W minionym tygodniu cena ropy wyraźnie zwyżkowała, bez problemu pokonując psychologiczną barierę 60.00 USD za baryłkę. Motywem geopolitycznym dla wspomnianego ruchu były głównie decyzje Arabii Saudyjskiej oraz kolejnej fali protestów Libii. Bez echa również nie przeszedł pierwszy od 17 tygodni spadek zapasów w USA oraz wyraźnie słabnący dolar.
Ambicje kupujących wsparła już na początku tygodnia informacja z Rijadu. Największy obecnie eksporter czarnego złota zdecydował się na podwyżkę cen ropy Arab Light dla Stanów Zjednoczonych i Zachodniej Europy. Decyzję argumentowano zwiększającym się popytem. Równolegle, do inwestorów docierały sygnały o protestach w porcie Zueitina - kluczowym punkcie dla transportu libijskiej ropy. Spowodowało to lawinę spekulacji, o możliwym zaburzeniu dostaw. Port Zueitana jest jednym z nielicznych portów w Libii, które bez wyraźnych przeszkód eksportowały ropę. W odróżnieniu od napięć w sąsiednim Jemenie, rozwój konfliktu przełoży się bezpośrednio na podaż surowca w tym kraju, który i tak został już wyraźnie ograniczony.
Jednak to środowy odczyt EIA spowodował, że ropa osiągnęła rekordową w tym roku cenę 62.55 USD za baryłkę. Powołując się na agencyjny raport, zapasy czarnego złota spadły o 3,9 miliona baryłek podczas gdy analitycy spodziewali się wzrostu o 1,3 miliona.
Mimo, że odczyt powinien spowodować dalsze wzrosty - ku zaskoczeniu wielu inwestorów cena wyraźnie zaczęła zawracać. I jak zawsze w takich sytuacjach - szkopuł tkwi w szczegółach. Równolegle do zapasów ropy, EIA przedstawiło informację o stanie zapasów benzyny i destylatów, które tym razem wyraźnie wzrosły co zrozumiano jednoznacznie jako chwilowo zmniejszony popyt w USA na produkty ropopochodne.
W najbliższym tygodniu inwestorzy powinni nadal z uwagą śledzić sytuację na Bliskim Wschodzie. Jak uczy nas doświadczenie, pozorne załagodzenie sytuacji w Jemenie, może być jedynie chwilową przerwą w dalszej eskalacji konfliktu. Jak co tydzień, również nasza uwaga powinna być skierowana na środowy odczyt EIA, dalszy spadek zapasów możne dać sygnał do dalszego wzrostu cen. Wątpliwości jednak co do realizacji tego scenariusza dostarcza raport amerykańskiej firmy Baker Hughes nt. ilości czynnych odwiertów w USA - tym razem ich liczba spadła tylko o 11 (poprzednio o 27) co możne oznaczać, że koncerny naftowe odpowiedzi na rosnące ceny ropy decydują się powoli na utrzymywanie obecnej produkcji w odpowiedzi na rosnące ceny ropy.
Z perspektywy analizy technicznej, nadal znajdujemy się w trendzie wzrostowym i dopóki nie zostanie przebity poziom 58.00 USD, dyskusja o zmianie długoterminowych nastrojów nie ma prawa bytu. Z drugiej strony, nie możemy jednak pominąć wyraźnego sygnału jakim była spadkowa świeca pin-bar na wyraźnym wsparciu w okolicach 62.5 USD za baryłkę. Daje ona wyraźny znak, że wielu kupujących zrealizowało zyski i czeka na dalszy rozwój sytuacji. W takim momencie 2-3tygodniowa korekta, nawet do poziomu 54.00 jest bardzo realnym scenariuszem.
Łukasz Skiba - www.oiltrade.pl