Tak drogiej energii elektrycznej w Polsce nie widzieliśmy od szczytu kryzysu energetycznego w 2022 r. Skok cen nie dotyczy całej Europy. Gdy na Węgrzech trzeba zapłacić prawie 3800 zł/MWh, w Finlandii prąd wyceniono na… 0 zł/MWh.
17 lipca o godz. 21:00 czasu środkowoeuropejskiego dostawę energii elektrycznej na Węgrzech wyceniono na astronomiczne 891 euro/MWh (3800 zł/MWh). Węgrzy w ciągu dnia pokrywają swoje zapotrzebowanie na moc głównie atomem i fotowoltaiką. Nie mają jednak wystarczająco dużo elastycznych źródeł energii, które mogłyby wejść w miejsce spadającej generacji słonecznej wieczorem. Posiłkują się wówczas importem.
Jednak w całym regionie sytuacja jest zbliżona, a wieczorne ceny bardzo mocno rosną zwłaszcza w tych krajach, które mają najgorszy dostęp do ogromnych magazynów energii Europy – elektrowni wodnych w Alpach i Górach Skandynawskich. Cena energii elektrycznej w Polsce o godz. 21:00 były dużo niższa niż na Węgrzech czy Rumunii, ale i tak jest to wręcz astronomiczny poziom – ponad 2000 zł/MWh.
- Cena ponad 2000 zł oznacza, że w Polsce mieliśmy poziom cen niespotykany od szczytu kryzysu energetycznego w sierpniu i wrześniu 2022 r. - mówi w rozmowie z MarketNews24 Bartłomiej Derski, ekspert WysokieNapiecie.pl. – Takie ceny występują wieczorami, gdy po upalnym dniu włączamy w domach klimatyzację, a jest to pora, gdy spada produkcja z elektrowni słonecznych.
W historii polskiej giełdy energii (liczy sobie 24 lata) mieliśmy niewiele ponad 120 godzin z tak wysokimi cenami. W Polsce powody tak wysokich cen są podobne do sytuacji w Europie – w ciągu dnia ceny energii mocno obniża generacja słoneczna, ale brakuje nam magazynów energii, które mogłyby pokryć zapotrzebowanie przez 2-4 godziny pomiędzy wieczornym spadkiem produkcji z fotowoltaiki a nocną doliną zapotrzebowania na moc ze strony odbiorców. Ten szczyt zapotrzebowania pokrywamy głównie blokami węglowymi i energetyką wodną (elektrowniami szczytowo-pompowymi). Tych ostatnich mamy jednak niewiele.
W Finlandii, po wielu latach opóźnień, ruszył wreszcie kolejny blok elektrowni atomowej Olkiluoto. Dzięki niemu kraj pokrywa połowę swojego zapotrzebowania niemal bezemisyjną energią jądrową (4 GW). Kolejne 2 GW generują elektrownie wodne przepływowe, a blisko 1 GW elektrownie na biomasę pracujące głównie na potrzeby przemysłu, a więc także nieelastyczne cenowo (produkcja trwa bez względu na zapotrzebowania na cenę energii elektrycznej, która jest tam „odpadem” przy produkcji ciepła przemysłowego).Finowie, także leżący na uboczu Europy, mają co prawda połączenia podmorskie z Estonią i Szwecją, więc część tej energii mogą wyeksportować, ale to za mało, aby utrzymać wieczorne ceny powyżej zera.
- Letnie wieczorne szczyty cenowe trwają stosunkowo krótko (2-4 godziny), aby ograniczyć je w przyszłości, Europa potrzebuje większej elastyczności cenowej popytu i generacji oraz magazynów energii – komentuje ekspert WysokieNapiecie.pl.
17 lipca o godz. 21:00 czasu środkowoeuropejskiego dostawę energii elektrycznej na Węgrzech wyceniono na astronomiczne 891 euro/MWh (3800 zł/MWh). Węgrzy w ciągu dnia pokrywają swoje zapotrzebowanie na moc głównie atomem i fotowoltaiką. Nie mają jednak wystarczająco dużo elastycznych źródeł energii, które mogłyby wejść w miejsce spadającej generacji słonecznej wieczorem. Posiłkują się wówczas importem.
Jednak w całym regionie sytuacja jest zbliżona, a wieczorne ceny bardzo mocno rosną zwłaszcza w tych krajach, które mają najgorszy dostęp do ogromnych magazynów energii Europy – elektrowni wodnych w Alpach i Górach Skandynawskich. Cena energii elektrycznej w Polsce o godz. 21:00 były dużo niższa niż na Węgrzech czy Rumunii, ale i tak jest to wręcz astronomiczny poziom – ponad 2000 zł/MWh.
- Cena ponad 2000 zł oznacza, że w Polsce mieliśmy poziom cen niespotykany od szczytu kryzysu energetycznego w sierpniu i wrześniu 2022 r. - mówi w rozmowie z MarketNews24 Bartłomiej Derski, ekspert WysokieNapiecie.pl. – Takie ceny występują wieczorami, gdy po upalnym dniu włączamy w domach klimatyzację, a jest to pora, gdy spada produkcja z elektrowni słonecznych.
W historii polskiej giełdy energii (liczy sobie 24 lata) mieliśmy niewiele ponad 120 godzin z tak wysokimi cenami. W Polsce powody tak wysokich cen są podobne do sytuacji w Europie – w ciągu dnia ceny energii mocno obniża generacja słoneczna, ale brakuje nam magazynów energii, które mogłyby pokryć zapotrzebowanie przez 2-4 godziny pomiędzy wieczornym spadkiem produkcji z fotowoltaiki a nocną doliną zapotrzebowania na moc ze strony odbiorców. Ten szczyt zapotrzebowania pokrywamy głównie blokami węglowymi i energetyką wodną (elektrowniami szczytowo-pompowymi). Tych ostatnich mamy jednak niewiele.
W Finlandii, po wielu latach opóźnień, ruszył wreszcie kolejny blok elektrowni atomowej Olkiluoto. Dzięki niemu kraj pokrywa połowę swojego zapotrzebowania niemal bezemisyjną energią jądrową (4 GW). Kolejne 2 GW generują elektrownie wodne przepływowe, a blisko 1 GW elektrownie na biomasę pracujące głównie na potrzeby przemysłu, a więc także nieelastyczne cenowo (produkcja trwa bez względu na zapotrzebowania na cenę energii elektrycznej, która jest tam „odpadem” przy produkcji ciepła przemysłowego).Finowie, także leżący na uboczu Europy, mają co prawda połączenia podmorskie z Estonią i Szwecją, więc część tej energii mogą wyeksportować, ale to za mało, aby utrzymać wieczorne ceny powyżej zera.
- Letnie wieczorne szczyty cenowe trwają stosunkowo krótko (2-4 godziny), aby ograniczyć je w przyszłości, Europa potrzebuje większej elastyczności cenowej popytu i generacji oraz magazynów energii – komentuje ekspert WysokieNapiecie.pl.