To prawdopodobnie będzie ostatni „żywy” dzień na rynkach w tym tygodniu, gdyż w wielu krajach Wielki Piątek jest dniem wolnym od handlu. Oznacza to też, że dwa dni publikacji zostały upakowane w jeden. Na pierwszym planie są ważne dane o aktywności biznesowej z Eurolandu, które wskażą, czy odbicie sygnalizowane w Chinach znajduje szoki wtórne w Europie. Od tego będzie zależeć, czy rynki podtrzymają pozytywny klimat.
Po dwóch miesiącach wyraźnych spadków indeksów PMI dla przemysłu strefy euro po kwietniowych danych oczekuje się przynajmniej stabilizacji (prog. 48, poprz. 47,5). Pozytywny wkład odreagowania słabości w Chinach może się ujawnić w lepszej postawie wytwórców nastawionych na eksport. Najważniejsze będą dane z niemieckiego przemysłu (prog. 45, poprz. 44,1), który jest motorem dla całego bloku i także tutaj ostatnie załamanie aktywności było najdotkliwsze. Dla rynku, który w ostatnich dniach łatwo akceptuje preteksty do podtrzymania apetytu na ryzyko, nie będzie potrzeba wiele, by odebrać dane pozytywnie. Ale też wrażliwość na rozczarowanie będzie silna, gdyż da podstawy do wątpliwości, że odbicie w Chinach nie rozlewa się na pozostałe kluczowe gospodarki. Przy wizji długiego weekendu inwestorzy nie będą silnie bronić pozycji, jeśli dane przygaszą dotychczasowy entuzjazm.
Reszta dzisiejszych odczytów (a jest ich sporo) będzie miała znaczenie tylko pod warunkiem, że europejskie PMI nie zaliczą super-niespodzianki (pozytywnej lub negatywnej) i nie skupią na sobie całej uwagi. Produkcja przemysłowa z Polski jest najważniejszą figurą z krajowego zestawu, a po danych marcowych spodziewamy się nieznacznego spowolnienia, ale głównie w oparciu o niekorzystny układ dni roboczych. Poza tym sytuacja w sektorze nie jest niepokojąca i dane nie powinny wyrwać EUR/PLN z drzemki na 4,27.
Co do danych z Wielkiej Brytanii w tym tygodniu miałem nadzieję, że pozwolą one odreagować funtowi presję związaną z brexitem, ale jak na razie moje oczekiwania okazały się złudne. Publikowana dziś sprzedaż detaliczna to bardzo zmienny wskaźnik, który może zaoferować wszystko, ale to też oznacza, że inwestorzy z rezerwą będą podchodzić do silnych zaskoczeń.
Po południu najważniejsze będą odczyty sprzedaży detalicznej z Kanady i USA. W pierwszym przypadku po wczorajszym silnym odczycie CPI z Kandy pojawiły się wątpliwości, czy rynkowe oczekiwania powrotu Banku Kanady do obniżek są słuszne i teraz kolejny mocny odczyt jeszcze bardziej zachwieje pewnością siebie inwestorów. W USA oczekuje się odreagowania słabości z lutego, co w przypadku ogólnego wskaźnika będzie prostsze przez wzrost cen paliw. Ważniejsza będzie tzw. sprzedaż bazowa i brak odbicia tutaj mocno kłóciłby się z systematyczną poprawa na rynku pracy i wzrostem dochodów. Ale słabe dane z USA to sygnał, że Fed na dłużej odłoży pomysły podwyżki stóp procentowych do szuflady, więc w ogólnym rozrachunku mogłoby to być dobre dla rynkowego apetytu na ryzyko. Taki mamy rynek.