Wojny handlowe: Stany Zjednoczone podkręcają tempo
Tydzień temu minister handlu USA Wilbur Ross poinformował o nałożeniu nowych ceł na produkty importowane z Unii Europejskiej, Meksyku i Kanady. W przypadku stali opłaty wynoszą 25%, natomiast w przypadku aluminium – 10%. Tym razem nie były to zapowiedzi słowne, zasady zaczęły obowiązywać już następnego dnia po wypowiedzi Rossa.
Można zatem powiedzieć, że USA zaczynają wojnę handlową na wszystkich frontach. Do tej pory walka na cła odnosiła się głównie do Chin, tymczasem teraz polityka Donalda Trumpa uderzyła także w kraje uznawane za sojuszników.
Skąd ten ruch? Najwyraźniej Stany Zjednoczone widzą efekty jakie przynosi twarda postawa względem Chin. W tym przypadku, po przedstawieniu długiej listy produktów jakie USA zamierzają opodatkować, Pekin zaczął ustępować i zaproponował importowanie większej liczby surowców energetycznych i rolnych ze Stanów Zjednoczonych.
Pytanie brzmi czy w starciu z UE Trump będzie próbował ugrać to samo, co z Chińczykami (większy import produktów z USA) czy jednak rozwiązaniem okaże się poparcie ze strony Europy dla USA w określonych kwestiach politycznych. Ostatecznie w przypadku handlu na linii USA – UE sytuacja nie wygląda tak źle z perspektywy Amerykanów. W 2016 roku Stany Zjednoczone kupiły towary z krajów UE za łączną sumę 593 mld USD, natomiast sprzedały produkty za 501 mld USD. Różnica wynosi 92 mld USD. Na linii USA – Chiny jest to prawdziwa przepaść, bo aż 250 mld USD.
Euro wzmocnione zapowiedziami zakończenia dodruku waluty
Stany Zjednoczone, przynajmniej oficjalnie, nie prowadzą skupu aktywów na rynkach finansowych od kilku lat. W tym czasie sztuczne pompowanie cen akcji i obligacji przejęły na siebie inne banki centralne, głównie Bank Japonii oraz Europejski Bank Centralny. O ile Japończycy niezmordowanie kreują z powietrza ogromne ilości waluty, o tyle w Europie program dodruku jest stopniowo ograniczany.
W ostatnich dniach ze strony europejskich bankierów centralnych zaczęły padać słowa o całkowitym zakończeniu dodruku w trakcie 2018 roku. Tego typu zapowiedzi bardzo mocno oddziałują na rynek walut. Przykładem może być tutaj rok 2014, kiedy FED zapowiedział zakończenie trzeciej rundy dodruku dolarów. Wówczas indeks dolara w kilka miesięcy zyskał 25%.
Widać wyraźnie, że zapowiedzi dodruku waluty mocno ją osłabiają (przykład jena japońskiego), natomiast prognozy zakończenia dodruku wywołują umocnienie. Nie inaczej jest tym razem z euro, które rośnie bardzo silnie, odreagowując przy okazji wcześniejsze słabe tygodnie (EURUSD wzrósł w kilka dni z 1,15 do 1,18).
Pamiętajmy, że notowania indeksu dolara uzależnione są od siły amerykańskiej waluty względem 6 walut. Proporcje wewnątrz indeksu nie są równe – relacja euro do dolara ma zdecydowanie największe znaczenie. Skoro zatem euro ma w najbliższych dniach zyskiwać, to indeks dolara będzie spadać. Powinno to mieć pozytywny wpływ na akcje w USA, a także notowania surowców i metali szlachetnych.
Można powiedzieć, że ostatnie dni zdążyły już przynieść kolejną falę inflacyjną, co widać po znacznych wzrostach surowców.
Wciąż sporo do nadrobienia po rajdzie dolara mają rynki wschodzące, a także metale szlachetne.
Wracając jeszcze na koniec do samego zaprzestania dodruku euro przez EBC, uważamy, że na zapowiedziach może się skończyć. W kolejnych tygodniach Europejski Bank Centralny może nawet ustalić konkretną datę, jednak gdy tylko na rynek akcji powrócą spadki (co przy obecnej polityce FED jest pewne) nagle okaże się, że EBC musi odłożyć swoje plany.
Problemy w największej kopalni miedzi
Ostatnie silne wzrosty ceny miedzi nie są wyłącznie efektem zmian na rynku walut. Istotnym czynnikiem jest także sytuacja w największej kopalni miedzi na świecie, czyli Escondida (Chile).
Związkowcy przedstawili zarządzającej spółce BHP Billiton listę żądań obejmującą między innymi 5% wzrost wynagrodzeń, co w przypadku 2500 pracowników jest niemałym problemem. BHP ma jeszcze tydzień na to, by odnieść się do ultimatum. Nad rynkiem wisi zatem widmo strajku w kopalni, która odpowiada za 5% globalnej podaży miedzi.
Chętnych na miedź nie brakuje, dlatego też sytuacja w Chile sprawia, że rynek obawia się silnego wzrostu ceny surowca. Warto pamiętać, że popyt na miedź będzie się nasilał m.in. z rewolucją w branży motoryzacyjnej i przejściem w stronę samochodów elektrycznych.
W ramach przygotowań do scenariusza inflacyjnego nabyliśmy ETF COPX (producenci miedzi) pod koniec zeszłego tygodnia. Z tego też względu uważnie będziemy śledzić to, co dzieje się w chilijskiej kopalni. Na ten moment wydaje się, że strajk jaki miał miejsce w zeszłym roku, tym razem się nie powtórzy. Mimo to cena miedzi pozostaje na tegorocznym maksimum.
Jak zakłamuje się inflację?
Poniższa grafika pokazuje roczny procentowy wzrost ceny nowych samochodów w USA w oparciu o dwa źródła. Linia niebieska to dane rządowe, natomiast linia czerwona - analiza prywatnej firmy.
Co sprawia, że według rządu na rynku nowych aut Amerykanie mają deflację, a zdaniem prywatnej firmy ponad 3% inflacji? To jest właśnie świetny przykład zakłamywanie danych przez władzę. Metodologia wprowadzona przez rząd zakłada, że nie można po prostu porównywać ceny nowych samochodów dzisiaj i przed rokiem, ponieważ nowe auta są lepsze pod względem zastosowanej technologii. Należy zatem w jakiś magiczny sposób uwzględnić postęp technologiczny w obliczaniu zmiany cen.
Metodologia liczenia inflacji zawsze ma służyć władzy i zaniżać dane na tyle, na ile jest to potrzebne. Innym przykładem zakłamywania danych jest manipulowanie koszykiem żywnościowym. Jeśli np. na początku przyjmuje się do obliczeń cenę wołowiny, a w ciągu kolejnego roku jej cena rośnie o 20%, to natychmiast uznaje się, że ludzie zmienili upodobania i zaczęli jeść więcej kurczaków.
Każda kolejna sztuczka zaniżająca inflację jest coraz bardziej bezczelna, ale z perspektywy władzy takie działania są wręcz bezcenne. Pozwalają bowiem po cichu okradać obywateli.
Szwajcarzy zagłosują ws. rezerwy cząstkowej
W świecie pustego pieniądza za normę uznaje się sytuację w której wartość kredytów udzielanych przez banki komercyjne znacząco przewyższa poziom depozytów. Taki schemat działania określa się mianem systemu rezerwy cząstkowej.
Od czasu do czasu pojawiają się jednak inicjatywy zwracające uwagę na fakt, iż obecny system zachęca banki do podejmowania ryzykownych działań – ostatecznie w razie kłopotów i tak są one ratowane z pieniędzy podatników. W Szwajcarii taka inicjatywa zaszła naprawdę daleko – pomysłodawcom udało się uzbierać 100 tysięcy podpisów, co umożliwiło organizację referendum ws. rezerwy cząstkowej.
Jeśli Szwajcarzy zagłosują przeciwko obecnym zasadom, to bank centralny uzyska całkowitą kontrolę nad podażą waluty. Z jednej strony wzmocni to fundamenty systemu, ponieważ wszystkie środki pozostawione w depozytach na żądanie, faktycznie będą możliwe do uzyskania w dowolnym momencie, niezależnie od liczby chętnych. Z drugiej strony, zmiany proponowane przez pomysłodawców referendum oznaczają znaczne ograniczenie kredytu, co zdaniem przeciwników całej akcji miałoby spowolnić rozwój Szwajcarii.
Referendum odbędzie się 10 czerwca. Na chwilę obecną sondaże sugerują, że odejścia od rezerwy cząstkowej nie będzie. Tak czy inaczej, rozstrzygnięcie pozostaje niepewne.
Naszym zdaniem pomysł porzucenia rezerwy cząstkowej przepadnie. W grę wchodzą ogromne pieniądze, co sprawiło, że swoją machinę propagandową uruchomiły banki komercyjne, Szwajcarski Bank Centralny a nawet rząd. Wszystko po to, by obecny system mógł funkcjonować dalej.
Potrafimy sobie jednak wyobrazić sytuację w której zwolennicy pełnego pieniądza (Vollgeld) wygrywają referendum. Już kilka tygodni temu wspominaliśmy, że w przypadku rozpowszechnienia technologii blockchain rola banków komercyjnych może zostać mocno ograniczona. Jeśli obecny system zostanie obalony, to dalszy bieg wydarzeń może być podobny do scenariusza opisanego przez nas w artykule „Dlaczego gotówka jest tak ważna?”. Wklejamy go dla przypomnienia:
1. Szwajcarzy opowiadają się przeciwko systemowi rezerwy cząstkowej, banki komercyjne nie mogą kreować waluty w oparciu o częściowy depozyt. Udzielone kredyty nie mogą przewyższać wartościowo depozytów.
2. Narracja o szkodliwości banków komercyjnych i rezerwy cząstkowej zostaje podtrzymana. Kreowanie waluty pozostaje wyłącznie w gestii banków centralnych.
3. Na fali niechęci wobec rezerwy cząstkowej, banki centralne zachwalają wybrane kryptowaluty podkreślając, że ich podaż jest ograniczona.
4. Kryptowaluty zostają wprowadzone do obiegu przez banki centralne. Niestety, ich podaż jest w rzeczywistości uzależniona od osób, które okłamywały nas przez poprzednie lata. Nie ma zatem powodów by wierzyć, że podaż narodowych kryptowalut faktycznie będzie ograniczona.
5. Wraz ze zmianami drastycznie wzrasta inwigilacja. Dokonywanie transakcji poza systemem jest niemożliwe, gdyż nie mamy już do wyboru gotówki, a jedynie płatności elektroniczne.
Zespół Independent Trader