ESMA wydała dziś rano komunikat rozstrzygając tym samym losy trwającej niemal rok procedury wprowadzania ograniczeń na rynku CFD i opcji binarnych w celu, jak podaje oficjalny komunikat, ochrony inwestorów.
Zgodnie z wytycznymi ESMA, które mają zostać wdrożone w UE w ciągu 2 miesięcy, maksymalna dźwignia wyniesie:
- 30:1 w przypadku głównych par walut;
- 20:1 w przypadku par walut innych niż główne, złota i głównych indeksów;
- 10:1 w przypadku towarów innych niż złoto i indeksów giełdowych innych niż główne;
- 5:1 w przypadku indywidualnych akcji i innych wartości referencyjnych;
- 2:1 w przypadku kryptowalut;
Wprowadzony zostaje także jednolity poziom dla mechanizmu stop out na poziomie 50% minimalnego zabezpieczenia, a także ochrona przed ujemnym saldem dla każdego rachunku.
Jaki będzie to miało wpływ na całą branżę? Czy rzeczywiście zwiększy poziom ochrony inwestorów detalicznych na tych rynkach?
Jedno trzeba przyznać, że ochrona przed ujemnym saldem jako obowiązek brokerów, rzeczywiście jest krokiem zmierzającym w kierunku REALNEJ ochrony inwestorów przed niespodziewanymi i praktycznie nieograniczonymi zobowiązaniami finansowymi wobec brokerów.
STOP OUT
Zmniejszenie dźwigni sprawi, że stop out będzie wymagał większego ruchu rynku. Jeśli ktoś tradował agresywnie z dźwignią 1:500, to przy 1:100 musiał już położyć 5x więcej środków na zabezpieczenie tej samej wielkości pozycji, a to znaczy że rynek musi ruszyć się 5x dalej żeby takiego tradera ‘wystopować’. Obecnie idziemy jeszcze dalej w wydłużenie agonii rachunku.
WIĘKSZEGO RACHUNKU
Mniejsza dźwignia oznacza, że teraz dla realizowania dotychczasowej strategii tradingowej na FX/CFD będziemy musieli trzymać u brokera nie X środków, a 4x tyle. Środków, które nie pracują na innym rachunku, w akcjach, czy po prostu nie leżą względnie bezpieczne w banku. Czy trzeba wspominać o wyższym ‘counter-party risk’?
CZY DŹWIGNIA JEST ŹRÓDŁEM RYZYKA?
Czym jest dźwignia i czemu służy? Dźwignia to nic innego jak proporcja wymaganego depozytu dla zabezpieczenia do wartości transakcji. Tzn. że możemy otworzyć transakcję przewyższającą nasz depozyt i zabezpieczyć nim ewentualne straty z tej transakcji. Jeśli mamy rację co do trade’a, zarabiamy kilkakrotnie więcej niż normalnie pozwalałyby nasze środki na rachunku, ale kiedy tracimy, tracimy kilkakrotnie więcej. Dźwignia więc nie zmienia naszej sytuacji w sposób magiczny odwracając minus na plus czy plus na minus, a jedynie mnoży rezultat.
Co w sytuacji, kiedy mam dźwignię 1:500 i traduję 1/10 swoich oszczędności i tracę?
A co w sytuacji, kiedy mam dźwignię 1:100 i traduję połową swoich oszczędności i tracę?
Czy ryzyko spada? Czy rośnie. W statystyce cały czas jestem klientem tracącym. Najwyżej przetrwam dłużej.
Źródłem ryzyka jest zmienność instrumentu bazowego, którego cena ma tendencję do zmian o 1% albo może 4% w ciągu dnia/sesji. To, czy otworzymy transakcję 10 000 EUR mając 40 000 zł zabezpieczenia czy 4 000 zł zabezpieczenia, to nasz sposób poukładania transakcji i w żaden sposób nie determinuje naszego ryzyka. Na tym samym ruchu stracimy w obu przypadkach tyle samo. To zmienność waloru jest źródłem ryzyka i do niej dopasowujemy rozmiar pozycji – poziom zabezpieczenia ma znaczenie jedynie w sytuacji zagrażającego nam stop-out.
Dla przykładu, na FX gdzie średnia dzienna zmienność dla majorsów to rząd 0.5-1% przez większość dni max lewar 1:100 nie był niczym strasznym – ot musieliśmy położyć najmniej 1% wartości transakcji pod zabezpieczenie. Day trader mający niewielki depozyt mógł sobie spokojnie tradować z takim lewarem – w najgorszym razie wyzerowałby swój depozyt zabezpieczający.
Co innego, gdy inwestor wpłaca całe swoje oszczędności i otwiera maksymalną pozycję stawiając wszystko na jedną kartę. To takich inwestorów ESMA zdaje się chronić przed kontraktami CFD, zapominając, że wciąż nie ma przeszkód zrobić tego samego w legalnie prowadzonym kasynie!
Inną kwestią jest demonizowanie dźwigni MAKSYMALNEJ. To że możliwe jest położenie minimum 0.2% czy 1% zabezpieczenia pod transakcję, nie znaczy że nie można położyć 3% czy 5% albo i 100%. Dźwignia maksymalna 1:100 nie oznacza, że każdy musi tradować agresywnie. Oznacza tylko, że każdy może jeśli mu to odpowiada.
ROZWIĄZANIA
Obecnie traderzy mają do wyboru – szukać brokera poza UE by korzystać z wyższej dźwigni – zobaczymy jak to się rozwinie oraz czy UE wzorem USA nie będzie wywierać wpływów na zagraniczne firmy by ukrócić unikanie ograniczenia. Przykład Turcji pokazuje także, że szybko po obniżeniu dźwigni rząd musiał wydać zakaz uciekania do zagranicznych podmiotów pod groźbą kary, bo widoczny był masowy exodus traderów z Turcji do zagranicznych firm. Takie rozwiązania zakrawają już na zniewolenie i niedaleko im do odbierania paszportów obywatelom, którzy szukają wolności poza krajowymi ograniczeniami.
Do podobnych wniosków dochodzi broker IG w swoim oświadczeniu stwierdzając, iż tak duże ograniczenie dźwigni jest nieproporcjonalne, wypchnie część inwestorów za granicę, a dla doświadczonych traderów będzie krzywdzące.
Wpłacić więcej pieniędzy = ryzykować więcej środków w dłuższym terminie. Skoro większość klientów ewentualnie traci większość swoich pieniędzy, to takie rozwiązanie nikogo przed niczym nie chroni.
Przesiąść się na opcje waniliowe, gdzie nie mamy do czynienia z dźwignią (jako nabywca) i możemy za niewielką premię tradować dużymi pozycjami.
Oczywiście też nie wszyscy wykorzystywali do tej pory pełne możliwości dźwigni 1:50 czy 1:100 i dla tych osób zmieni się bardzo niewiele. Będzie jednak trudniej swobodnie piramidować, czy utrzymywać kilku pozycji równocześnie.
WPŁYW NA BRANŻĘ
Zmiany te, choć w dużej mierze wycenione już przez rynek akcji na kursach akcji firm brokerskich, będą miały prawdopodobnie bardzo duży wpływ na branżę.
Zakładam, że spadną wolumeny brokerów w UE -> część ludzi wpłaci więcej pieniędzy, a część ludzi będzie tradowała mniejsze pozycje.
Spadek wolumenów brokerów będzie oznaczał spadek ich przychodów – brokerzy FX/CFD mają prowizję od obrotu klientów (czy to osobno, czy w spreadzie). Oznacza to presję na cięcie kosztów: być może wzrost opłat lub opłaty za prowadzenie rachunków, cięcie kosztów marketingu – niższa wycena pozyskania klienta, zmniejszenie konkurencji oraz konsolidację rynku.
Ktoś powie – “Dobrze, że nie będą się już tak nachalnie promować” – pragnę jednak zauważyć, że najtańsze sposoby promocji to zasadniczo te najgorsze. Najdrożej jest promować się poprzez kreowanie wartości dla traderów.
Część brokerów, zasadniczo ci więksi z budżetem i relacjami poza branżą OTC, będą szukali sposobów rozszerzenia oferty – np. o fizyczne krypto, albo handlowane na giełdach akcje, futures czy fundusze (ETF), co pozwoli im zwiększyć możliwe źródełka przychodów. Wiele firm z branży przygotowuje się od jakiegoś czasu na to, choć tutaj temat danych rynkowych dla produktów giełdowych jest sporą przeszkodą – ogromne koszty i zawiłe formalności.
Podobnie jest w przypadku dostawców technologii – jedni mogą pójść w stronę innowacji (nowe produkty, nowe narzędzia) by rozszerzyć źródła dochodów, z kolei MetaQuotes już od lat promuje swoją platformę dającą dostęp do rynku giełdowego co zdywersyfikowało ich biznes na ewentualność konsolidacji w sektorze FX/CFD. Spotware natomiast (twórca platformy FX/CFD cTrader) rozwija od jakiegoś czasu rozwiązania customowe.
CZY TO POMOŻE?
Statystyka zyskowności rachunków u brokerów FX/CFD przygotowana przez KNF w 2014 roku wskazuje, że proporcja zyskownych i stratnych kont wynosiła 19:81. W 2016 roku podobna statystyka oscylowała już w okolicach 40:60.
Czy to postępujący poziom edukacji środowiska traderów indywidualnych w Polsce?
A może fakt, że w 2015 roku polskie władze wprowadziły maksymalną dźwignię na instrumentach pochodnych pozagiełdowych na poziomie 1:100 dla klientów detalicznych?
A może spadek napływu nowych inwestorów po tym, jak nagle mainstream zaczął źle pisać o Forex, a pozostali na tym rynku inwestorzy stali się ostrożniejsi?
W całym tym porównaniu brakuje mi jedynie zestawienia z zyskownością rachunków derywatów na giełdach, gdzie mamy do czynienia z depozytem rzędu 5-10% (dźwignia 1:20 – 1:10). Skoro jest tak dobrze, to czemu Google nic nie wyrzuca na ten temat? Czemu GPW, CME czy Eurex nie chwalą się tymi statystykami co roku???
PODSUMOWANIE
Proponowane ograniczenie jest z pewnością ciosem w świadomych traderów, którzy niewielką część środków przeznaczają na trading FX/CFD. Może ochroni jakiś procent nowych, skaczących na głęboką wodę inwestorow, którzy nie rozumieją czemu trading lewarowany pali im rachunek z oszczędnościami całego życia.
Wśród licznych komentarzy do tej sprawy (np. TUTAJ), niektórzy z Was piszą coś, co za kulisami przewija się od jakiegoś czasu, a mianowicie że cała ta nagonka na FX/CFD ma realizować interes giełd i banków, które nie tylko zostały ominięte przez ruch demokratyzacji tradingu w ostatnich 10 latach, ale też doświadczyły odpływu kapitału do tańszych, bardziej elastycznych i łatwiejszych w dostępie instrumentów OTC. Bo dlaczego ograniczać dźwignię doświadczonym inwestorom? Czy w świetle powyższego elaboratu można uznać, że ograniczenie dźwigni jest dla nich ochroną? Czy może zamknięciem słoika z ciastkami? W tym ujęciu uzasadnienie “ochroną inwestorów” wydaje się cyniczne, podobnie jak strajk służby zdrowia, kiedy to lekarze głodują i odchodzą od łóżek pacjentów mówąc, że to dla ich dobra…
Faktem jest, że świat indywidualnego inwestowania w FX i CFD pełen był problemów i patologii, z którymi traderzy oraz regulatorzy próbowali sobie poradzić (ci ostatni ze sporym opóźnieniem), ale to nie dźwignia 1:100 była sednem problemów. A jeśli już, to można było wprowadzić jedynie ograniczenia dla początkujących.