Od kilku miesięcy temat dostępności oraz cen gazu ziemnego nie tylko w Polsce ale i całej Unii Europejskiej jest tematem przewodnim jeżeli chodzi o bezpieczeństwo energetyczne. Sprawę komplikuje przede wszystkim przesył gazu ziemnego z Rosji, która używa szantażu surowcowego jak element nacisku na zachód, po tym jak nałożony został szereg sankcji na agresora. Na początku września Gazprom zapowiedział kolejne wstrzymanie przesyłu poprzez Nord Stream 1, motywowane ponownie pracami konserwacyjnymi. Wraz z tymi zapowiedziami ceny gazu ziemnego w Hubie TTF wzrosły do rekordowych poziomów 297 euro za MWh z dostawą we wrześniu. Jednocześnie cena surowca na giełdzie towarowej w Londynie znajduje się w kolejnej fazie wzrostowej i wszystko wskazuje na to, że ponownie zobaczymy wycenę za MMbtu powyżej 600 funtów.
Rysunek 1. Notowania gazu ziemnego
BalticPipe rusza na niepełnej przepustowości
W kontekście zabezpieczenia dostaw gazu ziemnego do polski kluczowe będzie uruchomienie gazociągu BalticPipe w tym roku oraz maksymalizowanie przepustowości od początku 2023 roku. Według ostatnich doniesień od października tego roku z norweskich źródeł ma popłynąć ok. 800 mln m sześc. gazu, co przekłada się na wykorzystanie do 38% całej mocy przesyłowej. W przyszłym roku BalticPipe ma osiągnąć pełną przepustowość na poziomie 10 mld m sześc. gazu rocznie, co przekłada się na ok. 50% całego naszego zapotrzebowania, a nawet więcej gdyż najprawdopodobniej uda nam się zredukować zużycie do 18 mld m sześc. rocznie. Czy faktycznie uda się zabezpieczyć takie ilości? Tego jeszcze nie wiemy, gdyż negocjacje trwają, jednak nie będzie to łatwe zadanie przy dużej konkurencji ze strony pozostałych krajów europejskich.
Wszystko wskazuje na to, że dostawy przynajmniej na zbliżający się sezon grzewczy uda się zabezpieczyć, biorąc pod uwagę dywersyfikację źródeł w postaci gazoportu w Świnoujściu oraz wydobycie własne. Największym problemem wydają się być ceny surowca, które są coraz bardziej problematyczne dla rodzimych przedsiębiorstw oraz przy ewentualnym zakupie dodatkowych partii bezpośrednio na rynków po cenach spotowych. Pierwsze negatywne sygnały płyną z Anwilu oraz Grupy Azoty, które ograniczają produkcję z uwagi na wysokie ceny gazu.
Europa poszukuje alternatyw
Priorytetem dla państw europejskich jest obecnie szukanie alternatyw tak aby w jak największym stopniu pokryć lukę po gazie rosyjskim oraz zabezpieczyć dostawy na kolejne lata. Poza głównymi kierunkami dywersyfikacji czyli bliski wschód oraz USA, Niemcy rozmawiają z Kanadą, która ma ambicje eksportowe swoich nadwyżek gazu. Problem jednak w tym, że nie ma obecnie infrastruktury, która umożliwiłaby natychmiastowe uruchomienie dostaw. Jest to projekt perspektywiczny, jednak możliwy do realizacji dopiero w horyzoncie kilkuletnim.
Z możliwości szybszych do realizacji pojawiła się opcja dostaw z Izraela, który regularnie zwiększa wydobycie ze złóż zlokalizowanych we wschodniej części morza śródziemnego. Obecnie eksport gazu Izraela wynosi niecałe 5 mld m sześc. rocznie, a na mocy podpisanej w czerwcu umowy, dalsze nadwyżki będą dostarczane do Unii Europejskiej w kolejnych latach. Melodią przyszłości są również nowo odkryte złoża cypryjskie szacowane na 80 mld m sześc.
PGNiG (WA:PGN) w perspektywie pogłębienia spadków
Notowania PGNiG od początku miesiąca znajdują się w ramach wyraźnego trendu spadkowego, który może doprowadzić do ataku na lipcowe minima zlokalizowane w rejonie cenowym 5,30 zł za akcję. Kurs spada na fali negatywnego sentymentu do akcji, który szczególnie widoczny jest na przestrzeni ostatniego tygodnia. Obawy inwestorów może również budzić fakt, iż jeżeli w ramach obecnych kontraktów gazu w Polsce zabraknie, spółka będzie musiała uzupełniać niedobory kupując surowiec po bardzo wysokich cenach spotowych na rynku.
Rysunek 2. Analiza techniczna PGNiG
Pierwszym celem dla strony podażowej jest obszar 5,50-5,30. Maksymalny zasięg, który mogą osiągnąć niedźwiedzie przed fuzją z Orlenem (WA:PKN) może sięgać tegorocznych minimów wypadających w okolicy okrągłego poziomu 5 zł za akcję.