Rynek metali nie rozpieszcza inwestorów wzrostami, ale w powodzi pesymizmu pallad jawi się, jako jedna z nisz z dobrym widokami na przyszłość.
W ostatnich miesiącach stereotypowe spojrzenie na rynki surowcowe ogniskowało się wokół pesymistycznych scenariuszy. Wzrostowi cen akcji towarzyszył trend boczny na rynku ropy, czego najlepszym obrazem jest niemal równa procentowa zwyżka ceny kontraktu od początku roku i rok do roku, która ostatnio waha się od 2 do 3 procent. Znacznie gorzej prezentowały się rynki miedzi czy złota a uwagę wszystkich przyciągnął spadek ceny srebra, które od początku roku straciło 26 procent i dziś jest tańsze o przeszło 20 procent niż w maju 2012 roku. W takim kontekście nie trudno było pominąć rynek, który oglądany w perspektywie roku ma za sobą zwyżkę o blisko 25 procent, z czego trzy przypadło na ostatniej pięć miesięcy.
Zapomniany przez polskich inwestorów rynek palladu, który dłuższego czasu dostępny jest powszechnie dzięki tzw. kontraktom na różnice kursowe na platformach foreksowych, wydaje się dziś jednym z ciekawszych metali. Surowiec nosi wszystkie cechy użycia przemysłowego i jak wiele innych w tym segmencie podlega rynkowym zaburzeniom związanym z ograniczeniami po stronie podaży i wzrostem popytu dzięki ożywieniu gospodarczemu. Dlatego warto odnotować, iż w przeciwieństwie do metali takich, jak srebro czy platyna, pallad niemal w całości konsumowany jest przez przemysł. Zgrubnie licząc przeszło 90 procent palladu trafia do przetworzenia w przemyśle, gdy w przypadku srebra i platyny jest to – odpowiednio – 50 i 60 procent. Z obowiązku warto wspomnieć, iż przemysłowe użycie złota sięga skromnych 10 procent.
Kolejną cechą, która czyni pallad rynkiem stosunkowo prostym do analizy jest mocne zużycie w jednej gałęzi przemysłu, jaką jest sektor motoryzacyjny. Pallad, podobnie, jak platyna, jest używany w katalizatorach samochodów spalinowych – 90 procent produkcji palladu trafia właśnie do katalizatorów - ale od platyny różni się minimalną zastępowalnością. Inaczej rzecz ujmując cena palladu jest na tyle niska, iż na rynku nie ma presji na poszukiwanie substytutów, jak robi się to w przypadku innych drożejących metali przemysłowych. W praktyce cena palladu w największym stopniu kształtowana jest przez kondycję sektora motoryzacyjnego a sprzedaż samochodów jest jednym z tych segmentów, który inwestujący na rynku palladu śledzą ze szczególną uwagą. Dlatego dobre dane o dynamice sprzedaży samochodów na rynkach amerykańskim czy chińskim pozwalają oczekiwać większego popytu na pallad w średniej perspektywie.
Również po stronie podażowej nie brakuje czynników, które pozwalają z optymizmem patrzeć na pallad. Największym producentem palladu jest Rosja, skąd napływają raporty o spadającej jakości wydobycia i mniejszej dostępności złóż. Co ważne, w analizach panuje zgoda, iż lata wyprzedawania rosyjskich zapasów surowca są już przeszłością i popyt będzie musiał żywić się głównie bieżącą produkcją. Również drugi największy producent palladu nie pozwala oczekiwać podaży, która w prosty sposób podąży za rynkowym popytem. Górnicy z Afryki Południowej udowadniali ostatnio, iż potrafią wstrząsnąć rynkami strajkując i brutalnie ścierać się ze służbami porządkowymi. W efekcie już teraz można powiedzieć, że w perspektywie kolejnych sześciu miesięcy na rynku nie braknie sygnałów, które potwierdzą lub zaprzeczą zbyt małej podaży w stosunku do popytu a to sprzyja szukaniu szansy na przecenach wywoływanych również innymi czynnikami. Trzeba pamiętać, iż pallad koreluje z metalami, które dziś nie budzą zaufania, więc jak zawsze w takich wypadkach ekspozycja musi być elementem szerszych strategii dywersyfikujących portfel.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA