Wczorajsza sesji przyniosła spore rozczarowanie.
Tym większe, że przez pierwsze dwa dni tego tygodnia główny indeks niemieckiego rynku akcji wzrósł w sumie o +1,33%, i zdawał “ubijać” sobie dobrą pozycję do powrotu na ścieżkę tegorocznych rekordów wszech czasów. Zamiast tego mieliśmy w środę spadek DAX o 1,16%, co spowodowało, że zatrzymał się on na 13 015,04 pkt., i po trzech dniach handlu znalazł się na nieznacznym tylko plusie, wynoszącym: 0,16%.
Efekt Święta Dziękczynienia
W opinii komentatorów zza Odry taki stan rzeczy podyktowany został głównie obawami inwestorów, którzy zaniepokojeni impasem w zawiązywaniu koalicji rządowej chcieliby ten okres przeczekać poza giełdą. Jeśli nawet jest w tym dużo prawdy, to w nie mniejszym stopniu niż z wielką polityką, o której za chwilę, wiąże się to zapewne też z amerykańskim Świętem Dziękczynienia i pragnieniem tzw. spokojnej świątecznej głowy.
PMI oraz Ifo mogą ustawić rynek
W takiej zaś sytuacji w tych dniach powinny dojść “czynniki wewnętrzne”. Zatem uwaga – niemieckich głównie oraz europejskich inwestorów powinna być skupiona na dzisiejszych odczytach przemysłowych PMI-ów z sektora usług oraz przemysłu oraz jutrzejszym komunikacie o listopadowym stanie monachijskiego barometru Ifo.
A może “Mega Koalicja”?
Powracając do niemieckiej polityki, zachowanie powracającej do parlamentu FDP, po kadencyjnej “kwarantannie” poza Bundestagiem, jest co najmniej dziwne, i stabilizacji naszej (i nie tylko) części świata nie służy. Także szefostwu FDP (i jego inspiratorom) może wyjść wkrótce bokiem, choć chyba nie do końca zdają oni sobie z tego sprawę. W najbardziej bodajże wyważonym i elitarnym dzienniku RFN, czyli w “Die Zeit”, nie brakuje uszczypliwości pod adresem przewodniczącego FDP, który na łamach tego szacownego Tytułu nazywany jest dosłownie “małym, rozkapryszonym chłopcem”, którego powodzenie w wyborach po prostu przerosło.
Jeśli szukać jakiś głosów wytłumaczenia dla zaistniałej sytuacji, to wskazuje się też niekiedy na zbyt krótki upływ czasu na to, aby wypracować wizjonerski program na lata. Taki, który wychodziłby na przeciw priorytetom politycznym dzisiejszych Niemiec, wpisywałyby się w główne preferencje dzisiejszych Niemiec, które “Die Zeit” uważa, że są (i będą) przede wszystkim “Czarne” (barwy Chadeków z CDU/CSU) oraz “Zielone”. Ci ostatni, czyli Die Grünen uzyskali w sondażach z tego tygodnia od 10% do 11%, CDU/CSU od 30% do 32%, SPD od 21% do 22%, Die Linke od 10% do 11%, a AfD pomiędzy 11% a 14%.
Leżące na stole scenariusze to “3+1”, tj. w kolejności alfabetycznej: powtórzone wybory, rząd mniejszościowy, Wielka Koalicja raz jeszcze oraz ten dodatkowy, tzn. powrót “Jamajki” do negocjacji.
Na dziś bez względu kto i w jakiej przewadze zabiera się za wyrokowanie każdy z tych wariantów wydaje się prawdopodobny. Jeśli natomiast miałbym wskazać na ten najbardziej pożądany to optowałbym za odnowieniem raz jeszcze Wielkiej Koalicji CDU/CSU – SPD poszerzoną o Zielonych, wówczas byłaby to “Mega Koalicja”, która mogłaby przyczynić się do rozwoju gospodarczego Niemiec, z szybkością kosmiczną.
Rosnących szans na podjęcie takiej inicjatywy upatrywałbym w osobie, a właściwie koncyliacyjnych talentach i dalekowzroczności obecnego prezydenta RFN Franka Waltera Steinmeiera. Wypada tez choćby nadmienić, że np. dla polskiej gospodarki taki rozwój najważniejszego partnera zagranicznego, mogłaby być wręcz nową epokową – szansą. Nasz PKB poprzez szereg powiązań gospodarczych od lat, jak można zauważyć, porusza się w ścisłej zależności od kierunku i dynamiki swego niemieckiego odpowiednika.