(Depesza uzupełniona o wypowiedź z zamknięcia konferencji)
WARSZAWA, 14 lutego (Reuters) - Wiceprezydent USA Mike Pence zarzucił europejskim sojusznikom, że próbują złamać amerykańskie sankcje nałożone na Teheran i wezwał ich do wycofania się z porozumienia nuklearnego z Iranem.
Na konferencję w Warszawie przyjechali przedstawiciele ponad 60 krajów, w tym Izraela i sześciu krajów Zatoki Perskiej, ale nie Iranu ani Palestyny.
Europejskie mocarstwa, które krytykowały decyzję USA o wycofaniu się z porozumienia nuklearnego z Iranem, były sceptyczne co do konferencji bez udziału Teheranu. Francja i Niemcy nie przysłały dyplomatów wyoskiego szczebla, a szef brytyjskiej dyplomacji Jeremy Hunt wyjechał wcześniej.
"Niestety niektórzy z naszych głównych europejskich partnerów nie współpracują tak dobrze. Co więcej, są liderami wysiłków, by stworzyć mechanizmy łamania naszych sankcji" - powiedział wiceprezydent Pence w czasie konferencji w Warszawie.
Pence ocenił, że działania uruchomione przez UE, by ułatwić handel z Teheranem, są "próbą łamania amerykańskich sankcji przeciw morderczemu, rewolucyjnemu reżimowi Iranu".
"To nieroztropne działania, które jedynie umocnią Iran, osłabią UE i pogłębią dystans między Europą a USA" - dodał.
Proponowane przez UE narzędzia miały pozwolić na wymianę irańskiej ropy i gazu za europejskie towary. Dyplomaci mówią jednak, że w praktyce będą one ograniczone jedynie do wymiany dóbr akceptowanych przez Waszyngton, na przykład w ramach pomocy humanitarnej.
Zauważalna była obecność na szczycie Izraela i bogatych krajów arabskich. Waszyngton dąży do tego, by doprowadzić do zbliżenia tych krajów, by dodatkowo wyizolować Iran.
Pompeo powiedział na koniec konferencji, że choć istnieją rozbieżności co do tetgo, jak zmusić Iran do zmiany postępowania, to wszyscy uczestnicy, również Europejczycy, byli jednomyślni co do tego, że Teheran stanowi globalne zagrożenie.
"Nie owijamy w bawełnę - potrzeba więcej sankcji, większej presji na Iran" - powiedział Pompeo na koniec spotkania.
"Na sali nie było żadnego obrońcy Iranu. Żadnego kraju. Żaden kraj nie wystąpił i nie zaprzeczył podstawowym faktom, które przedstawiliśmy odnośnie do Iranu, groźby jaką stanowi, natury reżimu" - dodał.
Premier Izraela Benjamin Netanjahu, który w środę spotkał się z ministrem spraw zagranicznych Omanu, określił konferencję jak "historyczny punkt zwrotny" w kwestii rozwiązania zagrożeń związanych z Iranem.
"ROZPACZLIWY CYRK"
Równie zauważalna była także nieobecność nie tylko Iranu, który określił konferencją jako "rozpaczliwy cyrk", ale także Palestyńczyków, którzy oskarżają administrację Trumpa o stronniczość w konflikcie palestyńsko-izraelskim.
Palestyńczycy bojkotują administrację Trumpa, odkąd USA w 2017 uznały Jerozolimę za stolicę Izraela.
Rzecznik prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa powiedział, że jedyną drogą, by osiągnąć pokój, są negocjacje z władzami Palestyny reprezentowanymi przez Abbasa.
Z kolei kraje Europy wyrażały obawy, że konferencja może zamienić się w sesję krytyki wobec Iranu i zwiększyć napięcia w relacjach z Teheranem.
Minister stanu Niemiec Niels Annen wyraził sceptycyzm co do wyników konferencji.
"Liczę na konstruktywne sygnały, ale nikt tu nie oczekuje, że ta konferencja rozwiąże problemy" - powiedział Annen w kuluarach konferencji.
"To byłoby nierealistyczne, ponieważ koniec końców potrzebujemy politycznego porozumienia wszystkich uczestników" - dodał.
Sekretarz stanu USA Mike Pompeo zaapelował w czwartek o otwarcie nowej ery współpracy na Bliskim Wschodzie i powiedział, że żaden z krajów nie może wstrzymywać się od udziału w rozwiązywaniu problemów Iranu, Syrii, Jemenu czy Palestyny.
W czasie niedostępnej dla mediów części spotkania doradcy w Białym Domu i zięć Trumpa Jared Kushner przedstawili prezentację dotyczącą planów zawarcia pokoju między Izraelem a Palestyną. (Autorzy: Justyna Pawlak, Lesley Wroughton, Agnieszka Barteczko i Alan Charlish; Redagowała: Anna Włodarczak-Semczuk)