- Syndrom grupowego myślenia to zjawisko psychologiczne, które występuje w grupie ludzi i prowadzi do irracjonalnego lub dysfunkcjonalnego podejmowania decyzji;
- Ci, którzy kupili NFLX w zeszłym roku wciąż są dalecy od odzyskania premii;
- Podobnie Ci, którzy w tym roku unikają akcji mogli po prostu przegapić okazję.
- Czy Netflix jest naprawdę wart dziś tyle, ile był wart w 2018 roku?
- I w ujęciu ogólnym, jak powinniśmy interpretować aktualne wyceny technologii?
Spółka Netflix (NASDAQ:NFLX) opublikowała wczoraj wyniki za III kwartał z zyskiem na akcję w wysokości 3,10 dol., tj. o 0,92 dol. wyższym, niż szacunki analityków mówiące o 2,18 dol. Przychody za kwartał wyniosły 7,93 mld dol. w porównaniu z konsensusowymi szacunkami mówiącymi o 7,85 mld dol. co oznacza wzrost o 6% rok do roku. Spadek przychodów w stosunku do poprzedniego kwartału przypisywano niekorzystnym kursom walutowym.
Pomimo niezbyt imponujących prognoz na resztę roku, notowania akcji Netflixa otworzyły środową sesję niemal 14% wzrostem na fali entuzjazmu po publikacji raportu, co wskazuje, że inwestorzy mogą znów być byczo nastawieni do tego giganta streamingu wideo.
Ale teraz cofnijmy się do negatywnych wyników z początku 2022 r., tj. końca stycznia, a następnie do drugiego, podobnie słabego raportu, który doprowadził do ogólnego spadku kursu akcji o ponad 53%.
W tym czasie, jeden z największych inwestorów na świecie - Bill Ackman, wkroczył do Netflixa dla ogromnego zysku po pierwszym rozminięciu się z oczekiwaniami w zakresie zysków. Ale Bill uczynił to tylko po to, by skorygować i sprzedać wszystkie swoje pozycje w tym potentacie streamingu wideo, po drugim z rzędu rozminięciu się z oczekiwaniami w zakresie zysków przez NFLX twierdząc, że nie widzi żadnych perspektyw dla akcji spółki. Transakcja, która do kwietnia była bardzo dochodowa została zamknięta stratą 400 mln dol.
Od tego momentu rozpoczęła się kampania medialna wśród inwestorów, w której firmy jak Netflix, Meta Platforms (NASDAQ:META), Amazon.com (NASDAQ:AMZN), itp. całkowicie straciły swój powab. To, co kiedyś było znakomitym towarem, nagle stało się odpadem i czymś, czego należy stanowczo unikać.
Jednak media traktujące całą sprawę bardzo powierzchownie nie zwróciły uwagi na to, że w przeciwieństwie do nas, Bill Ackman nie może sobie pozwolić na słabe zamknięcie w 12-miesięcznych ramach czasowych lub mieć wyników poniżej rynku; w przeciwnym razie jego inwestorzy zabiorą pozostałe pieniądze i przeniosą je gdzie indziej.
Ponieważ nie jesteśmy Billem Ackmanem, dwa pytania, które musimy sobie zadać brzmią:
Nie lubię powtarzać: „a nie mówiłem”, ale zapraszam do przejrzenia mojej analizy z tym samym skutkiem z 21 kwietnia, tuż po publikacji drugich ponurych wyników i wyjściu Billa, którą można znaleźć pod tym linkiem (tylko w języku włoskim). Zacząłem akumulować akcje zamykając je (z zyskiem) latem, po wynikach, które okazały się lepsze od oczekiwań.
Dzisiaj oczekuje się (jest to część psychologii tłumu), że wszyscy zaczną oczerniać dochodowe firmy tylko po to, by mieć okazję powiedzieć: „A mówiłem Ci”.
Chodzi o to, że zgadzam się, co do jednego; w listopadzie ubiegłego roku wszystkie te akcje były drogie. W tamtym czasie kupowanie ich nie miało sensu. Tak, więc, dla tych, którzy kupili akcje na górce… jest to problem.
Jest to problem, ponieważ 50% - 60% spadki zajmują dużo czasu, aby się odbić i potrzebujesz znacznych wartości procentowych, aby się tam dotrzeć (patrz wyżej).
Jednak w końcu musimy przyznać, że nawet w krachu Nifty-Fifty z 1973 roku, gdyby ktoś wziął do serca motto kup i trzymaj na zawsze, byłby milionerem w przypadku 8 na 10 akcji. Mało tego, ci którzy kupili akcje przy 40% lub 50% spadkach mieliby znacznie krótszy czas odzyskiwania inwestycji (od kilku miesięcy do maksymalnie 2-3 lat).
Obecnie jednak, wydaje się prawdopodobne, że dla osób z wystarczającą cierpliwością pojawi się więcej okazji do zakupów. Ponownie, nadal ważna jest analiza każdego przypadku, ale ogólnie rzecz biorąc firmy, które nadal rozwijają działalność i osiągające zyski powinny prosperować w dłuższej perspektywie.
W przeciwieństwie do Billa chodzi o to, że nie jesteśmy zmuszeni, by zarabiać w ciągu 12 miesięcy, bo inwestorzy przeniosą swoje fundusze gdzie indziej. Mamy CZAS i czas, w którym inwestowanie jest cennym zasobem.
To pokazuje po raz kolejny, że podążanie za tłumem jest niebezpieczne, ale chcę też powiedzieć, czyż nie jest to przyjemniejsze i bardziej satysfakcjonujące, gdy samodzielnie nakreślimy strategię i spróbować wejść głębiej tam, gdzie wszyscy czytają nagłówki?
Netflix może mieć inne trudności w przyszłości, ale od tego miejsca do etykietowania go, jako śmieć jest daleka droga.
Zastrzeżenie: Aktualnie, autor nie posiada żadnych akcji Netflix. Sprzedał swój udział w sierpniu z zyskiem na poziomie 12,25%