Działania Banku Anglii i ostateczne wycofanie się rządu Wielkiej Brytanii z kontrowersyjnego planu zniesienia najwyższego progu podatkowego znacznie poprawiły nastroje na rynkach. Obserwujemy wyraźne spadki rentowności którym dodatkowo mogą służyć nawoływania ONZ dotyczące zakończenia cyklu podwyżek stóp procentowych na świecie. Czy Fed zdecyduje się na zmianę komunikacji? Czy RBA sygnalizuje bliski szczyt stóp procentowych? Czy RPP zdecyduje się na ostatnią podwyżkę?
Nastroje rynkowe są w zasadzie wyborne, do czego nie byliśmy przyzwyczajeni w ostatnich tygodniach. Retoryka ze strony Rezerwy Federalnej nie pozwalała na włączenia myślenia o szybkim odejściu od zacieśniania polityki monetarnej. Wszystko zmieniło się po decyzji Banku Anglii, który w celu uniknięcia kryzysu finansowego w Wielkiej Brytanii zdecydował się na skup długoterminowych obligacji. To doprowadziło do nadziei rynków, że za ciosem pójdą inne banki centralne i zakomunikują zmianę swojego nastawienia. Dodatkowo rząd Wielkiej Brytanii wycofuje się częściowo ze swoich planów obniżki podatków, co z kolei zmniejsza przepływ gotówki do bezpiecznych przystani na świecie, czyli głównie do dolara oraz amerykańskich obligacji.
Nadzieje zwiększa również mniejsza podwyżka ze strony Banku Rezerw Australii, która wyniosła 25 punktów bazowych przy oczekiwaniach 50 pb. Oczekiwania rynkowe zmniejszyły się do podwyżek do 3,5% w szczytowym punkcie, choć jeszcze w zeszłym tygodniu wyceniano 4%. Obecnie stopa w Australii wynosi 2,6% i Bloomberg daje szanse jedynie na osiągnięcie 3%.
Duża niepewność ma również miejsce w przypadku stóp procentowych w Polsce. Gospodarka stoi potencjalnie na granicy wejścia w recesję, czego obecny rząd chciałby oczywiście uniknąć. Wyższe stopy procentowe oczywiście przyspieszyłyby wejście w recesję, ale jednocześnie byłyby sygnałem dalszej walki z inflacją, która pomimo zapowiedzi nie spowolniła. Inflacja w Polsce przebiła 17% i dalsze możliwe zwyżki w cenach energii mogą doprowadzić do utrzymania wysokie inflacji przez dłuższy czas, co mogłoby oznaczać, że założenie inflacji na poziomie bliskim 10% w przyszłorocznym budżecie może być bardzo życzeniowe.
Rynek ma nadzieje na koniec podwyżek, ale zdaniem Williamsa z Fed do osiągnięcia szczytów jest jeszcze bardzo daleko. Jego zdaniem rynek jest silny, ale nie oznacza to, że nie dojdzie do powrotu do gorszych nastrojów jeszcze w najbliższych tygodniach.
Słabość dolara bardzo pomaga złotemu. USDPLN spada o ponad 1% i obecnie za dolara płacimy 4,8661 zł, za euro 4,8000 zł, za funta 5,5155 zł, za franka 4,9214 zł.