Zapiski z posiedzenia FED w końcu października wskazały na rosnące prawdopodobieństwo podwyżki stóp procentowych w grudniu. Większość zgadzała się, co do tego, że rynek pracy jest bliski równowagi, a inflacja będzie powracać w stronę celu za sprawą rosnącego popytu wewnętrznego. Część bardziej „jastrzębich” członków zwracała uwagę na kwestię wiarygodności banku centralnego, gdyby ten opóźniał zacieśnienie polityki. Były też głosy „gołębi”, których zdaniem w kwestii podwyżek warto zachować ostrożność ze względu na utrzymujące się ryzyka zewnętrzne. Kluczowe jest jednak to, że dyskusja nie była nakierunkowana na kwestię tempa podwyżek w 2016 r. Osobno, we wczorajszych indywidualnych wystąpieniach kilku członków FED (Dennis Lockhart, William Dudley i Loretta Mester) było zgodnych, co do tego zacieśnienie polityki powinno być przyjęte „spokojnie” przez rynki, gdyż te były na taki ruch wcześniej przygotowywane.
Naszym zdaniem: Zapiski nie wniosły wiele nowego, do tego co rynek już wie. Wprawdzie prawdopodobieństwo podwyżki stóp procentowych w grudniu jest wyceniane wciąż na nieco poniżej 70 proc. (68 proc. wg. CME FedWatch), to wydaje się mało prawdopodobne, aby FED wstrzymał się z takim ruchem. I w tym, tak jak pisaliśmy wcześniej, upatrujemy szans na dalsze umocnienie dolara. Im bliżej będzie 16 grudnia tym prawdopodobieństwo podwyżki powinno być bliższe 90 proc.
Wczoraj wieczorem rynek znalazł jednak pretekst do korekty, która raczej będzie krótkotrwała. Niemniej jej źródło, jakim jest niepewność, co do tego jak „jastrzębi” może być grudniowy komunikat, może być kluczowym determinantem ruchu na parach z dolarem po 16 grudnia. Obecnie rynek wycenia 2 podwyżki i częściowo trzecią w przyszłym roku. Wydaje się, że w tym co powie FED wiele będzie też zależeć od globalnej oceny ryzyka, tj. czy dolar nie będzie nadmiernie silny przez „gołębią” politykę prowadzoną przez pozostałe banki centralne, chociaż tutaj luźne nastawienie w 2016 r. powinny utrzymać tylko ECB i BOJ. W pozostałych przypadkach (patrz RBA, BOC, czy nawet Norges Bank – to się zmienia, albo za chwilę zacznie).
Amerykańska waluta najbardziej straciła w relacjach z walutami Antypodów (AUD, którego wspiera to, że RBA raczej zakończył już cykl luzowania polityki, oraz NZD, który został wsparty przez opublikowane w nocy dane nt. inflacji PPI za III kwartał, które pokazały mocne odbicie w górę (dynamika najwyższa od 2 lat). To ograniczyło oczekiwania na cięcie stóp przez RBNZ 10 grudnia, chociaż NZD zwyczajnie odbił po spadkach z poprzednich dni, kiedy to negatywny wpływ miały słabe wyniki aukcji mleka we wtorek.
Niemniej technicznie powrót NZD/USD ponad poziom 0,65 może być sygnałem, że przecena zaczyna wyhamowywać. Tym samym bardziej zasadne staje się wyrysowanie alternatywnego kanału o mniej stromym nachyleniu, co pokazuje poniższy wykres.
Dolar stracił dzisiaj też w relacji do japońskiego jena, którego wsparła decyzja Banku Japonii o utrzymaniu bez zmian założeń polityki monetarnej, chociaż de facto nikt nie oczekiwał ich zmiany. Nadal skala programu luzowania pozostała na poziomie 80 bln JPY rocznie. Na rynku widać jednak coraz więcej głosów, że BOJ zdecyduje się na jego zwiększenie jeszcze przed wiosną 2016 r. Niemniej dzisiejszy komunikat nie zwiększył prawdopodobieństwa takiego posunięcia – stwierdzono, że trend inflacyjny się poprawia, chociaż sytuacja jest uważnie monitorowana i bank centralny pozostaje w gotowości do ewentualnych działań.
Przy analizie technicznej USD/JPY pewien niepokój byków może budzić cofnięcie się rynku po minimalnym naruszeniu szczytu z 9 listopada przy 123,60 (nowe maksimum to 123,75). Tym samym, jeżeli do końca tygodnia nie powrócimy ponad 123,60, to korekta może rozwinąć się w stronę dolnego ograniczenia kanału wzrostowego przy 122,45.
W przypadku EUR/USD kluczowe mogą okazać się dzisiejsze zapiski z listopadowego posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego, które poznamy o godz. 13:30. Niemniej tak jak pisaliśmy w ostatnich dniach, część rzeczy, jak chociażby potencjalne cięcie stopy depozytowej o 10 p.b. na posiedzeniu 3 grudnia została już zdyskontowana. To sprawia, że trudno będzie o nową wyraźną falę spadków na parach z euro, chyba, że zapiski wskażą na pilną potrzebę radykalnych działań, co mogłoby oznaczać większe cięcie stopy depozytowej, czy też radykalne powiększenie skali QE (mało prawdopodobne w przypadku dzisiejszej publikacji). Tym samym motorem do ruchu na parach z EUR jest relacja drugiej waluty. W przypadku EUR/USD jest to dolar, który tak jak pisaliśmy przechodzi obecnie korektę, ale raczej krótkotrwałą.
Analiza techniczna EUR/USD pokazuje, że rynek próbuje wyłamać się z miesięcznego kanału spadkowego. Na razie test górnego ograniczenia w rejonie 1,0716 był negatywny. Niemniej w przypadku, gdyby rynek wyraźniej wybił się ponad 1,0720, to trzeba by liczyć się z ryzykiem testowania okolic 1,0830 (szczyt z 12 listopada). W przeciwnym przypadku idziemy na test wczorajszych minimów przy 1,0616.
Marek Rogalski – główny analityk walutowy DM BOŚ