(PAP) Przez pierwszą część piątkowych notowań indeksy giełd w USA kontynuowały mocne spadki na fali obaw o wywołanie przez Donalda Trumpa globalnej wojny handlowej. Po kilku godzinach nastroje się nieco poprawiły, a S&P 500 i Nasdaq zakończyły dzień na plusach.
Dow Jones Industrial na zamknięciu spadł o 0,29 proc., do 24.538,06 pkt.
S&P 500 zyskał 0,51 proc. i wyniósł 2.691,25 pkt.
Nasdaq Comp (WA:CMP). zwyżkował o 1,08 proc. do 7.257,87 pkt.
Indeksom S&P 500 i Nasdaq pomogły wzrosty spółek z sektora ochrony zdrowia.
W ciągu dnia główne indeksy traciły ok. 1 proc.
Rynek zareagował zniżkami, bo inwestorzy obawiają się globalnej wojny handlowej, wywołanej przez USA.
Prezydent USA Donald Trump zapowiedział w czwartek, że wprowadzi w przyszłym tygodniu cła na import stali (25 proc.) i aluminium (10 proc.). Były biznesmen twierdzi, że ma to pomóc amerykańskim firmom, które rzekomo ucierpiały przez niesprawiedliwe zasady wymiany dóbr.
"Cła dotyczyć będą ok. 2 proc. całkowitego importu USA i będą największym pod względem zasięgu protekcjonistycznym działaniem rządu USA od lat. Zdecydowana większość importu stali i aluminium pochodzi z Kanady, a lista krajów najbardziej dotkniętych tą decyzją obejmuje ponadto Koreę Płd., Brazylię, Meksyk, Islandię i Rosję. Wbrew retoryce i popularnemu poglądowi, pozostali producenci azjatyccy (Chiny i Japonia) zostaną dotknięci w minimalnym stopniu" - ocenili w porannym komentarzu ekonomiści mBanku.
Na amerykańskiej giełdzie traciły spółki, które wykorzystują stal w procesie produkcji - General Motors (NYSE:GM) i Boeing traciły w piątek ok. 1,5 proc. Zniżkowały też akcje Harley-Davidson. Spadał kurs spółki U.S. Steel.
Perspektywa spadku globalnego wolumenu handlu osłabiała dolara. EUR/USD rósł o 0,5 proc. do powyżej 1,23.
"Wojny handlowe są dobre i łatwe do wygrania" - ocenił Trump w piątek we wpisie na Twitterze. W kontekście ceł na stal dodał: "Jeżeli nie ma stali, nie ma też państwa".
W innej wiadomości zapowiedział nałożenie ceł na produkty z tych krajów, które stosują taryfy wobec dóbr importowanych z USA.
Reszta świata wyraziła wątpliwości co do prawdziwości tez prezydenta USA.
Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker zapowiedział, że Unia Europejska odpowie na działania USA "w sposób zdecydowany". Szef niemieckiej dyplomacji Sigmar Gabriel zażądał "ostrej reakcji" UE na amerykańskie taryfy.
Pekin poinformował o swym "głębokim zaniepokojeniu" polityką handlową Waszyngtonu.
Kanada, która jest największym eksporterem stali i aluminium do USA zapowiedziała, że "podejmie kroki odwetowe", by bronić swych interesów i miejsc pracy.
"Cała ta sprawa (taryf - PAP) może rozsadzić WTO" - ocenił Axel Eggert, dyrektor generalny Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Stali.
Protekcjonistyczna polityka Białego Domu będzie miała przełożenie na sferę makroekonomiczną.
"Eskalacja polityki protekcjonistycznej stanowi istotne zagrożenie dla globalnego tempa wzrostu" - uważają ekonomiści ING.
"(...) Niepewność co do skali przełożenia ceł na ceny dóbr konsumenckich oznacza, że uczestnicy rynku przy każdym kolejnym odczycie inflacji (w USA - PAP) nie będą w stanie rozstrzygnąć, w jakim stopniu jej wzrost jest konsekwencją wzrostu presji popytowej, a w jakim – ceł. To oznacza, że oczekiwania jastrzębiego Fed będą się utrzymywać" - ocenili ekonomiści mBanku.
William Dudley, prezes Fed z Nowego Jorku, ocenił w czwartek, że dodatkowe stawki celne będą wywierać dodatnią presję na dynamikę cen "co będą musiały brać pod uwagę władze monetarne".
Przed inwestorami kolejne polityczne ryzyka - w niedzielę obie izby parlamentu wybierać będą Włosi. Sondaże i większość analiz wskazuje, że najbardziej prawdopodobnym wynikiem głosowania będzie zwycięstwo populistycznego Ruchu 5 Gwiazd, który zapewne nie zdobędzie jednak większości. Partia wyklucza wejście w klasyczną koalicję, więc szanse na sformowanie rządu mniejszościowego będzie prawdopodobnie miała centroprawica. Bez względu na wynik wyborów rynek nie oczekuje implementacji reform strukturalnych, choć nie przejmuje się zbytnio ostatecznymi rozstrzygnięciami.
Również w niedzielę wyniki wewnątrzpartyjnego głosowania ws. zawiązania koalicji z CDU/CSU ogłosi niemiecka SPD. Od końca września w Niemczech obraduje rząd techniczny.
W Europie na zamknięciu notowań indeks Euro Stoxx 50 spadł o 2,19 proc., DAX stracił 2,27 proc., FTSE 100 spadł o 1,47 proc., a CAC 40 zniżkował 2,39 proc.
KOLEJNE MOCNE DANE Z USA
Po wyśmienitych czwartkowych odczytach z amerykańskiego sektora przemysłowego (indeks ISM na 14-letnich szczytach), z USA napłynęły kolejne mocne "miękkie" wskaźniki.
Indeks poziomu optymizmu wśród konsumentów amerykańskich, opracowywany przez Uniwersytet Michigan, wyniósł w lutym 99,7 pkt. - jest to drugi najwyższy odczyt od 2004 r. Rynek oczekiwał 95,5 pkt., wobec 95,7 pkt. w styczniu.
SCYLLA HANDLU, CHARYBDA BANKÓW CENTRALNYCH
Oprócz wojny handlowej obawy rynków koncentrują się także na coraz mniejszym wsparciu monetarnym ze strony banków centralnych. Do jastrzębich sygnałów Fed, Banku Anglii, Banku Kanady i coraz mniej gołębiego EBC nieoczekiwanie dołączył Bank Japonii.
Haruhiko Kuroda, prezes BoJ po raz pierwszy w trakcie swojej kadencji wspomniał w piątek o możliwości ograniczenia stymulacji monetarnej.
"Członkowie BoJ spodziewają się, że inflacja osiągnie 2-proc. w okolicach roku fiskalnego 2019 (który trwa do marca 2020 r. - PAP). Jeżeli tak się stanie, bez wątpienia rozważymy i będziemy debatować nad wyjściem (z polityki stymulacji - PAP)" - powiedział Kuroda.
Po wypowiedzi prezesa BoJ jen umacniał się do dolara.
Bankier wspomniał jednocześnie, że obecna polityka luzowania nadal pozostaje właściwa, przy czym zwiększenie QE jest możliwe, acz aktualnie niekonieczne. Dodał, że dyskusja nad zakończeniem QE nastąpi "we właściwym czasie".
Inwestorzy poznali rano bardzo dobre dane z japońskiego rynku pracy - stopa bezrobocia w styczniu wyniosła nieoczekiwanie 2,4 proc. wobec 2,7 proc. miesiąc wcześniej. To najlepszy wynik od 1993 roku. Analitycy oczekiwali 2,8 proc.
W przyszłym tygodniu na posiedzeniu zbiera się Europejski Bank Centralny. Bankierzy będą dyskutować nad zmianą języka komunikacji, jednak spotkanie nie zakończy się przełomowymi zmianami kursu polityki monetarnej - poinformował w czwartek wieczorem Reuters, powołując się na źródła w EBC.
Przedstawiciele EBC chcą wstrzymać się z decyzjami nawet do lata, ze względu na ostatnie zawirowania na rynkach finansowych, umocnienie euro oraz zniżkę inflacji (1,2 proc. w lutym, bazowy 1,0 proc.).
Inwestorzy obawiają się też wpływu bardziej jastrzębiej retoryki amerykańskiej Rezerwy Federalnej.
We wtorek szef Fed Jerome Powell podczas swojego wystąpienia przed Komisją Usług Finansowych Kongresu USA stwierdził, że od grudniowego posiedzenia Rezerwy zaobserwowano w napływających danych makro sygnały umocnienia w gospodarce USA i na rynku pracy, które "zwiększają zaufanie, iż inflacja wzrośnie do celu Fed".
W czwartkowym oświadczeniu przed Senacką Komisja Bankową Powell wzywał do stopniowych podwyżek stóp procentowych. Gołębim akcentem wystąpienia było stwierdzenie bankiera, że gospodarka USA się nie przegrzewa.
KOLEJNE PRZEMÓWIENIE MAY BEZ PRZEŁOMU WS. BREXITU
Piątkowe przemówienie premier Wlk. Brytanii Theresy May nie przyniosło przełomu w brytyjskim stanowiska ws. Brexitu.
May wykluczyła w piątek w przemówieniu w Londynie udzielenie zgody na nadanie Irlandii Północnej specjalnego statusu w przyszłym porozumieniu handlowym z Unią Europejską, określając tę propozycję jako "nieakceptowalną".
Dodała, że ani Unia Europejska, ani UK nie wynegocjują optymalnych dla siebie rezultatów. Zaproponowała, by brytyjskie urzędy nadzorujące sektor medyczny i lotniczy utrzymały "stowarzyszone członkostwo" w systemie prawnym UE.
Rynek przyjął wystąpienie szefowej rządu neutralnie. (PAP Biznes)