Realizacja najgorszego scenariusza, czyli agresja Rosji na Ukrainę odbija się negatywnie na silę walut z praktycznie całego regionu Europy środkowo-wschodniej. Polski złoty zaliczany do koszyka walut rynków wschodzących jest w zdecydowanym odwrocie. Rynki weszły w tryb risk-off, a inwestorzy wyprzedają złotówkę jako wyraz niepewności co do dalszego rozwoju sytuacji za naszą wschodnią granicą. W wyniku deprecjacji polskiego złotego para walutowa USDPLN w dniu wczorajszym osiągnęła najwyższy poziom od 2001 roku, natomiast EURPLN ustanowił nowe maksima na poziomach niewidzianych od 2009 roku, kiedy byliśmy w środku ogólnoświatowego kryzysu finansowego. Nic nie wskazuje na to, że może dojść do gwałtownego odwrócenia sytuacji, co może sprawić, że w tym miesiącu zapłacimy nawet 5 zł za jedno euro.
NBP interweniuje na rynku walutowym
Spadek wartości polskiego złotego nie został niezauważony przez Narodowy Bank Polski, który po interwencji słownej, oświadczył, że w ostatnich dwóch dniach doszło również do realnej interwencji walutowej, która przynajmniej krótkoterminowo zatrzymała trend spadkowy. Niestety działania NBP można traktować jako doraźne, które w perspektywie rynkowej wyprzedaży nie są w stanie zatrzymać obecnej tendencji, a jedynie ją wyhamować. Jakie możliwości ma NBP w tej sytuacji? Przede wszystkim ważne jest konsekwentne utrzymanie podwyżek stóp procentowych plus interwencje słowne oraz realne.
Za dobrą monetę można obrać deklarację Ministerstwa Finansów, które zapowiedziało, że będzie wymieniać środki z dotacji UE bezpośrednio na rynku zamiast w Banku Centralnym. Jest to kolejny impuls, który może złagodzić trend spadkowy. W tej sytuacji kluczowy jest powrót do negocjacji w sprawie środków z funduszu odbudowy, które byłby niezwykle pomocne w realizacji zapowiedzi ministerstwa. Jak na razie nie ma jednak żadnych konkretnych deklaracji ze strony rządu.
Słaby złoty wspiera inflację
Złotówka po 4,30 za dolara to z pewnością nie jest komfortowa sytuacja dla Rady Polityki Pieniężnej, której priorytetem w ostatnich miesiącach jest walka z inflacją. W styczniu dynamika wzrostu cen w Polsce osiągnęła już 9,2%, co jest najwyższym wskazaniem w XXI w. Wszystko wskazuje na to, że jeszcze w tym kwartale możemy być świadkami dwucyfrowego wyniku.
Rysunek 1. Inflacja w Polsce
Polska jako kraj, który pokrywa większość krajowego zużycia surowców energetycznych importem, jest szczególnie narażona na osłabienie własnej waluty. Wzrost cen importowanych surowców, to kolejny impuls proinflacyjny, na który niestety NBP ma ograniczony wpływ. Biorąc pod uwagę, że cena ropy typu WTI notowana jest już w granicach 115 dolarów za baryłkę, to w najbliższych kilku kilkunastu tygodniach ceny na polskich stacjach powinny ponownie przekroczyć 6 zł za litr PB 95.
Czy zapłacimy 5 zł za jedno euro?
Pomimo że stronie podażowej udało się obronić okolice 4,80-83 na parze walutowej EURUSD, to niedźwiedzie nie idą za ciosem i dzisiejsza sesja rozpoczęła się od ponownego ataku kupujących. W tej chwili kluczowym poziomem oporu pozostaje przetestowany wczoraj obszar 4,80.
Rysunek 2. Analiza techniczna EURUSD
Przełamanie opisywanego oporu otwiera drogę do ataku na szczyty utworzone na przełomie 2008 oraz 2009 roku w rejonie 4,93. Biorąc pod uwagę dynamikę sytuacji osiągnięcie poziomu 5 zł, nie należy do scenariuszy z gatunku niemożliwych do realizacji.
Podobną skalę wzrostów możemy obserwować na parze USDPLN. Złotówka już na dobre zadomowiła się powyżej 4 zł i aktualnie znajduje się w okolicy 4,30 zł za jednego dolara, kontynuując tym samym trend wzrostowy. W przypadku dalszego umocnienia amerykańskiej waluty kolejnym celem dla kupujących jest okrągły poziom 4,40.
Rysunek 3. Analiza techniczna USDPLN
Trzymając się założenia kontynuacji trendu, warto obserwować poziom 4,25, który w tej chwili stanowi kluczowe wsparcie i może być dobrym punktem wyjścia dla kolejnego impulsu w kierunku północnym.
Podsumowując, polski złoty w dalszym ciągu pozostaje pod silną presją podażową. NBP i polski rząd biorąc pod uwagę skalę wyprzedaży, mają ograniczone możliwości działania. W związku z tym oczekiwania co do podwyżek stóp procentowych w większym wymiarze mogą rosnąć, z uwagi na fakt, iż na horyzoncie czeka już inflacja powyżej 10%.
Autor: Damian Nowiszewski