Mija siedemnaście lat od momentu, gdy samolot American Airlines uderzył o 8:46 rano w północną wieżę kompleksu World Trade Center. Na ulicach Nowego Jorku panuje szok i oniemienie. Jak mogło dojść do tak potwornego wypadku? Siedemnaście minut później, punktualnie o 9:03 czasu wschodniego kolejna maszyna, tym razem United Airlines, z impetem wbija się w południową wieżę WTC. Wszystko staje się jasne – Ameryka padła ofiarą ataku, który zabierze ze sobą nie tylko niemal 3000 istnień ludzkich, ale zmieni bieg historii. Również tej dotyczącej światowych finansów…
Poza dwoma samolotami, które wbiły się w najwyższe wówczas budynki Nowego Jorku terroryści uprowadzili jeszcze dwie kolejne maszyny. Jedna uderzyła w budynek amerykańskiego Departamentu Obrony w Arlington. W wyniku ataku na sławny Pentagon śmierć poniosły 184 osoby. Ostatnia z czwórki porwanych maszyn rozbiła się na polach Pensylwanii po tym jak pasażerowie lotu United Airlines 93 zaatakowali porywaczy i doprowadzili do katastrofy. Przypuszcza się, że czwarty z porwanych samolotów miał uderzyć w Biały Dom lub Kapitol.
Reakcja rynku
Poza natychmiastowymi działaniami służb ratowniczych i reakcji rządów innych państw ataki terrorystyczne z 11 września doprowadziły do poważnych perturbacji na amerykańskim parkiecie. Budynek New York Stock Exchange od kompleksu World Trade Center dzieliło wówczas dziesięć minut swobodnego spaceru, a w obawie przed kolejnymi atakami władze NYSE oraz znajdującego się na Times Square (NYSE:SQ) Nasdaq postanowiły wstrzymać handel aż do 17 września. Był to najdłuższy okres w którym amerykańska giełda pozostawała nieczynna od 1933 roku.
Gdy handel nareszcie został wznowiony rynek doprowadził do panicznej wyprzedaży niemal wszystkich klas aktywów. S&P500 w trakcie pierwszej sesji po atakach straciło 11,6%, Dow Jones spadł nawet niżej – niemal 1370 punktów lub 14% od poziomu ostatniego zamknięcia. Największe straty poniosły akcje sektora ubezpieczeń oraz lotnictwa – spadkom przewodziły American Airlines oraz United Airlines, których samoloty posłużyły do przeprowadzenia ataków. Szacuje się, że w ciągu pierwszego tygodnia handlu po atakach z 11 września, z amerykańskiego parkietu wyparowało około 1,4 biliona dolarów.
DJIA podczas września 2011. Źródło: Wikimedia Commons
Poza United Airlines (-42%) oraz American Airlines (-39%) najwięcej stracili akcjonariusze Merrill Lynch (-11,5%) czy Morgan Stanley (NYSE:MS) (-13%). Wyprzedaż była również widoczna w sektorze turystyki, usług medycznych, rozrywki oraz finansów.
Jednak 11 września to również początek niewielkich fortun. Akcje spółek zbrojeniowych drożały ze względu na (potwierdzone później) domysły, że Ameryka po tak dotkliwych atakach wyruszy na wojnę z terrorem. Na parkiecie Chicago Board Options Exchange drastycznie wzrósł popyt na opcje put wystawiane na akcje spółek lotniczych czy ubezpieczeniowych. Dzięki wykorzystaniu mechanizmu opcji inwestorzy mogli zyskać na spadkach wyceny instrumentów bazowych. Skupowano również opcje call na akcje spółek z sektora zbrojeniowego. Inwestorzy, którzy pierwsi zakupili te instrumenty pochodne zarobili najwięcej, pomimo ogromnych strat na szerokim rynku jakie wynikły z ataków.
Wszystko powraca do normy
Największa gospodarka świata, pomimo bolesnych wydarzeń z 11 września nie zatrzymała się w miejscu, a inwestorom wystarczył miesiąc by wypchnąć rynek na poziomy sprzed ataków terrorystycznych. Mimo wszystko ataki na WTC oraz Pentagon wywarły długoterminowy wpływ zarówno na gospodarkę Stanów jak i giełdowe parkiety na całym świecie. Wojna w Iraku oraz Afganistanie, a także liczne operacje antyterrorystyczne na Bliskim Wschodzie zwiększyły zadłużenie USA o kolejne biliony dolarów. Pieniądze te popłynęły wartkim strumieniem zarówno do branży zbrojeniowej, jak i inwestorów giełdowych, którzy byli w stanie powiązać swoje decyzje inwestycyjne ze skutkami ataków.