DZIEŃ NA RYNKACH
Podczas wczorajszej sesji znów dominowały pozytywne nastroje, choć skala wzrostów na europejskich parkietach nie znamionowała euforii. Zupełnie inaczej zareagowali inwestorzy w USA, gdzie paradoksalnie nastroje poprawiły gorsze dane napływające z gospodarki.
Podobnie zareagowały rynki azjatyckie. Tamtejsi inwestorzy, podobnie jak amerykanie czekający na QE3, liczą na pomoc chińskiego banku centralnego.
W czwartek WIG20 zakończył dzień wzrostem o 1,2 proc., przy nadal niewielkim obrocie wynoszącym 460 mln zł. Tak naprawdę atak popytu nastąpił dopiero w ostatnich godzinach handlu po dość pozytywnej reakcji inwestorów z USA na słabe dane z rynku pracy. Niemiecki DAX wzrósł o 1 proc, indeks DJ Euro Stoxx 50 zaledwie o 0,5 proc. Inwestorzy w Londynie tym razem zachowali się lepiej, tamtejszy indeks wzrósł aż o 1, 3 proc. Wczorajsze kalendarium było dość bogate, jednak na dane nadal reagowano wybiórczo. Nie dało się zaobserwować wyraźnej reakcji na przedpołudniowe informacje na temat produkcji przemysłowej w lutym w strefie euro. Wprawdzie dane były dobre, ponieważ produkcja wzrosła o 0,5 proc. m/m, mimo oczekiwanego spadku o 0,2 proc., jednak w stosunku rocznym spadla o 1,8 proc., mimo oczekiwanego spadku tylko o 1,5 proc. Aukcja włoskich obligacji również nie pomogła specjalnie inwestorom w podjęciu decyzji co do kierunku, w którym powinny podążać giełdy. Włosi sprzedawali wczoraj 3, 8 i 10-letnie obligacje. Niepokojący był wzrost rentowności trzylatek do 3,89 proc. w stosunku 2,76 proc. na poprzedniej aukcji. Jednak rentowności o dłuższym okresie zapadalności spadły. Niewątpliwie pozytywnie oceniono spadek rentowności na wtórnym rynku obligacji. Pojawiły się opinie, że spadek ten mógł być wywołany działaniami ECB.
Najciekawiej zrobiło się jednak po południu, kiedy do akcji wkroczyli inwestorzy zza oceanu. Dane, które napłynęły wczoraj na tamtejszy rynek nie były najlepsze. Po pierwsze opublikowano raport na temat lutowego bilansu handlu zagranicznego. Deficyt był wprawdzie niższy od oczekiwań i wyniósł tylko 46 mld USD, mimo szacowanych 52 mld USD, jednak jego zmniejszenie było wynikiem znacznego zmniejszenia importu, a nie wzrostu eksportu. Silny spadek importu rodzi obawy o kondycję konsumentów w USA. Na dokładkę dowiedzieliśmy sie również, że liczba wniosków o zasiłki dla bezrobotnych wzrosła w poprzednim tygodniu do 380 tys., przy prognozowanych 355 tys., a dane za poprzedni tydzień zostały zrewidowane w gorę z 357 tys., do 367 tys. Po pierwotnej i dość oczywistej negatywnej reakcji, inwestorzy w USA przeanalizowali te dane i stwierdzili, że jeśli jest tak źle, to być może nadal można liczyć na uruchomienie QE3 i ruszyli na zakupy. Niewątpliwie takie przypuszczenia uprawdopodobniła wypowiedź szefa Fed w Nowym Jorku, który stwierdził, że jeśli rynek pracy będzie nadal słaby, to możliwe będzie dalsze łagodzenie polityki monetarnej. Po sesji w stanach wyniki publikował wczoraj Google i podał wyniki lepsze od prognoz. Informacja ta była jednak uwzględniana przez inwestorów już podczas wczorajszej sesji. Akcje Google wzrosły o 2,4 proc., zatem dzisiaj ich wpływ będzie już ograniczony.
Jeszcze przed zakończeniem sesji w USA na rynku pojawiły się plotki mówiące o tym, że będzie można liczyć na większy od prognozowanego wzrost chińskiego PKB. Również ta informacja pomagała wczoraj bykom. Dane podano o 4:00 naszego czasu. Wiemy już, że plotki okazały się nieprawdziwe. PKB w czwartym kwartale wzrósł o 8,1 proc. r./r., mimo prognozy mówiącej o wzroście o 8,3 proc. r/r. Był to kolejny spadek dynamiki wzrostu i zarazem najgorszy wynik od 3 lat. Rynki w Azji, podobnie jak w USA, nie przejęły sie tym specjalnie. Tamtejsi inwestorzy liczą na pomoc ze strony chińskiego banku centralnego. Tuż po godzinie 8:00 naszego czasu japoński Nikkei rośnie o 1,2 proc., chiński Hang Seng o 1,8 proc., kontrakt na S&P500 spada o 0,1 proc.
KOMENTARZ PRZYGOTOWAŁ
Eliza Dąbrowska
Noble Securities