W tym tygodniu oczy inwestorów zwrócone są w stronę północno-wschodniego wybrzeża USA, gdzie w nocy z 29 na 30 października uderzył huragan Sandy. Analitycy szacują, że zniszczenia spowodowane uderzeniem huraganu przyniosą straty rzędu 10-20 mld USD. Dla gospodarki byłby to koszt porównywalny z tym po zeszłorocznej Irene (15,6 mld USD). Kluczowym w tym momencie pozostaje pytanie, czy skutki wywołane przez to wydarzenie przełożą się w znaczący sposób na zachowanie giełd w końcówce roku.
Aby odpowiedzieć na to pytanie warto przyjrzeć się skutkom innych huraganów w USA. Tabela poniżej zawiera zestawienie 10 najdroższych huraganów w historii wraz ze stosunkiem strat Stanów Zjednoczonych do nominalnego PKB tego kraju w danym roku.
Źródło: http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_costliest_Atlantic_hurricanes
Realnie i nominalnie największe straty w historii przyniósł w 2005 roku huragan Katrina. Wyniosły one wtedy 108 mld USD. W tym samym roku Stany Zjednoczone nawiedziły jeszcze dwa inne bardzo groźne huragany: Rita i Wilma, co w sumie kosztowało amerykańską gospodarkę ponad 140 mld dolarów. Na rynkach kapitałowych dominował w tamtym czasie trend wzrostowy, w trzecim kwartale 2005 roku obserwowaliśmy co prawda spadkową korektą, jednak w momentach uderzenia huraganów o wybrzeże USA na indeksie S&P500 wypadały lokalne minima (patrz wykres).
Groźny w skutkach był również huragan Andrew z 1992 roku. Straty sięgnęły wówczas 26,5 mld USD, ale gdyby urealnić te szacunki, to warto zauważyć że było to 0,21% PKB z tego roku. Na indeksie S&P500 występował w tamtym okresie trend boczny, ale dokładnie 24 sierpnia wypadło lokalne dno dwumiesięcznej konsolidacji (patrz wykres).
Warto spojrzeć także na dwa ostatnie, drogie w skutkach huragany za oceanem. Huragan Ike uderzył we wrześniu 2008 roku i był najdroższym huraganem w historii stanu Teksas oraz Kuby ( w zależności od przyjętej metodologii drugi lub trzeci pod względem wysokości strat w USA). Po uderzeniu tego huraganu w największą światową gospodarkę oglądaliśmy na amerykańskiej giełdzie przecenę akcji przez następne pół roku. Stało się to jednak w wyniku kryzysu finansowego po upadku jednego z największych amerykańskich banków – Lehman Brothers (15.09.2008). Trudno zatem przypisywać owe spadki skutkom huraganu.
Podobnie sytuacja wyglądała w 2011 roku, gdy we wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych uderzył huragan Irene. W tym czasie jednak rynki żyły już od kilku miesięcy kryzysem w strefie euro i patową sytuacją w amerykańskim parlamencie związaną z podniesieniem limitu zadłużenia USA. W tym przypadku jednak w momencie uderzenia huraganu rynki finansowe wykonały już większość spadkowej korekty. W dłuższym terminie dominującym w tym czasie pozostawał trend wzrostowy.
Szukając analogii do obecnej sytuacji nietrudno stwierdzić, że rynki finansowe nie bardzo przejmują się huraganami nawiedzającymi Stany Zjednoczone. Najczęściej po uderzeniu huraganu na indeksie S&P500 następowało wzrostowe odbicie lub znajdowaliśmy się blisko lokalnych den. Jedynym wyjątkiem był 2008 rok i mający wtedy miejsce kryzys finansowy. Szacowane straty z huraganu Sandy stanowią jedynie promil amerykańskiego PKB. Nie powinny być one zatem przyczyną spadków na rynkach, szczególnie że jest wiele innych, poważniejszych argumentów przemawiających za ich przeceną (np. „fiscal cliff”).
Karolina Bojko-Leszczyńska
EFIX Dom Maklerski S.A.
karolina.bojko@efixdm.pl