W minionym tygodniu najistotniejszym dla złota wydarzeniem był gwałtowny spadek ceny, który zaobserwować mogliśmy w nocy z niedzieli na poniedziałek. Dla rynków zaś, najbardziej kluczową kwestią okazały się dane z amerykańskiego rynku pracy.
W piątek 6 sierpnia spłynęły optymistyczne dane z amerykańskiego rynku pracy. W lipcu utworzono w USA 943 tys. pozarolniczych miejsc pracy. To więcej niż zakładały prognozy (870 tys.), zatem niemal od razu pojawiły się spekulacje na temat tego, czy FED zacznie w końcu podejmować jakieś działania w walce z inflacją.
Te perspektywy umocniły nieco dolara i sprawiły, że cena złota zanurkowała z ok. 1 800 USD za uncję do 1 760 USD. Jednak był to nie wszystko. W nocy z niedzieli na poniedziałek, w czasie sesji azjatyckiej ktoś sprzedał 24 tys. kontraktów terminowych na złoto o wartości 4 mld USD. Operacja ta spowodowała dalszy spadek ceny złota oraz uruchomienie „stop lossów”, a więc automatycznych zleceń sprzedaży, które również wpłynęły na spadek ceny. Ostatecznie spadki zatrzymały się na ok. 1 690 USD.
Zdaniem wielu komentatorów rynku wyglądało to na zaplanowaną operację, która odbyła się „w cieniu” piątkowych spadków. Być może ktoś chciał się pozbyć pozycji krótkich, a być może chodziło o sprzedaż papierowego złota, obniżenie ceny i zakup fizycznego. Z uwagi na fakt, że takie wydarzenia w historii miały już miejsce, cień podejrzenia w pierwszej kolejności padł na banki inwestycyjne – kilka z nich w przeszłości zapłaciło duże kary za manipulacje na rynku złota i srebra.
W ciągu tygodnia złoto odzyskiwało straty, a w piątek zbliżyło się do poziomu 1 780 USD. Z uwagi na utrzymującą się wysoką inflację, złoto fizyczne cieszy się dużym powodzeniem, a spadki zostały w pełni wykorzystane przez kupujących.
Czy to już powrót do normalności?
Wiele osób może zadać sobie pytanie, czy skoro złoto drożeje, gdy sytuacja gospodarcza jest zła, a tanieje, gdy się poprawia, to czy mamy przed sobą koniec problemów? Sytuacja nie jest jednoznaczna, ponieważ warunki, które stawiają banki centralne dla podwyższonych stóp (maksimum zatrudnienia, stabilna inflacja) niekoniecznie muszą być prawdziwe. Mogą być grą na czas. Banki centralne doświadczają obecnie nowego problemu, będącego następstwem masowego QE i wzrostu zadłużenia – walka z inflacją, czyli podniesienie stóp procentowych, oznaczać będzie wzrost kosztu obsługi długu, który jest dziś rekordowo duży w większości gospodarek świata.
Najpewniej inflacja jeszcze długo będzie „zjawiskiem przejściowym”, a do podniesienia stóp procentowych konieczne będzie spełnienie jeszcze wielu innych warunków, o których do tej pory nie było mowy.
Metale szlachetne
Złoto zachowuje nieustannie swój status bezpiecznej przystani. Media niejednokrotnie ferują rozmaite wyroki w związku z ceną kruszcu, jednak ostatecznie okazuje się, że cena nie jest najważniejszym czynnikiem. Szczególnie, gdy mówimy o cenie złota wyrażonej w walucie, która jest zmanipulowana.
Złoto posiada swoją wartość pozafiskalną, która wynika z faktu fizyczności oraz bycia poza systemem. Chcąc uciec od patologicznych machinacji dokonywanych w ramach czegoś, co w coraz większym stopniu przypomina nowoczesną teorię monetarną (zaciąganie długu w nieskończoność), obywatele decydują się na zakup złota, jako jedynej stałej w świecie ciągłej dynamiki. Przykładem może być Wall Street: gdybyśmy mieli na podstawie notowań amerykańskich spółek ocenić stan amerykańskiej gospodarki, moglibyśmy dojść do wniosku, że jeszcze nigdy w historii nie było tak dobrze jak teraz.