytuacją spółki. „Liczę na rozsądek liderów związkowych, by nie podgrzewali (sytuacji)” - powiedział.
Sędzikowski podkreślił, że pierwszym elementem planu warunkującym jego powodzenie jest „odcięcie najbardziej nierentownych aktywów”, czyli przekazanie do Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK) zakładów: Bobrek-Centrum, Sośnica-Makoszowy, Brzeszcze i Pokój. Łącznie (wraz z kopalnią Piekary mającą trafić do spółki Węglokoks-Kraj) generują one 80 proc. strat spółki.
W tych trzech pierwszych zakładach w czwartek trwał podziemny protest. Rozpoczęli go jeszcze w środę górnicy z Brzeszcz (w czwartek według związków pod ziemią protestowało ok. 400 osób), potem tę formę protestu podjęło też kilkudziesięciu górników z Bobrka-Centrum i ok. 30 z Sośnicy-Makoszów.
Wobec zapowiedzi rządu związanych z realizacją planu dla KW (m.in. premier Ewa Kopacz zapowiedziała, że w czwartek lub piątek do Sejmu trafi projekt zmian w ustawie o górnictwie węgla kamiennego) przedstawiciele działających w regionie central związkowych zapowiedzieli, że jeszcze w czwartek zdecydują o akcji protestacyjno-strajkowej w regionie.
Odnosząc się do pytań, czy nie za późno na konsultacje przyjętego już przez rząd planu, Sędzikowski mówił w czwartek, że zarząd Kompanii chce dyskutować na jego temat ze związkami.
W reakcji na sugestie dziennikarzy, że związki chciałyby współtworzyć ów program, prezes KW wyraził nadzieję, że znajdzie wśród związkowców odpowiedzialnych partnerów. „Ten program już poszedł bardzo daleko. Można powiedzieć, że są w nim już zrobione potencjalne ustępstwa” - zaznaczył.
Wyjaśnił, że teoretycznie spośród osłon dla pracowników w programie mogłyby znaleźć się jedynie odprawy. „A my od razu powiedzieliśmy, że gwarantujemy pracę górnikom dołowym” - podkreślił. Wskazał, że choć sam pracuje w KW od połowy grudnia ub. roku, w spółce od dawna było już wiadomo, które zakłady są do likwidacji.
Prezes KW nawiązał do różnych koncepcji ratowania zagrożonych kopalń, np. władze Gliwic zamówiły analizę wskazującą, że kopalnia Sośnica-Makoszowy mogłaby prowadzić rentowną działalność od 2017 r. pod warunkiem zainwestowania 546 mln zł. Sędzikowski podkreślił, że realny koszt sięgnąłby półtora miliarda, ponieważ do 2017 r. zakład przyniósłby jeszcze miliard strat.
Prezes KW zaakcentował też, że zewnętrzny inwestor zapewne uznałby za nieperspektywiczne łącznie siedem kopalń spółki - wobec „bardzo dyskusyjnej” sytuacji Halemby-Wirka oraz Bielszowic. Przygotowując plan, uwzględniono jednak ostatnie płynące z nich sygnały.
„Fajnie jest powiedzieć, że chcemy współtworzyć (plan naprawczy dla KW – PAP), ale z drugiej strony mówimy, że nie można zamknąć żadnej kopalni. Jeżeli ktoś nie akceptuje zamykania kopalń, chciałbym, żeby mi podał inną koncepcję” - zaproponował prezes.
Prezes KW podkreślił, że jest menedżerem, który ma na chłodno ocenić sytuację i z tej perspektywy nie widzi innej możliwości. Zastrzegł, że nie zamierza odnosić się do żadnych wypowiedzi polityków czy związkowców z przeszłości. „Przeszłość interesuje mnie tylko z biznesowego punktu widzenia, jak kształtowały się koszty i przychody” - zaznaczył.
Jako alternatywę dla założeń obecnego programu podał dalszą sprzedaż kolejnych kopalń KW i „zasypywanie” w ten sposób strat operacyjnych sięgających już w skali roku 2,4 mld zł. Wskazał, że kwota 1,5 mld zł za sprzedaż Jastrzębskiej Spółce Węglowej kopalni Knurów-Szczygłowice wystarczyła tylko na sześć miesięcy. Przypomniał, że niepowodzeniami skończyły się próby pozyskania finansowania dla spółki – m.in. poprzez euroobligacje.
„Rząd tym programem powiedział pośrednio, że nie ma możliwości dofinansowania KW; może dofinansować SRK” - wskazał.
Sędzikowski za "tragiczną" uznał też sytuację otoczenia firmy: na zwałach kopalń i elektrowni w Polsce zalega już łącznie ok. 15 mln ton węgla – przy ciepłej zimie.
„Obowiązkiem zarządu i właściciela jest więc przedstawienie programu naprawczego. I my chcemy iść do związków zawodowych - zakładając dobrą wolę. Jeżeli ktoś ma inne pomysły i jest pole do ich negocjacji, jesteśmy otwarci. Ale to jest tak dramatyczna sytuacja i tak napięta czasowo, że nie mogę np. wychodzić z programem, że zamykamy siedem kopalń, a potem ustępować związkom, że zamykamy pięć zamiast siedmiu. Nie ma już czasu na takie dyskusje. Nie jest rolą związków zawodowych uczestniczenie w przygotowaniu programu. Ich rolą jest jego ocena” - zaakcentował prezes KW.