Naiwnością - lub jak kto woli krótkowzrocznością - byłoby sądzić, że za mega „rozluźniającymi’’ decyzjami Fed stał tylko finisz kampanii wyborczej do Białego Domu. Przekaz Rezerwy Federalnej można i należy odczytać jako przygotowanie gruntu pod różne, pejoratywne wydarzenia, jakie na przełomie 2012/2013 mogą mieć jeszcze miejsce. Dotyczą one nie tylko sfery finansów i makroekonomii, ale także geopolityki, z ewentualnością kolejnej interwencji zbrojnej USA włącznie.
Co się zaś tyczy najbliższych dni to można rzec tak: jeśli sytuacja na obszarze tzw. „globalnych Bałkanów” (jak nazwał kiedyś ten obszar Zbigniew Brzeziński), stanie się naprawdę nieprzewidywalna, wówczas to, co stymulowało wzrosty cen ropy naftowej w minionym tygodniu (Brent +1,8% WTI +2,7% OPEC Basket +0,9%) stanie się główną przyczyną ich dynamicznego odwrotu. Oprócz wrzenia w islamskich krajach Afryki i na Bliskim Wschodzie, w globalne niepokoje wpisuje się też pozostający niejako na uboczu zachodniego świata (i ich rynków) wzrost napięcia chińsko – japońskiego wokół Wysp Senkaku oraz będąca u progu wielkiego konfliktu społeczno – ekonomicznego Argentyna. Kolejny raz pomocnym barometrem koniunktury na początek tygodnia mogą okazać się weekendowe notowania na giełdach Zatoki Perskiej. W sobotę saudyjski Tadawull All Share Index (TASI) wzrósł o 0,86%, a wskaźnik branży naftowej Petrochemical Industries o 1,95%. Niemniej w niedzielę oba te indeksy podążyły już w odwrotnym kierunku, odnotowując regres w wysokości odpowiednio –0,14% i –0,23%.
Gdyby ropa weszła w krótkotrwały trend korekcyjny, a on nieuchronnie jeszcze we wrześniu nastąpi, choćby w myśl zasady: „sprzedawaj fakty, kupuj plotki”, to spadki cen objęłyby również złoto (w poprzednim tygodniu: w sieci +2,0% i +0,3% na fixingu) i pewnie w mniejszym nieco stopniu srebro (zeszły tydzień: w notowaniach ciągłych +2,9% i +2,5% na fixingu). W przypadku „żółtego metalu” kończącego zeszły tydzień w obrocie elektronicznym z ceną 1762,3 USD/oz, stratedzy szwajcarskiego UBS mówią o korygującej fazie wokół oporu dopiero na poziomie 1790,75 USD/oz – 1802,93 USD/oz, ze wsparciem na linii 1765,85 USD/oz – 1750,00 USD/oz. Spoglądając jednak na ceny złota z piątkowego fixingu 1733,25 USD/oz, nie mniej prawdopodobnym jest, że w tych dniach właśnie ten poziom będzie azymutem dla handlu prowadzonego w sieci.
Wskazywana przez chartystów relatywna siła wzrostu cen srebra względem złota, może skłaniać do osądu, iż w przypadku korekty srebro powinno zachowywać się stabilniej. O ile pogląd ten trudno kwestionować, to dodać należy, że tym, co ciągnęło w górę kursy kontraktów jest wpływ notowań metali przemysłowych, którym jak wiadomo w 60% jest również srebro.
W komentarzu z 3 września napisano, iż segment metali może mieć w najbliższym czasie swoje drugie w tym roku „5 minut”. Od tego czasu aluminium wzrosło o 17%, cyna o 8,8%, cynk o 14,2%, miedź o 10,6%, nikiel o 10,1%, a ołów o 13,8%. Dla niżej podpisanego to w pełni satysfakcjonujące i czas chyba, aby się w tym segmencie skracać. Kolejna taka okazja może przyjść w końcówce roku, podczas zwyczajowego „upiększania okien”, tym bardziej, że progi wyjściowe będą wówczas znacznie poniżej obecnych notowań.
W scenariusz spadków wpisuje się także miedź, dla której średnia przewidywanej ceny analityków dla serwisu Bloomberga to w IV kw. br. 8078 dolarów za tonę. Obszerniej na ten temat pisał u nas weekendowy „Parkiet”.
O tym, że w Chinach, gdzie konsumuje się ok. 40% miedzi, zaczyna się dziać coraz gorzej, świadczą choćby w nieco osobliwy sposób napięcia finansowe w futbolowym klubie Shanghai Shenhua. Od lipca jego zawodnikiem jest Didier Drogba, ale teraz nagle okazuje, że 200 tys. funtów tygodniówki, to dla chińskich właścicieli tego zespołu już za dużo.
Parkiety żywnościowe pomimo dość szerokich wzrostów implikowanych taniejącym dolarem (efekt nader „hojnego QE3”) i tak pozostawały w cieniu kawy, a zwłaszcza notowań jej szlachetniejszej odmiany Arabica, wykazującej tygodniową zwyżkę cen aż o 10,4%. Mniej więcej od momentu, gdy na Arabikę zwrócili uwagę kawowi analitycy z Commerbanku (vide komentarz z 20 sierpnia) ceny kawy rzeczywiście mają się coraz lepiej. Obserwowane w zeszłym tygodniu wzrosty cen były pochodną doniesień o niesprzyjającej pogodzie w Kolumbii. Trzeba jednak przy tym uwzględnić, że kraj ten zajmuje wprawdzie bardzo ważne miejsce na mapie upraw, lecz odpowiada za ich ok. 6% w świecie. Kluczem do dalszych wzrostów cen będą więc przede wszystkim doniesienia z Brazylii, skąd pochodzi ok. 33% pitej na świecie kawy.
Dobre fundamentalne story zachowuje niezmiennie kakao. To, że w ciągu poprzedniego tygodnia jego ceny akurat staniały o 1,4% i były jednymi z nielicznych towarów, które na fali euforii taniały. Wkrótce gros tych pieniędzy powinno do kakao powrócić. Miedzy innymi z rynku cukru, który wygenerował w poprzednim tygodniu wzrost (biały +3,1% i +2,5% trzcinowy), lecz istotną nadprodukcję trudno wiązać z progresją kursu na dłuższa metę.
Spory ból głowy mogą mieć uczestnicy rynku zbożowego. Tygodniowa stopa zwrotu na pszenicy była dodatnia i wyniosła 2,2% oraz 1,7% dla odmiany Kansas. Podobnie było na soi (+0,6 ziarno i +0,5% śrucie), ale na kukurydzy (–1,8%) był już wyraźny regres. Znacznie bardziej ograniczony potencjał wzrostów widzą już m.in. eksperci Goldmana Sachsa, choć do niedawna chętnie operowali prognozami np. cen soi na poziomie ok. 20 dolarów za funt. Na piątkowym zamknięciu sojowe ziarno kosztowało 17,38 USD/lb. Szaleńcze wzrosty cen zbóż w naturalny sposób ograniczają popyt. Dotyczy to oczywiście zapotrzebowania ze strony hodowców zwierząt. Dość powszechna w USA redukcja stad spowodowała, że ceny mięsa czerwonego na skutek istotnie powiększonej podaży zaczęły spadać. Nie brakuje takich, którzy ubiegłotygodniową zwyżkę cen wieprzowiny (+3,1%) i wołowiny (+0,4% tuczniki i +0,5 żywiec) interpretują już jako symptom trwałego ożywienia kursów mięsa. Nie ulega wątpliwości, że w wyniku horrendalnie drogich pasz, ceny mięsa muszą z czasem pójść w górę. Im dłuższe okresy realizacji kontraktów tym ich wartości powinny być wyższe.
Drogie mięso i zboża wspierają ceny ryżu. Notowaniom tego podstawowego dla azjatyckiej części świata pokarmu (w zeszłym tygodniu +2,1%) sprzyjają sygnały ostrzegawcze odnośnie wyraźnie słabnącej koniunktury w tej części świata.
Gdy koszty życia stają się coraz wyższe, to mniej spożywa się również soku pomarańczowego (w tygodniu +3,4%). Badania konsumentów w USA wskazują, że napoje z cytrusów wypychane są z koszyków klientów przez wodę. W jeszcze większym stopniu na nastroje konsumentów wrażliwy jest rynek odzieży. Stąd też prognozy Goldman Sachs zakładają, że średnie ceny bawełny w trzy i sześciomiesięcznej perspektywie wyniosą ok. 75 USc/lb.
W piątkowe popołudnie handel bawełną zamknął się z ceną 75,41 USc/lb, co w skali tygodnia przełożyło się na regres rzędu 0,4%. Oczekiwania słabnącego popytu na bawełnę ze strony Chin to także główny czynnik, dla którego w objęciach niedźwiedzi widzi ten rynek w 2013 r. holenderski Rabobank. Generalnie brzmi to przekonywująco, ale wahaniom kursu dolara i trzycyfrowym cenom ropy - podrażającym istotnie koszty produkcji odzieży na bazie syntetyków – też zaprzeczyć nie sposób.
Wojciech Szymon Kowalski
EFIX Dom Maklerski SA
Dodaj komentarz
Zachęcamy Cię do korzystania z komentarzy, wchodzenia w interakcje z użytkownikami, dzielenia się swoją perspektywą i zadawania pytań autorom i sobie nawzajem. By jednak zachować wysoki poziom dyskusji, który wszyscy cenimy i którego oczekujemy, prosimy mieć na uwadze następujące kryteria: