Chwilo trwaj! Wszyscy zdają sobie sprawę, że to mogą być już ostatnie tak piękne, słoneczne, ciepłe dni. Ba! Dokładnie na to wskazują wszystkie prognozy straszące rychłym popsuciem się aury. Dlatego też należy do maksimum wykorzystać sprzyjające okoliczności. Dokładnie tak samo zachowują się uczestnicy rynku.
Ostatnie dni to nic więcej jak tylko gwałtowna poprawa sentymentu bez rzeczywistych zmian po stronie fundamentów. Jest ona maksymalnie dyskontowana i na razie należy płynąć wraz z wezbraną falą pozytywnych nastrojów. Dokładnie tak samo jak nie ma sensu w dzisiejszym słońcu już dziś zakładać swetra, bo w poniedziałek będzie słota.
Dolar jest słaby a wraz z nim tracą waluty defensywne, czyli jen i frank. Wśród głównych walut największymi zwycięzcami są funt i euro. Choć w szerszym horyzoncie pozostajemy optymistycznie nastawieni do perspektyw wspólnej waluty, to w tej chwili bardzo ostrożnie podchodzimy do hurraoptymistycznych prognoz zakładających, że przed eurodolarem otworzyła się znaczna przestrzeń do zwyżek i do powrotu nad 1,20. Rynki są w końcu bardzo chimeryczne i należy bacznie analizować trwałość każdej tendencji przy kolejnych ważnych dla przebiegu notowań poziomach, a nie wyznaczać odległe cele. Niech przestrogą będzie letnie zejście EUR/USD pod 1,15, które szybko okazało się nie początkiem nowej fali spadków w kierunku parytetu, ale uformowaniem dołka o zapewne długoterminowym charakterze. Dla eurodolara kolejnym oporem jest okolica 1,1850. Dla GBP/USD 1,3360, czyli lipcowy szczyt a następnie 1,34 i 1,3520. Brytyjskiej walucie z pasma rwanego handlu pomaga wyrwać się dobra passa danych. Wyższa od prognoz inflacja konsumencka i utrzymanie zaskakującej siły przez sprzedaż detaliczną nie zmieniają jednak w żaden sposób perspektyw polityki Banku Anglii a brexitowe negocjacje wciąż pozostają gigantyczną niewiadomą. Sprawia to, że w momencie przygaśnięcia fali rynkowego entuzjazmu, funt (obok dolara nowozelandzkiego i australijskiego) zostanie postawiony pod silną presją. Trwałą tendencją o długoterminowym charakterze ma naszym zdaniem szansę okazać się natomiast wzrosty kursu EUR/CHF. Największym zagrożeniem dla takiego scenariusza byłyby turbulencje na europejskiej scenie politycznej i tarapaty włoskiego sektora bankowego pod wpływem wyprzedaży obligacji skarbowych tego kraju. Nie jest to jednak element naszego scenariusza bazowego na czwarty kwartał.
Obok słabości dolara, dominuje również silne dobicie na giełdach i złapanie oddechu przez świat emerging markets. EUR/PLN co prawda tkwi w przedziale pod 4,30, ale inni przedstawiciele koszyka notują prawdziwe rajdy. Liderem odbicia jest rubel. USD/RUB po wyjściu ponad 70,00 po raz pierwszy od wiosny 2016 roku ostro zawrócił i bez żadnej korekty spada jak kamień w kierunku 66,00. Rosyjska waluta od długoterminowego minimum z 11 września umocniła się już ponad 6 proc. Po stronie czynników krajowych rublowi sprzyja przede wszystkim polityka Banku Rosji. Władze zdecydowały się na wstrzymanie interwencji na rynku walutowym do końca roku i dokonały i nieoczekiwanej podwyżki stóp procentowych (i zasygnalizowały możliwość kontynuacji zacieśniania). Generalnie pozytywniejsze nastawienie inwestorów do świata emerging markets obrazuje też chociażby zachowanie się rynków obligacji skarbowych Rosji, ale także np. RPA czy Brazylii. Po silnym rajdzie kursu USD/RUB uważamy jednak, że przebicie tych dołków „z marszu” będzie trudne i czeka nas pewna stabilizacja na nieco wyższych pułapach niż obecne. Nie wolno przy tym zapominać o wiszącym w powietrzu nałożeniu nowych sankcji przez USA, które mogą też prowadzić do rewizji oceny wiarygodności kredytowej przez agencje ratingowe. Przypadek rubla nie jest odosobniony, zakładamy, że jesteśmy świadkami ostrej korekty gwałtownej przeceny aktywów z katalogu EM, ale to jeszcze nie koniec tarapatów gospodarek wschodzących.