W marcowym dołku obliczana przez MSCI wartość polskiego indeksu cen akcji była na takim samym poziomie jak na przełomie 1993 i 1994 roku. To oczywiście bardzo słaby wynik, zwłaszcza że do wartości tego indeksu wliczane są wypłacane przez spółki dywidendy. Z silną hossą wynoszącą ceny akcji na poziomy nowych rekordów cen mieliśmy do czynienia tylko w latach 1992-1994 i 2001-2007, a więc przez niecałe 28 proc. czasu istnienia GPW.
Ale należy pamiętać, że zawsze może być gorzej, czego dowodem analogiczny wykres cen greckich akcji.
Ale oczywiście były kraje, w których w tym samym czasie doszło do silnego wzrostu cen akcji.
Zachowanie WIG20 nadal wydaje się bardzo podobne do tego z ostatniej dekady kwietnia. Wtedy druga faza wzrostu rozpoczęła się w 4 dni po dołku pierwszej fali spadku. Powtórzenie tej zagrywki sugerowałoby początek drugiej fali wzrostu (trwającej jak wtedy 2 sesje) jutro czyli w piątek, ale oczywiście prędzej czy później, to podobieństwo zaniknie.
Kierując się powyższą analogią w odniesieniu do ceny kontraktów na S&P 500można by dojść do wniosku, że mamy dziś odpowiednik 27 kwietnia. W tej analogii cena kontraktów na S&P 500 ustanowiła swój lokalny szczyt 3 sesje później (na początku sesji z 30 kwietnia) i ponownie się skorygowała.
Z ciekawszych danych makroekonomicznych, które zostały opublikowane w kraju i na świecie w ciągu minionych 24 godzin, można wspomnieć majowy spadek rocznej dynamiki CPI w Wielkiej Brytanii do najniższego poziomu od 2016 roku:
… najniższą od przynajmniej ćwierć wieku roczną dynamikę eksportu i importu Polski w kwietniu:
… oraz spadek w maju do najniższego poziomu od 4 lat rocznej dynamiki CPI w strefie euro (+0,1 proc.):